„Sevilla FC. Dzieci Monchiego” – recenzja

Czas czytania: 5 m.
0
(0)

Klub z Andaluzji to etatowy zdobywca Pucharu UEFA/Ligi Europy w XXI wieku – wygrywał to trofeum już sześć razy. Jednocześnie nigdy nawet nie zbliżył się do zwycięstwa w Lidze Mistrzów czy mistrzostwa Hiszpanii. Najlepszy w „drugiej” lidze, ale wciąż czegoś brakuje, aby dobił do ścisłej europejskiej czołówki. Choćby z tego względu najnowsza historia Sevilla FC jest bardzo interesująca. Dzięki Leszkowi Orłowskiemu możemy wgłębić się w dzieje ostatniego 20-lecia klubu znad Gwadalkiwiru – książka „Sevilla FC. Dzieci Monchiego. Opowieść o dwudziestu finałach: 2006-2020” ukazała się w październiku tego roku nakładem krakowskiego wydawnictwa Sine Qua Non.

Książka o Sevilla FC to czwarta w hiszpańskiej serii dziennikarza „Piłki Nożnej” i „Canal+ Sport”. Leszek Orłowski zaczął od „Barça. Złota dekada” (2016), następnie było „Real Madryt. Królewska era Galacticos” (2017), a w 2019 r. opublikował „Cholo Simeone i jego żołnierze. Atlético Madryt”. Wszystkie książki ukazały się nakładem niezrównanego, jeśli chodzi o literaturę sportową, wydawnictwa SQN. Jak wspomnieliśmy, Sevilla FC nigdy nie dorównała poziomem do „wielkiej trójki” ligi hiszpańskiej, ale zdecydowanie zasługiwała na to, aby poznać dokładnie jej historię. Mało kto mógł w Polsce zrobić to lepiej niż Leszek Orłowski.

Book Sale Instagram Post 70

Od razu trzeba zaznaczyć, tak jak w przypadku trzech pozostałych książek Leszka Orłowskiego, że nie jest to monografia Sevilla FC. Autor nie wnika w początki klubu, pierwsze sukcesy, dawne gwiazdy itp. itd. Skupia się na najnowszej historii, ostatnich dwóch dekadach, kiedy to Sevilla FC wyszedł z cienia lokalnego rywala Realu Betis i stał się klubem rozpoznawalnym w Europie. Całą tę historię sukcesów autor spiął jednym człowiekiem, którego nazwisko nawet znalazło się w tytule: Ramón Rodríguez Verdejo, zwany po prostu Monchi, to były bramkarz Sevilli (głównie rezerwowy), ale przede wszystkim jej dyrektor sportowy od 2000 r. (z przerwą w latach 2017-2019). Objął swoje stanowisko, kiedy Sevilla spadła do drugiej ligi i nie zapowiadało się na jej szybki powrót do Primera Division. Wszystko, co działo się potem, było wspaniałą historią klubu z Estadio Ramón Sánchez Pizjuán.

Konstrukcja książki jest analogiczna, jak w pozostałych trzech publikacjach serii hiszpańskiej Leszka Orłowskiego. Autor opisuje chronologicznie wydarzenia, które wpłynęły na budowanie potęgi Sevilla FC. Nie stroni jednak od odniesień do współczesności (kiedy np. chce pokazać obecny finał jakiegoś wydarzenia sprzed lat), świetnym urozmaiceniem są także biogramy najważniejszych postaci w najnowszej historii Sevilli. Skoro autor uczynił głównym bohaterem narracji Monchiego, nie dziwi więc dokładny opis metodologii jego pracy i różnych historii z tym związanych. Niezwykle zabawne są też rozbieżności w stosunku do tego, jak pewne zdarzenia opisuje sam Monchi, a jak wspominają je jego współpracownicy. Choćby temat Robina van Persiego w Sevilli:

W tym samym czasie, gdy Reyes odchodził, Monchi postanowił postarać się o Robina van Persiego – znowu mierzył powyżej poziomu swego klubu. Opowiada o tym tak: „Byliśmy o krok od zakontraktowania van Persiego. Mieliśmy wszystko uzgodnione, czekaliśmy w hotelu, by podpisać umowę, ale w ostatniej chwili uprzedził nas Arsenal. Byliśmy rozczarowani, że jego agent nawet do nas nie zadzwonił. Poczułem się wtedy zdruzgotany. Ale tamten transfer, anulowany w ostatniej chwili, pokazał nam, że stosując nasze metody, możemy pozyskiwać zawodników znajdujących się teoretycznie poza naszym zasięgiem”.

