Zdjęcie główne: manchestereveningnews.com
Wielcy piłkarze zajmują w sercach kibiców szczególne miejsce. Emocje, które zafundowali kibicom sprawiły, że wielu z nich może mówić o pewnego rodzaju nieśmiertelności. Niestety nic nie trwa wiecznie i nazwiska niektórych „nieśmiertelnych” powoli znikają z pamięci kibiców najpopularniejszej dyscypliny sportu na świecie. Z tej okazji zdecydowaliśmy się na zabawę, w której wraz ze znanymi dziennikarzami sportowymi wytypowaliśmy nazwiska piłkarzy z jednej strony zapomnianych, a z drugiej niedocenianych. Przed Wami stu bohaterów boisk, o których chcemy przypomnieć.
Oczywiście obiektywna ocena tych zawodników nie jest możliwa, ponieważ niektórzy z nich grali w bardzo odległych czasach, ale także dlatego, że każdy ma swój punkt widzenia i dla kogoś jeden zawodnik może uchodzić za zapomnianego bądź niedocenianego, a dla kogoś innego jest to piłkarz powszechnie znany. Traktujemy to więc jako zabawę, wierząc, że poszerzy ona nieco horyzonty wielu czytelników Retro Futbol. Z przyjemnością poznamy też Wasze typy w komentarzach, ponieważ wierzymy, że wiedza czytelników może również poszerzyć nasze horyzonty.
Nazwiska piłkarzy, które oznaczyliśmy czerwonym kolorem to odnośniki to naszych tekstów na ich temat. Kliknij i dowiedz się jeszcze więcej!
Giacinto Facchetti
Włosi mieli wielu wspaniałych i niezapomnianych napastników, jak Bettega czy Rivera. Jednak o znakomitych obrońcach pamięta się znacznie rzadziej. Niesłusznie, bo Giacinto Facchetti jest jednym z tych zawodników, o których kibice powinni pamiętać. Urodzony w Treviglio zawodnik szybko trafił do Interu Mediolan, gdzie przez 15 lat pracował na swoją legendę (634 mecze i 75 bramek we wszystkich rozgrywkach). Facchetti został też legendą reprezentacji Włoch (94 mecze i trzy gole). O jego wielkiej klasie najlepiej świadczy fakt, że w 1965 roku zajął drugie miejsce w konkursie Złota Piłka, co przecież w przypadku obrońców zdarzało się dość rzadko.
– Giacinto Facchetti wyprzedził swoją epokę, a jego gra okazała się kamieniem milowym w emancypacji obrońców. W czasach, gdy zaczynał, rola zawodników z defensywy ograniczała się do stopowania ataków rywali. Własną połowę przekraczali od święta. Piłkarz Interu Mediolan sprzeciwił się takiemu pojmowaniu gry, a jego podróże lewą stroną boiska pod bramkę przeciwników pozwoliły zmienić wyobrażenie o zadaniach obrońcy – Łukasz Olkowicz.
Paulo Roberto Falcão
Brazylia na początku lat 80. miała wielkich piłkarzy. Dziś najwięcej mówi się o Zico i Socratesie, ale nie można zapominać, że jedną z kluczową postaci tej drużyny był też Paulo Roberto Falcão. Ten nieszablonowy pomocnik do dziś jest uznawany za jednego z najlepszych zawodników w historii brazylijskiego Internacionalu (392 mecze i 75 bramek) oraz włoskiej Romy (107 gier i 22 spotkania). W kadrze (34 występy i sześć goli) również był bardzo ważną postacią, ale tak się dziwnie złożyło, że podobnie jak inni wielcy brazylijscy piłkarze z tamtych lat nie wygrał żadnego trofeum. To właśnie na jego cześć niejaki Radamel Garcia dał swojemu synowi imię Falcao, który wiele lat później stał się wielką gwiazdą kolumbijskiego futbolu.
