Ostatni taki sukces – Olympique Marsylia w finale Ligi Europy w sezonie 2017/2018

Czas czytania: 5 m.
5
(4)

Kilka dni przed powstaniem niniejszego tekstu Olympique Marsylia przegrał po rzutach karnych z Rennes i odpadł z Pucharu Francji już w 1/16 finału. Ostatni triumf w tych rozgrywkach marsylski klub odniósł w 1989 roku. Na mistrzostwo Francji czeka natomiast już czternaście lat. Ostatnie czasy nie są więc przyjemne dla fanów OM. Dlatego przypominamy wyjątkowy sezon 2017/2018, który przyniósł awans do finału Ligi Europy.

Francuski gigant

Obecnie zdecydowanie najmocniejszym francuskim klubem jest Paris Saint-Germain. Drużyna ze stolicy w ostatnich jedenastu latach aż dziewięciokrotnie sięgała po mistrzostwo kraju. Z reguły PSG także dochodzi najdalej w europejskich pucharach, lecz na międzynarodowej arenie ciągle nie potrafi zaspokoić ambicji bogatych właścicieli.

To, co nie udało się paryżanom, osiągnęli marsylczycy. W 1993 roku Olympique wygrał pierwszą edycję Ligi Mistrzów, pokonując w finale AC Milan. Gdy spojrzymy na tabelę wszech czasów (opublikowaną przed rozpoczęciem sezonu 2023/2024 w Skarbie Kibica lig zagranicznych „Przeglądu Sportowego”), zauważymy, że to właśnie OM znajduje się na jej szczycie. Wielki rywal tego klubu zajmuje dziewiąte miejsce.

Les Olympiens to wielki klub – dziewięciokrotny mistrz Francji, dziesięciokrotny zdobywca krajowego pucharu. Dwa lata przed wspomnianym europejskim trumfem marsylczycy doszli do finału najważniejszych kontynentalnych rozgrywek klubowych (rozgrywanych jeszcze pod szyldem Pucharu Europy Mistrzów Krajowych), ale przegrali po karnych z Crveną Zvezdą Belgrad.

Trudne czasy 

O takich sukcesach fani OM mogą dziś tylko pomarzyć. Największe europejskie kluby odjechały nie tylko Marsylii, ale w ogóle drużynom francuskim, może z wyjątkiem PSG, chociaż stołeczny klub także nie potrafi osiągnąć na międzynarodowej arenie czegoś wielkiego.

Występy na krajowym podwórku również nie zmuszały kibiców z miasta leżącego nad Morzem Śródziemnym do otwierania szampanów. Dwa poprzednie sezony kończyły się wprawdzie miejscami na podium, ale do upragnionego mistrzostwa brakowało bardzo dużo.

Wiosną drużynę prowadzoną przez Gennaro Gattuso czeka jeszcze rywalizacja w fazie pucharowej Ligi Europy (w grupie Marsylia zajęła drugie miejsce za Brighton), gdzie rywalem w walce o awans do 1/8 finału będzie Szachtar Donieck.

Wspomniany we wstępie pucharowy mecz z Rennes był dla kibiców OM bardzo smutny. Takich spotkań było zresztą więcej. Grę Marsylii ogląda się trudno, nie ma w niej polotu, a piłkarzom brakuje nie tylko umiejętności, ale też charyzmy i charakteru. Mało jest w obecnej drużynie wyrazistych postaci. A takie w klubie były niemal zawsze, choćby szalony bramkarz Jaguare Bezerra de Vasconcelos, czy bliżsi naszym czasom Fabian Barthez, Jean-Pierre Papin, Laurent BlancDidier Deschamps. Barwni zawodnicy o silnych charakterach grali w Marsylii jeszcze kilka lat temu, gdy Olympique wchodził do finału Ligi Europy.

Walka w grupie

To była piękna przygoda. Sezon 2017/2018 okazał się dla Olympique Marsylia najlepszy od lat, jeśli chodzi o wyniki osiągane na europejskiej arenie. Zespół OM przystąpił do Ligi Europy jako piąta drużyna poprzedniej kampanii Ligue 1. Trenerem był Rudi Garcia, były piłkarz m.in. Lille. Jako szkoleniowiec zdobył on z tym klubem krajowy dublet w sezonie 2010/2011.

W składzie drużyny nie brakowało wyrazistych postaci, takich jak świetny bramkarz Steve Mandanda, Dimitri Payet, który w barwach „Trójkolorowych” błysnął na Euro 2016 we Francji, Luiz Gustavo mający za sobą występy w reprezentacji Brazylii, Valere Germain czy Florian Thauvin.