Nieco inną, lekko wstydliwą dla Monchiego wersję wydarzeń opowiedział kiedyś del Nido: „Pamiętam, jak Monchi poleciał do Niemiec negocjować transfer van Persiego. Gdy dogadał się już z klubem co do ceny, a z piłkarzem co do pensji oraz pozostałych warunków, przeprosił i wyszedł do łazienki. Gdy wrócił po dziesięciu minutach, van Persie był już zawodnikiem Arsenalu. Wyobraźcie sobie minę, z jaką pojawił się u mnie po powrocie”. Tak więc według szefa klubu z tamtych lat tylko kłopoty żołądkowe Monchiego (może związane ze stresem – pasowałoby to do naszego bohatera) sprawiły, że w klubie z Nervión nie zagrał piłkarz tej klasy co Robin van Persie! (s. 61-62)

Takich przykładów Leszek Orłowski podaje dużo więcej. Co ciekawe, w żadnym stopniu nie deprecjonuje to osiągnięć Monchiego, który faktycznie był jednym z głównych architektów budowy wielkiej Sevilli. W książce „Futbonomia” autorzy dziwili się, że wielkie kluby potrafią wydać grube miliony na zawodnika, a potem żałują „kilku euro”, aby zadbać o jego odpowiednią adaptację w zupełnie nowym środowisku. Wiele razy, przez problemy zupełnie poza piłkarskie, dany zawodnik okazywał się niewypałem transferowym. Monchi stanowi przykład dyrektora sportowego, który o takie detale dba jak mało kto:

Monchi zdawał sobie sprawę, jak ważne jest, by w nowym otoczeniu dobrze czuł się nie tylko zawodnik, ale i jego najbliżsi. Załatwiał zajęcia fitness dla żon, szkoły dla dzieci i tak dalej. Nic go tak nie ucieszyło jak wiadomość, że Ivan Rakitić znalazł sobie w Sevilli narzeczoną – wtedy już wiedział, że Chorwat osiągnie w jego klubie sukces. Gdy w meczu z Realem w barwach Sevilli debiutował Stefan Jovetić, największą troską Monchiego było to, żeby mógł spotkać się z matką. „Gdy futbolista widzi, że dyrektor klubu troszczy się o jego matkę (…), zaczyna czuć się naszym dłużnikiem” – tłumaczył potem to, że osobiście eskortował mamę Czarnogórca na jej miejsce w loży honorowej, a potem zaprowadził do szatni, by mogła ucałować syna.

„Wielu zawodników, którzy w innych miejscach grali słabo, u nas eksplodowało z formą dzięki trosce. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Trzeba humanizować futbol. Traktować piłkarzy jak ludzi. A poza tym nie ma sensu wydawanie wielkich pieniędzy na piłkarza, aby potem przez drobne zaniedbania sprawić, by przestał mieć wartość dla zespołu” – powiedział Monchi. I są to słowa, które każdy chcący go naśladować człowiek winien zapamiętać przede wszystkim, lepiej niż wszystkie wypowiedzi dyrektora sportowego Sevilli dotyczące pracy na tym stanowisku. (s. 116)

