Muzyka i futbol. Związki słynnych muzyków z piłką nożną. Część 1 – świat

Czas czytania: 9 m.
0
(0)

Zapewne dla większości czytelników Retro Futbol piłka nożna jest ważną częścią życia. Wypełnia ich wolny czas, budzi emocje, daje radość, ale i doprowadza do smutku i złości. Fani futbolu z zapartym tchem śledzą losy swoich drużyn, namiętnie oglądają mecze, śledzą wyniki, czytają i rozmawiają o naszej ukochanej dyscyplinie. Piłka nożna przenika do innych dziedzin życia.

Często wielcy artyści przyznają się do swej piłkarskiej fascynacji, czasem czerpią z niej inspirację. W tym tekście opiszemy związki piłkarstwa ze światem muzyki. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to dwa odległe światy. Niekiedy jednak piłka i muzyka mają ze sobą trochę wspólnego.

REKLAMA 2
Muzyka i futbol. Związki słynnych muzyków z piłką nożną. Część 1 – świat 3

The Beatles

Absolutna legenda. Powiedzieć, że to jeden z największych zespołów w historii, to jakby nie powiedzieć nic. Źródło inspiracji dla późniejszych twórców. Bez Beatlesów muzyka nie byłaby taka sama. Żaden zespół muzyczny nie zapisał się tak mocno w powszechnej świadomości, nie wywalczył sobie tak istotnego miejsca w światowej popkulturze.

Popularnością, którą zyskali John Lennon, Paul McCartney, George Harrison i Ringo Starr mogą poszczycić się tylko najwięksi piłkarze, jak Pele, Maradona czy Messi. Ten wielki muzyczny kwartet założony został w Liverpoolu, mieście mocno kojarzącym się z futbolem. To z tej miejscowości pochodzą dwa duże kluby – sześciokrotny zdobywca Pucharu Europy, Liverpool FC oraz mniejszy, ale mający duże znaczenie dla angielskiego piłkarstwa Everton, jeden z tych klubów, które zakładały ligę angielską w 1888 roku.

Czy John, Paul, George lub Ringo kibicowali któremuś z tych klubów? Trudno znaleźć jakiekolwiek dowody, które miałyby na to wskazywać. Żaden z muzyków nie identyfikował się ani z „The Reds” ani też z „The Toffees”.

Nie wiemy w jakim stopniu interesowali się piłką nożną. Podobno McCartney widziany był na trybunach podczas finału Pucharu Anglii w 1968 roku, kiedy Everton rywalizował z West Bromem. Wybitny gitarzysta tak mówił o swoim podejściu do kibicowania na antenie Radia Merseyside:

Deal jest taki: mój ojciec urodził się w dzielnicy Everton, więc moja rodzina jest oficjalnie „Evertonians”. Jeśli Liverpool i Everton spotkają się kiedyś w finale FA Cup, lub gdy rozgrywane są derby, to trzymam kciuki za Everton. Jednak kiedy graliśmy koncert na Wembley, to zaprzyjaźniłem się z Kennym Dalglishem. Pomyślałem sobie wtedy, że będę wspierał obydwie drużyny. Nie obchodzą mnie te katolicko-protestanckie zaszłości. Gdybym jednak miał wybierać, to wybieram Everton.

Ringo Starr kojarzony był z klubem spoza Liverpoolu, konkretnie z Arsenalem. Wszystko dlatego, że jego ojczym pochodził z Londynu i zabierał przyszłego perkusistę na mecze przyjeżdzających na Anfield i Goodison „Kanonierów”. Synowie Starra zostali jednak fanami „The Reds”.

Gdy w 1967 roku argentyński Racing de Avellaneda pokonał Celtic, John Lennon podobno ucieszył się z porażki szkockiej drużyny. Tak przynajmniej miał wspomnieć w jednym z wywiadów. Faktem natomiast jest telegram, który Beatlesi wysłali dwa lata wcześniej do Billa Shankly’ego, trenera Liverpoolu, przed meczem o Puchar Anglii z Leeds United. Zapewnili, że będą oglądać mecz w telewizji i życzyli powodzenia. Trofeum trafiło do piłkarzy „The Reds”.