Bernabé Ferreyra
W czasach, gdy za piłkarzy nie płacono jeszcze wielkich pieniędzy argentyńskie River Plate sięgnęło głęboko do kieszeni, żeby pozyskać Bernabé Ferreyra. Transfer za 23 000 funtów okazał się strzałem w dziesiątkę, ponieważ gwiazda Tigre (45 goli w 43 meczach) przez siedem lat była główną strzelbą Los Millonarios (187 bramek w 185 meczach). Co zaskakujące, zawodnik o przydomku „El Mortero Rufino” lub „La Fiera” zagrał tylko cztery razy w reprezentacji kraju i ani razu nie zdołał pokonać bramkarza rywali „Albicelestes”. Czy Ferreyra był więc aż tak dobry? Słynny argentyński napastnik, Jose Manuel Moreno, twierdzi, że tak:
– Bernabé był wyjątkowym zawodnikiem: przy nim przeciwnicy musieli pracować dwa razy ciężej niż przy innych zawodnikach. Dla nas, partnerów z drużyny, sprawiał, że wszystko stawalo się łatwiejsze. Jednak jako człowiek zawsze znaczył więcej. Bernabé zasłużył na ogromne pieniądze, jakie otrzymał, ale nie potrafił ich przy sobie zatrzymać. Dawał je innym ludziom, nie prosząc o nic w zamian. Kiedy on uścisnął twoją dłoń, mogłeś być pewny, że znalazłeś przyjaciela na całe życie.
Elias Figueroa
W naszym zestawieniu znalazło się miejsce dla wielu napastników, ale nie zabrakło też obrońców. Jednym z wielkich piłkarzy, o których dziś mało się pamięta jest chilijski stoper – Elias Figueroa. Urodzony w Valparaiso zawodnik świetnie sobie radził w chilijskim Santiago Wanderers (54 mecze), urugwajskim Peñarolu (214 gier i sześć bramek) czy brazylijskim Internacionalu (336 występów i 26 goli), a na zakończenie kariery zagrał jeszcze w amerykańskim Fort Lauderdale Strikers (22 mecze). W reprezentacji Chile (47 gier i dwie bramki) również radził sobie znakomicie, czego dowodzą trzy udziały na Mistrzostwach Świata. Do dziś kibice wspominają jego nadzwyczajne opanowanie i sposób szybkiego wyprowadzania akcji.
Tom Finney
Niektórzy zawodnicy trafili na naszą listę ze względu na klasę, inni również ze względu na przywiązanie do swoich klubów. Jednym z piłkarzy, którzy oczarowali fanów zarówno talentem, jak i lojalnością był Tom Finney, który przez całą swoją karierę związany z Preston North End. Finney był niewysokim skrzydłowym, siejącym postrach zarówno na prawym, jak i na lewym skrzydle. Był też pierwszym Anglikiem obok Billy’ego Wrighta, który wystąpił trzykrotnie w finałach MŚ. O jego wielkiej klasie świadczą liczby zarówno w reprezentacji kraju (76 gier i 30 goli) oraz w lidze angielskiej (490 meczów i 217 bramek), a także fakt, że został pierwszym zawodnikiem, którego dwukrotnie uznano piłkarzem roku w Anglii.
Enzo Francescoli
Jeśli sam Zinedine Zidane mówi, że wzorował się na jakimś piłkarzu, to ten piłkarz musiał być absolutnie wyjątkowy. Enzo Francescoli, najlepszy urugwajski piłkarz przełomu lat 80. i 90 na pewno taki był. Już w wieku 16 lat zadebiutował w lidze w barwach Wanderers (70 gier i 20 goli), a w 1983 przeszedł do argentyńskiego River Plate, gdzie powrócił na koniec kariery (197 meczów i 115 bramek). W bajeczny sposób panował nad piłką, zarówno na ziemi jak i w powietrzu, a ze względu na jego elegancję w grze, nadano mu przydomek Książę. Choć w Europie też reprezentował wielką klasę, to jednak nie było mu dane grać w najsilniejszych klubach, jednak we wszystkich klubach, w jakich grał (RC Paris, Olympique Marsylia, Cagliari, Torino) darzono go wielkim szacunkiem. Francescoli może czuć się niespełniony w kariere klubowej, ale za to z reprezentacją Urugwaju (73 występy i 17 trafień) aż trzykrotnie triumfował w turnieju Copa America.