Powyższy cytat zdradza jeden z tajników sukcesu Monchiego i całej Sevilli, ale podobnych przykładów Leszek Orłowski podaje dużo więcej. Opisuje losy Sevilli w sposób wartki i niezwykle interesujący, akcenty są świetnie wyważone. Widać dobitnie, że autor dogłębnie zna temat i pewnie mógłby napisać nie 440, a 1440 stron o Sevilla FC. Często podczas lektury recenzowanej książki skupiam się na tym, co napiszę w recenzji. Tutaj po prostu zatopiłem się w fascynującej opowieści i z wielkim zainteresowaniem odtwarzałem sobie te wszystkie mecze i akcje, które gdzieś tam kiedyś oglądałem. Na wielki plus także krótki, choć bardzo interesujący wstęp na temat dawnych czasów, kiedy to Sevilla była faktyczną stolicą Imperium Hiszpańskiego (autor jest z wykształcenia historykiem). Leszek Orłowski wplata też wątki osobiste ze swojej pracy dziennikarskiej – robi to nie za często i w bardzo wyważony sposób. Skrajnością w tym względzie jest książka „Jose mourinho. Prosto w oczy”, gdzie można odnieść wrażenie, że autor Robert Beasley traktuje portugalskiego trenera jedynie jako pretekst do średnio ciekawych opowieści o sobie samym. Tutaj nie ma nic z tych rzeczy.

Bardzo dobrym dodatkiem do całości są grafiki ze składami meczowymi z wszystkich 20 omawianych finałów (na końcu są też dokładne statystyki tych spotkań), kolorowa wkładka ze zdjęciami i przede wszystkim wywiad z Grzegorzem Krychowiakiem, jedną z twarzy Sevilla FC w latach 2014-2016. Stałym punktem publikacji Leszka Orłowskiego jest także bibliografia, która pozwala zainteresowanym bardziej wgłębić się w temat (akurat tutaj, z przyczyn oczywistych, dominują publikacje w języku hiszpańskim). Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że książka „Sevilla FC. Dzieci Monchiego” wciąga bardziej niż wcześniejsze publikacje o Realu i Barcelonie, ale może to dlatego, że o dwóch wielkich klubach napisano już bardzo wiele, natomiast ta książka jest pierwszą o Sevilla FC w języku polskim. Jest to świetna lektura, na bardzo wysokim poziomie merytorycznym, a jednocześnie napisana lekko i przystępnie. Może tylko z zastrzeżeniem, że przeznaczona jest dla koneserów piłki nożnej, „niedzielni kibice” mogą w niektórych momentach poczuć się zagubieni. Ale w końcu mamy do czynienia z książką świetnego dziennikarza dla miłośników piłki nożnej, więc taki styl nie powinien dziwić.

NASZA OCENA: 9/10

Książka Leszka Orłowskiego „Sevilla FC. Dzieci Monchiego. Opowieść o dwudziestu finałach: 2006-2020” to lektura kapitalna i gorąco ją polecam! Jednocześnie bardzo zachęcam Leszka Orłowskiego i wydawnictwo SQN, aby serię hiszpańską kontynuować. Może teraz Athletic Bilbao?

BARTOSZ BOLESŁAWSKI

KONKURS!

Przygotowaliśmy dla Was konkurs, w którym do wygrania jest książka Leszka Orłowskiego „Sevilla FC. Dzieci Monchiego. Opowieść o dwudziestu finałach: 2006-2020”. Aby wygrać, trzeba odpowiedzieć na poniższe pytanie:

Wszyscy pamiętamy smutną historię Antonio Puerty, który zmarł na boisku w barwach Sevilla FC. Rok temu, również w tragicznych okolicznościach, zginęła inna legenda klubu z Andaluzji. Prosimy o wskazanie nazwiska tego piłkarza.

Na odpowiedzi czekamy pod adresem recenzje@rfbl.pl. Kto pierwszy, ten lepszy!

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Bartosz Bolesławski
Bartosz Bolesławski
Psychofan i zaoczny bramkarz KS Włókniarz Rakszawa. Miłośnik niesamowitych historii futbolowych, jak mistrzostwo Europy Greków w 2004 r. Zwolennik tezy, że piłka nożna to najpoważniejsza spośród tych niepoważnych rzeczy na świecie.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!