Piłkarskie akcenty pojawiały się czasem w twórczości słynnych muzyków. Na okładce solowego albumu Lennona „Walls and bridges” z 1974 roku widzimy rysunek wykonany w dzieciństwie przez artystę, przedstawiający akcję z meczu piłkarskiego. Podobno inspiracją była fotografia z finału Pucharu Anglii w 1952 roku, kiedy Arsenal rywalizował z Newcastle.

Na ostatnim albumie The Beatles – „Let It Be” z roku 1970 znalazł się z kolei krótki utwór „Dig It”, w którym wymienione zostało nazwisko Matta Busby’ego, legendarnego trenera Manchesteru United, a  wcześniej piłkarza Manchesteru City i Liverpoolu.

Największym, najpowszechniejszym skojarzeniem Beatlesów z piłką nożną jest chyba piosenka „Yellow Submarine” z albumu pod tym samym tytułem z roku 1969. Przydomek „Żółta Łódź Podwodna” przylgnął bowiem do Villarealu, hiszpańskiego klubu od dawna liczącego się na międzynarodowej arenie, triumfatora Ligi Europy w 2021 roku. Więcej na ten temat pisał na łamach naszego portalu Dominik Górecki w artykule „Odrobina Beatlesów w futbolu, czyli Żółta Łódź Podwodna jest prawdziwa”.

Inny z naszych redakcyjnych kolegów, Rafał Gałązka szeroko pisał o piłkarskich związkach zespołu The Beatles z piłką nożną dla portalu Futbolowa Rebelia w tekście „Co łączyło The Beatles z futbolem?”, który polecamy i do którego odsyłamy po więcej informacji.

The Rolling Stones 

Nikomu nie trzeba przedstawiać także innego muzycznego giganta w Wysp Brytyjskich – zespołu The Rolling Stones. Grupa narodziła się na początku lat 60. W pierwszym okresie działalności zespół wykonywał kompozycje zaczerpnięte z repertuaru innych artystów, głównie bluesowych i rhythmandbluesowych.

Od roku 1965 w ich twórczości zaczęły dominować dzieła tworzone przez Micka Jaggera i Keitha Richardsa. Wówczas kariera założonego w Londynie kwintetu zaczęła nabierać rozpędu. W końcu podbili świat, między innymi utworem „I Can’t Get No/Satisfaction”, który stał się jednym z hymnów rockowego pokolenia.

Wokalista grupy, wspomniany Mick Jagger, w przeciwieństwie do muzyków The Beatles, otwarcie przyznaje się do bycia piłkarskim kibicem. Kiedy w 2018 roku na rosyjskich boiskach odbywały się finały mistrzostw świata, Stonesi zaplanowali trasę koncertową w taki sposób, by ich występy nie kolidowały z meczami reprezentacji Anglii. Gazeta „Daily Mirror” cytowała osobę blisko związaną z zespołem:

Gdy tylko zaczęli planować trasę, pierwszą rzeczą, o jakiej pomyśleli, była piłka nożna. Wszyscy ją uwielbiają, a w szczególności Mick. Upierał się, żeby dni wolne zbiegły się w czasie z meczami Anglików.

Jagger oglądał z trybun bodaj najsłynniejszy mecz tamtego mundialu. Pojawił się w Belo Horizonte na półfinale, w którym Brazylia przegrała z Niemcami aż 1:7. Była to najbardziej przykra porażka w dziejach brazylijskiego futbolu, obok przegranego spotkania z Urugwajem w ramach rywalizacji o tytuł mistrza świata w 1950 roku na Maracanie.

Brazylijscy kibice obwinili nawet wokalistę o to, że… przyniósł ich drużynie pecha. Mick kibicował bowiem ekipie „Canarinhos”. Fani najbardziej utytułowanej reprezentacji w historii mundialu powoływali się na fakt, jakoby zespoły wspierane przez Jaggera szybko odpadały z rozgrywek.

Artysta odniósł się nawet do tych oskarżeń, lecz zrobił to w humorystycznym tonie, żartując w rozmowie z gazetą „The Sun”, że może wziąć na siebie odpowiedzialność wyłącznie za pierwszą bramkę.

Nawet gdyby Jagger rzeczywiście był winny tamtego niepowodzenia brazylijskich piłkarzy, kibice mający w pamięci wybitne dzieła jego zespołu z pewnością by mu wybaczyli. Żal po piłkarskich porażkach w końcu mija, a wielkie muzyczne utwory pozostają z nami na zawsze.