Marsylia trafiła do grupy I. Jej rywalami były austriacki Red Bull Salzburg, turecki Konyaspor i portugalska Vitoria Guimaraes. Zaczęło się od skromnego zwycięstwa na Stade Velodrome nad Turkami, którym jedynego gola strzelił Adil Rami.

Później przyszła porażka 0:1 w Salzburgu, ale w kolejnym spotkaniu marsylczycy wygrali u siebie 2:1 z Vitorią po trafieniach Lucasa Ocamposa i Maxime’a Lopeza. Wyjazdowy rewanż nie był już tak udany, Portugalczycy zwyciężyli bowiem 1:0.

Z Turcji zawodnicy Garcii przywieźli tylko remis 1:1. Również remis, tyle że bezbramkowy, padł w spotkaniu z Salzburgiem przed marsylską publicznością. Francuski zespół zdobył zatem osiem punktów, co dało mu drugie miejsce w grupie za Red Bullem i awans do fazy pucharowej. 

Droga do finału

W 1/16 finału rywalem Marsylii była portugalska SC Braga. Już pierwszy mecz, rozgrywany na Stade Velodrome, mocno przybliżył Francuzów do awansu. Zwyciężyli oni bowiem 3:0 po dwóch golach Germaina i jednym Thauvina. W rewanżu Portugalczycy wygrali, ale zaledwie 1:0.

W kolejnej fazie znów zadziałała siła Stade Velodrome. Dwie bramki Ocamposa i jedna Payeta złożyły się bowiem na zwycięstwo 3:1 nad Athletic Club. W Kraju Basków obaj zawodnicy strzelili po jednym golu i OM znów wygrało – tym razem 2:1.

Ćwierćfinał był szalony. W pierwszym spotkaniu jeszcze nie było wielkich fajerwerków, a Marsylia przegrała na wyjeździe z RB Lipsk 0:1. W rewanżu już po dziewięciu minutach kibice obejrzeli trzy gole, a francuska drużyna prowadziła 2:1. Już na samym początku goście strzelili gola, ale chwilę później był remis po samobójczej bramce Stefana Ilsankera, a zaraz potem gospodarze objęli prowadzenie po trafieniu Bouny Sarra.

Jeszcze przed przerwą wynik podkręcił Thauvin, lecz krótko po zmianie stron goście cieszyli się z gola kontaktowego, który w tamtym momencie dawał im awans, gdyż obowiązywała zasada bramek na wyjeździe. Na pół godziny przed końcem trafił jednak Payet, a w doliczonym czasie wynik został ustalony na 5:2. Stało się to w niecodziennych okolicznościach. Bramkarz gości przy rzucie rożnym dla swojej drużyny znalazł się w marsylskim polu karnym, zawodnicy OM przejęli piłkę i wyprowadzili świetny kontratak, który strzałem do pustej bramki zakończył Hiroki Sakai.

Niezwykle emocjonująca była również rywalizacja półfinałowa. Marsylii znów przyszło mierzyć się z Red Bullem Salzburg, za którego plecami ekipa Garcii znalazła się w grupie. Tym razem po golach Thauvina i Clintona N’jie OM wygrało 2:0.

Po dziewięćdziesięciu minutach rywalizacji w Salzburgu to Austriacy prowadzili 2:0, więc potrzebna była dogrywka. Na cztery minuty przed jej zakończeniem padła bramka decydująca o awansie Marsylii. Zdobył ją Rolando. Klub z Francji przegrał, ale cieszył się z wejścia do finału Ligi Europy.

Bez szans w finale

Finałowym przeciwnikiem OM było Atletico Madryt. Drużyna ze stolicy Hiszpanii grała w tamtym sezonie w Lidze Mistrzów, ale w grupie wyprzedziła tylko azerski Qarabaq, okazała się zaś słabsza od Romy i Chelsea.

Piłkarze Diego Simeone wiosną rywalizowali więc w fazie pucharowej Ligi Europy, a w drodze do finału tych rozgrywek eliminowali FC Kopenhaga, Lokomotiw Moskwa, Sporting CP i Arsenal. To hiszpański zespół był faworytem decydującego starcia.

Czy arena finału stanowiła atut Marsylii? Trudno powiedzieć. Spotkanie odbywało się bowiem na Parc OL w Lyonie, więc francuska drużyna grała co prawda w swoim kraju, lecz na stadionie Olympique Lyon, czyli jednego z największych rywali. Mecze zwane Choc des Olympiques są wszak klasykiem rozgrzewającym całą Francję.