– Enzo Francescoli ma taki ciekawy polski ślad, ponieważ w 1985 grał w meczu pomiędzy River Plate i reprezentacją Polski. Na You Tube są jeszcze dostępne fragmenty tego meczu i możemy obejrzeć to, co Francescoli tam wyprawiał. To był niesamowity piłkarz, mający fantastyczną technikę. Oglądanie go było czystą przyjemnością – Roman Kołtoń.
Arthur Friedenreich
Na początku XX wieku piłka nożna była grą szalenie ofensywną, przez co napastnicy strzelali niewiarygodne ilości bramek. Przykładem tego jest legendarny Brazylijczyk – Arthur Friedenreich. Według dawnych zapisek był on jedną z pierwszych czarnoskórych gwiazd futbolu, a podczas tournee w Europie miał grać tak wspaniale, że nazwano go „Bogiem futbolu”. Dziś jest to już nie do zweryfikowania, ale legenda głosi, że podczas swojej długoletniej kariery strzelił 1329 bramek w 1239 meczach. Friedenreich grał też w reprezentacji kraju (23 mecze i 10 goli), z którą dwa razy wygrał turniej Copa America.
Isabelino Gradin
Jedną z pierwszych gwiazd urugwajskiego futbolu był Isabelino Gradin, ciemnoskóry potomek niewolników z Lesotho. W 1916 r. doprowadził Urugwaj do zwycięstwa w pierwszym turnieju Copa America, gdzie zdobył tytuł króla strzelców. Dziś nie sposób zweryfikować skali jego talentu, ale dawne zapiski głoszą, że był on obdarzony wielką szybkością i wydolnością. W latach 1915-21 był zawodnikiem słynnego Peñarolu (212 meczów i 101 bramek). Po odejściu z Peñarolu związał się z nowopowstałym klubem – Olimpia. Zmarł jak to często bywa w nędzy i ubóstwie w 1944 r. Kilka dni przed śmiercią w szpitalu odwiedzili go piłkarze Peñarolu, którzy zadedykowali mu świeżo zdobyte mistrzostwo.
Gunnar Gren
Szwecja w latach 50. uchodziła za jedną z największych futbolowych potęg. Wpłynął na to triumf na igrzyskach olimpijskich w 1948 roku. To właśnie po tym turnieju AC Milan sięgnął po trzech asów reprezentacji „Trzech Koron”. Jednym z nich był Gunnar Gren – gwiazda IFK Goteborg (168 meczów i 79 goli). Gren w Milanie (133 występy i 38 bramek) stał się jedną z legend, tworzącą słynny atak „Gre-No-Li”. Później grał jeszcze w Fiorentinie i Genoi oraz szwedzkich Orgryte i GAIS. Przez włoskich kibiców był nazywany Il Profesore. Urodzony w Goteborgu zawodnik sprawdził się także w reprezentacji Szwecji (57 spotkań i 32 trafienia). W 1958 r. w wieku niemalże 38 lat został najstarszym strzelcem gola w finałach MŚ. Dzięki jego doświadczeniu, wszechstronnemu wyszkoleniu i zmysłowi strategicznemu Szwedzi dotarli do wówczas finału. Piłka, którą grano na tamtych mistrzostwach nazwano jego imieniem.
Kurt Hamrin
Razem z Grenem na Mistrzostwach Świata w 1958 roku grał inny kapitalny zawodnik, o którym chcemy Wam przypomnieć. Niewysoki skrzydłowy, Kurt Hamrin, rozpoczął swoją przygodę z piłką w drużynie AIK, dorabiając początkowo jako drukarz i malarz. W 1955 roku został królem strzelców ligi szwedzkiej, a niedługo później trafił do Juventusu (23 występy, 8 goli). Później przeniósł się do Padovy (30 meczów i 20 bramek), a po Mistrzostwach Świata w 1958 roku został zawodnikiem Fiorentiny. Ustanowiony przez niego rekord strzelonych bramek dla klubu (150 trafień w 289 spotkaniach) pobił dopiero kilkadziesiąt lat później Gabriel Batistuta. Hamrin do dziś jest w czołówce najlepszych strzelców Serie A. W reprezentacji Szwecji również jest postacią niezapomnianą (32 występy i 17 bramek), a na swoją legendę pracował także w takich klubach jak AC Milan, Napoli czy IFK Sztokholm.