Pink Floyd

Pora na zespół z nurtu rocka progresywnego. Grupa założona została w 1965 roku w Londynie. Była pionierem w dziedzinie czynienia z koncertów wielkich artystycznych widowisk wykraczających poza muzykę. Członkowie ulubionego zespołu autora tego tekstu byli inspiracją dla wielu wspaniałych artystów na czele z Genesis, Yes czy Davidem Bowie’m.

Kilka ich płyt zapisało się nie tylko w muzyce, ale ogólnie w światowej kulturze. Okładki albumów „The Wall”, „The Dark Side of The Moon” czy „Wish You Were Here” znane są także wielu osobom nieinteresującym się muzyką. Pierwsze z wymienionych dzieł zostało nawet zekranizowane przez Alana Parkera.

Jeśli chcemy poszukać w twórczości Pink Floyd akcentów piłkarskich, musimy sięgnąć po album „Meddle” z 1971 roku. Znalazł się na nim utwór „Fearless”, w który zostały wplecione głosy kibiców Liverpoolu śpiewających klubowy hymn „You’ll Never Walk Alone” – piosenkę z musicalu Carousel z 1954 roku, wykonywaną później głównie przez zespół Gerry and the Pacemakers, ale też przez takich artystów jak Frank Sinatra czy Elvis Presley.

Sam tytuł miał piłkarskie pochodzenie. Słowo „nieustraszony” było bowiem używane w futbolowych kręgach i stanowiło synonim słowa „świetny”. Doszukiwano się w tekście odniesień do Syda Barretta, kolorowego ptaka, członka Pink Floyd do roku 1968.

Zarówno on, jak i większość pozostałych muzyków brytyjskiej grupy, nie byli zbyt mocno kojarzeni z piłką nożną. Roger Waters, David Gilmour i Richard Wright nie mieli poważnych związków z tą dyscypliną. Tego samego nie można powiedzieć o Nicku Masonie. Perkusista Floydów uratował przed upadkiem Bolton Wanderers. Kilka lat temu angielski klub popadł w poważne tarapaty. Groziło mu nawet zniknięcia z mapy piłkarskiego świata. Uratowała go grupa Football Ventures, za którą stał właśnie Mason. W 2019 roku klub wykupiony został za 10 milionów funtów.

Cieszymy się, że możemy przywrócić ten wspaniały klub piłkarski na właściwe miejsce – napisano w oświadczeniu wydanym przez Football Ventures po wykupieniu Boltonu.

The Cure

W 1953 roku Blackpool FC pokonało Bolton Wanderers i zdobyło Puchar Anglii. Sześć lat później właśnie w Blackpool na świat przyszedł Robert Smith, który w latach 70. założył zespół The Cure.

Wspomniane miasto jest największym morskim kurortem Wielkiej Brytanii. Trochę mroczne, jak muzyka opisywanej grupy. Richard Carman tak pisał o nim w biografii Roberta Smitha:

Morze ma tu kolor granitu, a brudne fale zmywają dwa razy dziennie zamki z piasku. Blackpool wygląda jak piosenki Morrisey’a: „nadmorskie miasteczko, które zapomnieli zamknąć”.

Smith wraz z rodziną wyprowadził się z Blackpool już w wieku trzech lat. Zespół narodził się w Crowley. Nim to nastąpiło, młody Robert był zafascynowany muzyką. Miłością do niej zaraził go starszy brat. Oczarowali go Rolling Stonesi, Jimi Hendrix i, przede wszystkim, David Bowie.

Ale muzyka nie była jedyną pasją Smitha. Bliski jego sercu był także futbol. Jako 15-latek, późniejszy wokalista The Cure grał w piłkę na pozycji skrzydłowego w młodzieżowej drużynie Wasps. Podobno wielkiego talentu do sportu nie miał. Kiedy trener z niego zrezygnował, Smith odstawił piłkę i chwycił za gitarę. W tej dziedzinie zaprezentował zdecydowanie większe umiejętności.

Opowiadał, że futbol zawsze miał duże znaczenie nie tylko dla niego, ale dla całego zespołu. Dlatego też muzycy The Cure starali się planować trasy koncertowe po turniejach o mistrzostwo świata i Europy.

Smith jest kibicem Queens Park Rangers. W młodości bywał na trybunach stadionu Loftus Road. Przyznaje, że to dzięki ojcu i bratu, bowiem oni też trzymali kciuki za drużynę z zachodniego Londynu.