16 maja 2018 roku o 20.45 holenderski sędzia Bjorn Kuipers rozpoczął mecz, który z trybun oglądało prawie 56 tysięcy widzów. Początek należał do Marsylii. Już w 4. minucie dobrą okazję zmarnował Germain. Później również atakowali gracze Rudiego Garcii.

Nic jednak z tego nie wynikało, a mecz z czasem zaczął się układać dobrze dla Atletico. Błąd w 21. minucie popełnił Andre Zambo Anguissa, a bramkę zdobył Antoine Griezmann, który urodził się 60 kilometrów od miejsca, w którym rozgrywano finał.

Na tym nie skończyły się jego popisy. Cztery minuty po rozpoczęciu drugiej połowy reprezentant Francji trafił po raz drugi, przerzucając piłkę nad Mandandą. Bolesny cios Marsylia otrzymała jednak już krótko po pierwszym golu, gdyż boisko z powodu kontuzji musiał opuścić Payet, filar francuskiej ekipy.

Nadzieja coraz bardziej ulatywała z serc kibiców OM. Olympique przegrywał dwiema bramkami, w dodatku grał bez kluczowego zawodnika. Na minutę przed końcem wynik ustalił kapitan Gabi. Wygrana 3:0 sprawiła, że Atletico trzeci raz w historii odniosło triumf w rozgrywkach Ligi Europy. W spotkaniu rozgrywanym na francuskiej ziemi bohaterem był Francuz, ale francuska drużyna przegrała.

Piękne chwile

Po przegranym finale zawsze nastaje smutek, zwłaszcza gdy porażka jest tak wysoka. Dla kibiców OM tamten sezon na europejskiej arenie był jednak wyjątkowy i zapewne będzie długo wspominany. Do tamtej pory ostatnim europejskim finałem klubu była przegrana rywalizacja o Puchar UEFA z Valencią w kampanii 2003/2004. Czternaście lat oczekiwania to długo, jak na tak wielki klub.

W lidze francuskiej Marsylia znalazła się na czwartym miejscu, dzięki czemu w kolejnym sezonie znów grała w Lidze Europy. Niestety nie udało się powtórzyć sukcesu. Olympique tym razem zaprezentował się na europejskiej scenie fatalnie.  Zajął ostatnie miejsce w grupie z Eintrachtem Frankfurt, Lazio i Apollonem Limassol, zdobywając zaledwie jeden punkt.

Dobry występ w rozgrywkach międzynarodowych Marsylia zaliczyła jeszcze w sezonie 2021/2022, dochodząc do półfinału pierwszej w historii edycji Ligi Konferencji Europy. W walce o finał nieznacznie lepszy okazał się Feyenoord.

Osiągnięcie to nie było tak efektowne, jak wyczyn z 2018 roku. Nie udało się awansować do finału, poza tym rozgrywki miały mniejszą renomę niż Liga Europy. Trzeba jednak i ten sukces docenić, gdyż w ostatnich latach wielu powodów do radości fani OM nie mieli.

Obecnie nie zanosi się na to, by takie sukcesy miały nadejść. Gdy w niniejszym tekście stawiana była kropka, Olympique Marsylia zajmował siódme miejsce w tabeli Ligue 1. Jak już wspomniano, drużynę czekają lutowe mecze 1/16 finału Ligi Europy. Fani marsylskiego klubu marzą o tym, by udało się powtórzyć wynik z opisywanego na naszych łamach sezonu.   

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 4

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Grzegorz Zimny
Grzegorz Zimny
Absolwent pedagogiki na Uniwersytecie Rzeszowskim. Fan historii sportu, ze szczególnym uwzględnieniem piłki nożnej. Pisał teksty dla portalu pubsport.pl. Od 2017 roku autor artykułów na portalu Retro Futbol, gdzie zajmuje się zarówno światową piłką nożną, jak i historiami z lokalnego, podkarpackiego podwórka, najbliższego sercu. Fan muzyki rockowej i książek.

Więcej tego autora

Najnowsze

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...

Siatkarski klasyk w Rzeszowie – wizyta na meczu Asseco Resovia – PGE GiEK Skra Bełchatów

Siatkarskie mecze pomiędzy Resovią a Skrą Bełchatów od lat uznawane są za jeden z największych klasyków. Kluby te walczyły o największe laury, nie tylko...