Gerhard Hanappi
Gerhard Hanappi to jedna z najwybitniejszych postaci w historii austriackiej piłki. Karierę rozpoczynał jako 17 latek w Wackerze Wiedeń (72 mecze i 16 bramek), ale został legendą innego stołecznego zespołu – Rapidu (382 występy i 120 goli we wszystkich rozgrywkach), z którym seryjnie zdobywał kolejne krajowe trofea. Już w wieku 19 lat debiutował w reprezentacji Austrii, w której był kluczową postacią przez 14 lat (93 mecze i 12 goli). Występujący na pozycji pomocnika Hanappi uchodził za artystę futbolu, który bez problemy mógł grać na każdej pozycji. Po zakończeniu kariery został architektem i zaprojektował nowy stadion Rapidu (Weststadion), przemianowany po jego śmierci na Gerhard Hanappi Stadium. Obecnie, po zburzeniu Gerhard Hanappi Stadium, plac przed nowym Allianz Stadion nosi imię tego legendarnego austriackiego piłkarza.
Heleno de Freitas
Skoro w naszym zestawieniu znajduje się wielu zawodników, którzy brylowali w czasach II wojny światowym, to musi się w nim znaleźć także Heleno de Freitas. Zawodnik urodzony w Sao Joao Nepomuceno był wielką gwiazdą Botafogo (235 meczów i 209 bramek), ale swoją klasę potwierdził też w argentyńskim Boca Juniors (17 gier i siedem goli) oraz w kolumbijskim Atletico Junior (15 występów i siedem trafień). Heleno miał też znakomite liczby w ekipie „Canarinhos” (18 meczów i 19 bramek) i jest jednym z niewielu zawodników, którzy mają na swoim koncie więcej bramek niż meczów.
Nandor Hidegkuti
Nandor Hidegkuti był jednym z liderów węgierskiej złotej drużyny. Uchodził za doskonałego organizatora, dysponował kapitalnym przeglądem pola i zawsze zachowywał zimną krew. Choć w reprezentacji zadebiutował dopiero w wieku 30 lat, został prawdziwą legendą (69 gier i 39 bramek). Mecz życia zagrał na Wembley z Anglią w 1953 r., gdzie ustrzelił hat-tricka, a Anglicy byli bezradni wobec jego poczynań. Przez większość kariery był związany z MTK Budapeszt (328 spotkań i 238 bramek). Co ciekawe, pochodził z arystokratycznej rodziny, co nie odpowiadało komunistycznej władzy na Węgrzech. Gusztav Sebes nie chcąc tracić tak dobrego zawodnika, kazał nakręcić propagandowy film, na którym matka Nandora przedstawiona była jako przodownica pracy w cegielni.
Rudolf Hiden
Jeden z najlepszych bramkarzy w historii austriackiego futbolu Rudolf Hiden, karierę rozpoczynał jako napastnik. Jako junior Grazer AK zastąpił w bramce kontuzjowanego kolegę z drużyny i już tej bramki nie opuścił. Urodzony w 1909 r. Rudolf z Grazu przeniósł się do Wiener AC (118 meczów), gdzie szybko stał się ulubieńcem kibiców. W 1928 r. zadebiutował w reprezentacji, a od 1930 roku miał stałe miejsce w bramce Wunderteamu (20 występów). O jego klasie może świadczyć fakt, że słynny Herbert Chapman chciał go ściągnąć do Arsenalu, ale władze angielskiej federacji i związek piłkarzy uniemożliwiły transfer. Po pobycie w Wiedniu znalazł zatrudnienie w paryskim Racingu, gdzie osiągał kolejne sukcesy. Po aneksji Austrii przyjął francuskie obywatelstwo i zagrał nawet jeden mecz w reprezentacji Trójkolorowych. Ciekawostką jest fakt, że w czasie II wojny światowej zajmował się szkoleniem fizycznym rekrutów w armii francuskiej.
Przeczytaj także:
GRZEGORZ IGNATOWSKI
Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE