Dzisiaj jest 15 maja, czyli najważniejszy dzień w sezonie, zakończenie ligi. To właśnie w tę niedzielę dowiemy się, kto zostanie mistrzem Polski, a kto zagra w pucharach. Redakcja Retro Futbol podjęła się wybrania jedenastki najlepszych obcokrajowców, którzy występowali w naszej lidze. Głosowanie nie było jednomyślne, dlatego właśnie było ciekawe. Zapraszamy do zapoznania się z wyborami!
BRAMKARZ:
Jan Mucha – Legia Warszawa od czasów Artura Boruca nie może narzekać na obsadę bramki. ,,Borubar” i jego następca Łukasz Fabiański dziś są bramkarzami klubów Premier League. ,,Wojskowi” trampoliną wybijającą do ligi angielskiej byli także dla Jana Muchy. 575 minut bez puszczonej bramki w 2007 roku stawia go obok innych świetnych golkiperów Legii: Władysława Grotyńskiego (762 minuty), Dušana Kuciaka (759) i Grzegorza Szamotulskiego (638).
Przez pierwsze czternaście miesięcy pobytu w stolicy, Słowak był tylko zmiennikiem Fabiańskiego. Kiedy ,,Fabian” trafił do Arsenalu, Mucha wskoczył do bramki Legii i strzegł jej przez cztery lata. W 2010 roku opuścił polską ligę i tak jak Boruc oraz Fabiański przeniósł się do Anglii. W Evertonie był jednak tylko zmiennikiem Tima Howarda. W ciągu trzech lat rozegrał ledwie dwa ligowe mecze. Pozycja rezerwowego w klubie nie przeszkadzała mu być pierwszym golkiperem reprezentacji Słowacji. W 2010 reprezentował swój kraj na mundialu w RPA. Dziś broni barw Slovanu Bratysława.
OBROŃCY:
Dickson Choto – dwanaście lat gry w Ekstraklasie, 167 meczów, trzy kluby i dwa mistrzostwa. Przygoda Dicksona Choto z polską ligą zaczęła się wiosną 2001 roku, kiedy to kupił go Górnik Zabrze. W ciągu półtora roku piłkarz z Zimbabwe zagrał raptem dwanaście meczów w lidze. Sezon 2002/2003 spędził w Pogoni Szczecin, gdzie uzbierał tylko dziesięć meczów. Mimo to Legia zaufała mu. W Warszawie Choto miewał różne okresy: był filarem defensywy i jednym z najlepszych stoperów w kraju. Walczył też z kontuzjami, by pod koniec trwającego dekadę pobytu w Legii ustąpić placu młodszym kolegom. Aż dziw bierze, że w słabej reprezentacji Zimbabwe wystąpił tylko siedmiokrotnie.
Manuel Arboleda – kolumbijski obrońca przez osiem lat cieszył nas swoją grą. Nie każdy był fanem jego talentu, jednak każdy z nas lubił sympatycznego „Mańka”, który był podporą drużyny Zagłębia Lubin, zdobywającego mistrzostwo Polski w sezonie 2006/07. Ten sam wyczyn powtórzył w Lechu Poznań. 154 mecze w Ekstraklasie, 16 bramek, przepiękne chwile w Lidze Europy. Bo kto nie pamięta bramki zdobytej przeciwko Manchesterowi City po „ping-pongowej” akcji? Swego czasu zadeklarował nawet chęć gry w reprezentacji Polski, jednak kancelaria prezydencka odrzuciła jego wniosek. Była to bardzo dziwna decyzja, patrząc na to, iż mieszkał od ośmiu lat w naszej ojczyźnie. Po zakończeniu kariery otworzył swój interes w Kolumbii. Obecnie jest skautem Lecha Poznań.
Cléber – 11 czerwca 2006 roku Wisła pozyskała klasowego stopera, jakim był niewątpliwie Cléber Guedes de Lima. Miał mocne wejście w ligę, w meczu przeciwko Górnikowi Zabrze już w 22 minucie spotkania zdobył swoją pierwszą bramkę! Wspaniały debiut, bo któż nie chciałby taka przywitać się z kibicami? W tym samym sezonie został wybrany najlepszym obcokrajowcem Ekstraklasy. Rok po mistrzowskim sezonie Zagłębia Lubin, to właśnie Brazylijczyk mógł świętować mistrzostwo z „Białą Gwiazdą”. Dla klubu z Krakowa rozegrał 73 spotkania, dziesięciokrotnie umieszczając piłkę w siatce przeciwnika. Najważniejszym golem okazała się zwycięska bramka przeciwko Barcelonie w ramach III rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów. W sumie zdobył trzy mistrzostwa z Wisłą, w międzyczasie robiąc sobie przerwę na Rosję, gdzie reprezentował Terek Grozny. Zmuszony został do przedwczesnego zakończenia swojej kariery ze względu na uraz kręgosłupa, którego doznał podczas meczu z Lechem Poznań, a sprawcą całego zdarzenia był Joël Tshibamba. Jego syn Lucas Guedes trenuje obecnie w drużynie rezerw poznańskiej drużyny.