Jako artysta Robert Smith rozpalał serca fanów, jego teksty i kompozycje budziły duże emocje. Wraz z kolegami wniósł do muzyki bardzo wiele, stworzył coś wyjątkowego, nietuzinkowego. Zespół odnalazł się w wielu gatunkach, tworzył nową falę, był jednym z pionierów rocka gotyckiego. Słuchając The Cure, nie możemy więc żałować, że Smithowi nie powiodło się w karierze piłkarskiej.

Oasis

Bardzo mocne związki z piłką nożną ma założony w 1991 roku z Manchesterze zespół Oasis. Mało która grupa muzyczna jest tak silnie kojarzona z futbolem. Wszystko za sprawą miłości braci Gallagherów, Liama i Noela, do Manchesteru City.

Dzieciństwo mieli trudne. Byli bici przez ojca. Życiowe przeciwności nie przeszkodziły im jednak w pielęgnowaniu uczuć do klubu z niebieskiej części miasta. Już w młodości nawiązywali kontakty z ultrasami „The Citizens”.

Później, już jako znani muzycy, często zabierali głos w sprawie swej ukochanej drużyny. Ich wypowiedzi wiele razy były mocne, wyraziste, a nawet niewybredne, ocierające się o wulgarność. Zdarzało się, że atakami Gallagherów padały wielkie postaci angielskiej piłki. Przykładowo o Johnie Terrym, legendarnym obrońcy londyńskiej Chelsea, Noel powiedział w wywiadzie dla Football365, że jest płaczusiem i ma śmieszne oczka.

W ogniu krytyki ze strony braci znajdowali się także trenerzy sir Alex FergusonArsene Wenger. Oczywiście tego typu wypowiedzi budziły szacunek wśród kibiców City. W 2012 roku Liam Gallagher pojawił się na trybunach Estadio Santiago Bernabeu podczas meczu Ligi Mistrzów, w którym Manchester City mierzył się z Realem Madryt.

Muzyk nie obejrzał jednak meczu do końca, bowiem… został wyrzucony z trybun stadionu w stolicy Hiszpanii. Tak przynajmniej podawał madrycki dziennik „AS”. Brytyjska gazeta „The Sun” pisała, że artysta opuścił dalszą część meczu z własnej woli. Jeśli wierzyć hiszpańskim dziennikarzom, Gallagher zasiadł w sektorze kibiców gospodarzy, krzyczał i obrażał sympatyków „Królewskich”. Był uspokajany przez policję.

Oasis cieszy się dużą popularnością nie tylko wśród kibiców. Także wielu piłkarzy utożsamia się z tym zespołem. Należy do nich choćby słynny napastnik Juventusu i reprezentacji Włoch Alessandro Del Piero, który nawet wystąpił w jednym z teledysków grupy.

Wielkim wyrazem uznania dla zespołu ze strony kibiców jest świętowanie sukcesów Manchesteru City poprzez śpiewanie bodaj największego hitu Oasis – „Wonderwall”. Chóralne śpiewy niosą się po trybunach, kiedy „Obywatele” sięgają po krajowe trofea.

Elton John

Urodzony w 1947 roku piosenkarz zasłynął z wielu przebojów od lat płynących z radiowych głośników. Znaczącą kartę zapisał też w świecie piłki nożnej. Od dzieciństwa był kibicem Watford FC. Na tym jednak nie kończy się jego piłkarska działalność. W 1976 roku kupił swój ukochany klub. Watford grał wówczas w czwartej lidze.

Artysta pełnił funkcję właściciela klubu do 1987 roku. Dekadę później ponownie kupił jego akcję. W roku 2002 zrezygnował z części akcji i zachował pakiet mniejszościowy. Był w klubie jeszcze przez sześć lat, aż zdecydował się na odejście. Był niezadowolony z sytuacji, jaka wtedy panowała w drużynie.

Z Eltonem Johnem u steru Watford FC awansował do pierwszej ligi, w sezonie 1982/1983 zdobył wicemistrzostwo Anglii, a w kolejnym dotarł do finału krajowego pucharu. Nic więc dziwnego, że piosenkarz został uhonorowany.

W 2014 roku jego imieniem nazwano trybunę honorową na stadionie Watfordu. Jej otwarcie miało miejsce przed spotkaniem ligowym przeciwko Wigan, wygranym przez „Szerszenie” 2:1. Twórca przeboju „Sacrifice” nie krył wzruszenia, mówiąc:

Dziękuję wam wszystkim. To jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Zacząłem chodzić na mecze zespołu, gdy miałem sześć lat i nigdy nie przyszło mi na myśl, że będę miał trybunę swojego imienia.

Julio Iglesias

Z Wysp Brytyjskich przenosimy się do Hiszpanii. W 1943 roku w Madrycie na świat przyszedł Julio Iglesias. Jest jednym na najsłynniejszych artystów z Półwyspu Iberyjskiego. Wrażenie robi nie tylko popularność jego utworów, ale także liczba języków, w jakich nagrywał płyty. Śpiewał po hiszpańsku, katalońsku, francusku, włosku, angielsku, niemiecku i portugalsku.

Zanim rozpoczęła się jego wielka kariera muzyczna, działał w dwóch innych dziedzinach. Jedną z nich było prawo. Ojciec, który był cenionym lekarzem bardzo chciał, by jego syn w przyszłości został prawnikiem. Młody Julio studiował ten kierunek, a w przerwach między nauką poświęcał się piłce nożnej.

Futbol wskazał mu ksiądz prowadzący zajęcia chóru, do którego Iglesias się nie dostał. Wtedy nikt nie spodziewał się, że wkrótce zostanie wielkim artystą. Zdecydowanie bliżej było mu do kariery piłkarskiej, zwłaszcza, że dostąpił zaszczytu założenia koszulki wielkiego Realu Madryt. Wprawdzie nie grał jeszcze w pierwszej drużynie „Królewskich”, ale podobno przejawiał duży talent. Był brakarzem.

REKLAMA 2
Muzyka i futbol. Związki słynnych muzyków z piłką nożną. Część 1 – świat 4

Niestety, w 1963 roku wydarzyło się coś, co przekreśliło nadzieję na wielkie futbolowe sukcesy. Samochód, którym Julio jechał wraz z przyjaciółmi uderzył w drzewo. Iglesias przez tydzień pozostawał w śpiączce. Był częściowo sparaliżowany. Istniała poważna obawa, że nie będzie już chodził. Jednak żmudna rehabilitacja przyniosła efekty. Późniejszy gwiazdor wrócił do zdrowia. 

Gdy jeszcze przebywał w szpitalu, pielęgniarka przyniosła mu gitarę. Zaczął komponować melodie i pisać teksty. Tak narodziła się jego nowa pasja. Był to początek wielkiej kariery. Od tej chwili życie Hiszpana wypełniała muzyka. Stał się jednym z najpopularniejszych hiszpańskich piosenkarzy. Jak wiele osiągnąłby w futbolu, gdyby nie wypadek? Tego już nigdy się nie dowiemy.

Zakończenie

To tylko wybrane związki słynnych muzyków z piłką nożną. Może nie było ich wiele, ale przyznać trzeba, że te dwie dziedziny jednak czasem się przenikają. To pokazuje, że futbol jest ważny dla świata, pojawia się w twórczości artystów, rozpala emocje w ludziach związanych z innymi branżami. Tu skupiliśmy się na zagranicznych muzykach. W kolejnej części postaramy się opisać polską scenę pod kątem związków z piłkarstwem.

Źródła:

  • Wacław Panek – „Encyklopedia muzyki rozrywkowej”
  • „Ilustrowana rock encyklopedia” – praca zbiorowa
  • Richard Carman – „Robert Smith. The Cure”
  • “Teraz Rock” – wydanie specjalne o zespole Pink Floyd – praca zbiorowa
  • „Kim jest ten sukinsyn w czerni?” – artykuł Marcina Marszałka na portalu The Cure pl
  • Interia.pl
  • Polsat Sport pl
  • Onet Sport
  • SportoweFakty.pl
  • Muzotakt.pl  

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Grzegorz Zimny
Grzegorz Zimny
Absolwent pedagogiki na Uniwersytecie Rzeszowskim. Fan historii sportu, ze szczególnym uwzględnieniem piłki nożnej. Pisał teksty dla portalu pubsport.pl. Od 2017 roku autor artykułów na portalu Retro Futbol, gdzie zajmuje się zarówno światową piłką nożną, jak i historiami z lokalnego, podkarpackiego podwórka, najbliższego sercu. Fan muzyki rockowej i książek.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!