POMOCNICY:
Mauro Cantoro – do Ekstraklasy zdecydowanie bliżej było Brazylijczykom niż Argentyńczykom. Kiedy jednak nad Wisłą pojawił się już jakiś rodak Diego Maradony, to prezentował wysoki poziom. Mauro Cantoro trafił do Wisły Kraków w październiku 2001 roku. Wtedy to zaczęła budować się wielka drużyna, której apogeum możliwości była pamiętna kampania w Pucharze UEFA z sezonu 2002/2003. ,,Biała Gwiazda” gromiła dużo słabsze zespoły Glentoranu i Primorje. Najbardziej pamiętne były jednak boje z Schalke oraz dwiema wielkimi włoskimi firmami, tj. Parmą i Lazio. Różnice w ofensywie robili Maciej Żurawski, Marcin Kuźba, Kamil Kosowski i Kalu Uche, natomiast Mauro Cantoro do spółki z Mirosławem Szymkowiakiem i Pawłem Strąkiem rywalizowali w środku pola. Nieuniknione były zagraniczne transfery gwiazd tamtej ekipy. Niektórzy – jak Kuźba czy Strąk – kompletnie się pogubili. Mauro Cantoro tymczasem został i nadal walczył o realizację marzeń Bogusława Cupiała, tj. grę Wisły w Lidze Mistrzów. Żurawskiego zastąpił Brożek, Kosowskiego Zieńczuk, Jopa Kłos, a Szymkowiaka Sobolewski. Znowu się nie udało. 31 grudnia 2009 roku przygoda Cantoro z Wisłą dobiegła końca. Przygoda okraszona pięcioma mistrzostwami Polski.
Aleksandar Vuković – jak zostać legendą w zagranicznym klubie? Grać jak najlepiej, a po zakończeniu kariery zostać przy drużynie, ale już w innej roli. Tak właśnie wygląda relacja Aleksandara Vukovicia z Legią Warszawa. Wszystko zaczęło się w 2001 roku, kiedy to Serba ściągnął do Legii Dragomir Okuka. Rok później obaj panowie świętowali zdobycie mistrzostwa Polski i Pucharu Ligi. Latem 2004 roku Vuković odszedł z klubu. Marka nowego pracodawcy nie powalała na kolana, bowiem był nim grecki Ergotelis. W 2005 roku ,,Aco” ponownie zawitał do stolicy i w 2006 roku po raz drugi w karierze zdobył z ,,Wojskowymi” mistrzostwo kraju. Sternikiem drużyny był wówczas Dariusz Wdowczyk. Jego następcą został w 2007 roku Jan Urban. Jedną z jego pierwszych decyzji było powierzenie Vukoviciowi opaski kapitana. Wszystko wskazywało na to, że ,,Vuko” prawdopodobnie zakończy karierę. Przedłużające się negocjacje w sprawie nowego kontraktu zakończyły się rozwiązaniem starego i ponowną, krótką przygodą Serba w Grecji. W Iraklisie także się nie sprawdził i znowu wrócił do Polski. Tym razem jego pracodawcą została Korona Kielce. Vuković spędził tam cztery lata i błyskawicznie stał się mentalnym przywódcą zespołu. Dziś, trzy lata po zawieszeniu butów na kołku, znowu jest w Legii. Piastuje funkcję asystenta Stanisława Czerczesowa.
Kalu Uche – relacje Kalu Uche z Wisłą Kraków niemal od samego początku były trudne, bowiem klub chciał budować swoją potęgę z Nigeryjczykiem, natomiast on chciał wejść na wyższy poziom w zupełnie innym środowisku. Konfliktzawodnika z Wisłą musiała rozstrzygać FIFA. Uche piłkarzem był świetnym, jednak przy pierwszej nadarzającej się okazji czmychał z Krakowa. Najpierw do Bordeaux, gdzie nie sprawdził się na wypożyczeniu. Po kolejnej nieudanej walce ,,Białej Gwiazdy” o Ligę Mistrzów, Uche prysnął do Almerii. Tam spędził aż sześć lat, strzelając gole największym hiszpańskim firmom. Grą na Półwyspie Iberyjskim utorował sobie drogę do zaistnienia w reprezentacji, która na brak ofensywnego potencjału nigdy nie narzekała. Na mundialu w RPA był chyba jedynym nigeryjskim zawodnikiem, który nie mógł wstydzić się swojego występu. W trzech meczach zdobył dwa gole. Od kilku lat wędruje po klubach, często zahaczając o Hiszpanię. W 2016 roku wrócił tam, gdzie czuł się najlepiej, czyli do Almerii.
Miroslav Radović – sprzedanie Serba przez Legie Warszawa do Chin, było dla większości, prawie wszystkich kibiców niezrozumiałą decyzją. „Rado” przychodził do Polski jako solidny zawodnik Partizana Belgrad, z którym zdobył mistrzostwo tamtejszej ligi. W klubie „Wojskowych” miewał lepsze, jak i gorsze mecze. Stał się jednak symbolem tego klubu, prawdziwą ikoną, którą jest do dziś. Świetne mecze rozgrywane w Lidze Europy i ten duet Radović – Ljuboja. Kto tego nie przeżył, niech żałuje. Dziesiątka, skrzydłowy, a nawet napastnik. 227 spotkań w Ekstraklasie, 54 bramki, 46 asyst! Nieoceniony członek zespołu, człowiek, który potrafił zrobić różnicę. Pomocnik roku w Ekstraklasie, piłkarz roku, obcokrajowiec roku, dwukrotny mistrz naszego kraju, pięciokrotnie wznosił Puchar Polski i raz Superpuchar. Lepszego podsumowania nie potrzeba. Obecnie reprezentuje barwy słoweńskiego klubu FK Olimpija Ljubljana.
Takesure Chinyama – napastnik z Zimbabwe spędził w Warszawie cztery lata. Przez większość tego czasu kibice Legii narzekali na Chinyamę: że ma technikę niczym gracz ligi okręgowej, że marnuje wyśmienite sytuacje. Prawda jest jednak taka, że dziś Nemanja Nikolić zostanie pierwszym od siedmiu lat królem strzelców Ekstraklasy z Legii Warszawa. Ostatnim był właśnie Chinyama, który w latach 2007-2009 jako jedyny potrafił dotrzymywać kroku znajdującemu się w życiowej formie Pawłowi Brożkowi. Nie ma się też, co oszukiwać – pobyt czarnoskórego napastnika w Legii był najlepszym okresem w jego karierze. Przez jej większość włóczył się po Zimbabwe i RPA. W 2016 roku wrócił do Polski, a konkretnie do klubu kochającego czarnoskórych graczy tak samo jak swego czasu Pogoń Szczecin kochała Brazylijczyków. Czy Takesure zakończy karierę z LZS Piotrówka?
Artjoms Rudnevs – kałasznikow z Łotwy, który często podkreślał swoje rosyjskie pochodzenie, zmieniając między innymi wymowę swojego nazwiska na „Rudniew”. Wróżono mu karierę nawet większą niż Robertowi Lewandowskiemu. Okazał się strzałem w dziesiątkę, transferem Lecha Poznań, którego oczekiwano. W 56 meczach zdobył 33 bramki. Nikt jednak nie zapomni tego, co wyczyniał w pamiętnej przygodzie Lecha Poznań w Lidze Europy. Trzy bramki strzelone Juventusowi Turyn – widok, którego nigdy się nie zapomni. Szczególnie tej ostatniej, lewą nogą z dystansu. Do Niemiec odchodził jako Król Strzelców Ekstraklasy z 22 trafieniami na swoim koncie. Obecnie reprezentuje barwy Hamburga, jednak mówi się, iż trafi do Darmstadt, gdzie będzie mieć szansę na regularną grę.
Stanko Svitlica – w Polsce stał się niekwestionowaną gwiazdą, którą od pierwszego wejrzenia pokochali kibice. Stanko w Ekstraklasie strzelił 40 bramek w 60 spotkaniach. Był pierwszym obcokrajowcem, który zdobył tytuł króla strzelców naszej rodzimej ligi. W dużej mierze przyczynił się do mistrzostwa kraju, strzelając najważniejszego gola z Wisłą, nota bene dającego tytuł Legii. Nigdy wcześniej, ani później nie zrobił większej kariery. Warszawa okazała się dla niego magicznym miejscem. Kibice z dumą na stadionie śpiewali „Stanko Svitlica, kocha Cię cała stolica”. Po nieudanej przygodzie w Niemczech wrócił do Polski, jednak nie do „Wojskowych” tylko do klubu „Białej Gwiazdy”, nie zabawił tam jednak zbyt długo. Obecnie Stanko mieszka w Belgradzie, gdzie pomaga swojemu przyjacielowi, który jest menadżerem piłkarskim.
SEBASTIAN CHROSTOWSKI, MARIUSZ ZIĘBA
Obserwuj @retro_magazyn Obserwuj @SebChrostowski Obserwuj @ma_zieba
OBSERWUJ NAS NA INSTAGRAMIE! POLUB NAS NA FACEBOOKU!