Ostatnie podrygi kadry Wójcika, czyli Polska – Czechy 1999

Czas czytania: 4 m.
4
(1)

24 lata temu reprezentacja Polski po raz pierwszy w historii pokonała Czechów. Był to jeden z ostatnich, udanych występów drużyny Janusza Wójcika.

W 1999 rok biało-czerwoni wchodzili w znakomitych nastrojach. Po efektownym początku eliminacji EURO 2000 (wyjazdowe zwycięstwo z finalistą MŚ`98 Bułgarią, a także z Luksemburgiem) podopieczni Janusza Wójcika po dwóch kolejkach prowadzili w tabeli grupy 5. A gdy w kolejnych czterech meczach towarzyskich, zanotowali trzy zwycięstwa (ze Słowacją, Maltą i Armenią) i remis (z Finlandią), spragnieni wielkich sukcesów kibice naprawdę uwierzyli w historyczny awans do finałów Mistrzostw Europy.

W marcu Polacy musieli jednak przełknąć gorzką pigułkę, przegrywając zarówno z Anglią (1:3), jak i Szwecją (0:1). I choć nasza kadra nie straciła jeszcze szans na awans na turniej w Belgii i Holandii, to jednak jej sytuacja w grupie mocno się skomplikowała. Aby dalej trzymać się możliwie blisko faworytów, biało-czerwoni koniecznie musieli wygrać czerwcowe starcia z Bułgarią i Luksemburgiem. Przygotować ich do tego miał kwietniowy sparing z Czechami.

Czesi osłabieni, ale dalej mocni

Nasi południowi sąsiedzi byli idealnym sparingpartnerem. Wicemistrzowie Europy 1996 (w tamtym czasie piąty zespół rankingu FIFA!), w eliminacjach ME 2000 kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa. Po pięciu kolejkach mieli na koncie komplet punktów w grupie 9. Klasa ich przeciwników może i nie robiła specjalnie dużego wrażenia (Szkocja, Bośnia i Hercegowina, Litwa, Estonia i Wyspy Owcze), ale warto podkreślić, że w tamtych kwalifikacjach niejeden faworyt potknął się na z pozoru słabszym przeciwniku (Hiszpania przegrała z Cyprem, Francja z Rosją, Niemcy z Turcją). Tym bardziej więc wypadało docenić znakomitą passę drużyny Jozefa Chovaneca.

Do Warszawy z różnych względów nie przyjechało kilku znaczących czeskich piłkarzy: Patrik Berger (Liverpool FC), Tomas Repka (ACF Fiorentina), Vladimir Śmicer (RC Lens), Jan Suchoparek (RC Strasbourg). Mimo to skład rywali i tak robił wrażenie. Przy ul. Łazienkowskiej, Polacy mogli się mierzyć z takimi graczami jak Jan Koller (RSC Anderlecht), Pavel Nedved (S.S. Lazio), Karel Poborsky (SL Benfica) czy Pavel Srnicek (Sheffield Wednesday). Do tego Chovanec przywiózł do Polski całą masę młodych i utalentowanych zawodników, którzy już wkrótce także mieli zrobić ciekawe kariery: Tomas Galasek, Vratislav Lokvenc czy Libor Sionko.

Lifting pomocy i ataku

– Gramy o odzyskanie zaufania kibiców, o odzyskanie reputacji, a także o to, abyśmy uwierzyli, że jednak mamy jeszcze szanse awansu – zapowiadał przed spotkaniem Janusz Wójcik. Szkoleniowiec wiedział, co mówi, bo wiara w narodzie, po marcowych porażkach faktycznie była nieduża. Mimo atrakcyjnego rywala, na Stadion Wojska Polskiego pofatygowało się zaledwie 3 tys. kibiców. Polski selekcjoner poważnie traktował tę rywalizację, ale skorzystał również z okazji, aby wypróbować kilku nowych piłkarzy. Szansę debiutu w reprezentacji Polski dostał napastnik Wisły Kraków, Tomasz Frankowski (sześć goli w pierwszych ośmiu wiosennych meczach Ekstraklasy). Drugi raz w biało-czerwonych barwach wystąpił również atakujący Widzewa Łódź, Artur Wichniarek (identyczny bilans w rundzie wiosennej, jak as Białej Gwiazdy).

„Wójt” szukał nowych opcji w napadzie, bo dotychczasowi podstawowi napastnicy zawodzili. Andrzej Juskowiak w dziesięciu meczach VfL Wolfsburg w 1999 r. ani razu nie trafił do siatki rywali. Ostatnie trafienie w Bundeslidze zanotował w grudniu 1998. Jeszcze gorzej wyglądała sytuacja Wojciecha Kowalczyka w UD Las Palmas. W drugiej rundzie rozgrywek Segunda Division, do 28 kwietnia „Kowal” rozegrał zaledwie trzy spotkania (łącznie na drugoligowych hiszpańskich boiskach przebywał 68 minut).

Odświeżenia potrzebował środek pola. Kontuzja z gry wyeliminowała kapitana i lidera kadry, Jerzego Brzęczka. Wójcik liczył więc na znajdującego się w wysokiej dyspozycji Ryszarda Czerwca (cztery asysty w czterech meczach ligi polskiej, poprzedzających mecz z Czechami), ale i pomocnikowi Wisły Kraków występ uniemożliwiły problemy zdrowotne. Na nieszczęściu starszego kolegi skorzystał Krzysztof Nowak, którego pozycja w drużynie narodowej od pewnego czasu stale rosła. Poza tym, z Czechami wystąpiła stara, „wójcikowa” gwardia – Adam Matysek, Tomasz Hajto, Radosław Michalski czy Tomasz Iwan.

Polacy grali, Czesi narzekali

„Nie jest źle” – zatytułował relację z meczu na Stadionie Wojska Polskiego, „Przegląd Sportowy”. Polacy bowiem zaskoczyli kibiców i ekspertów, zwyciężając z wicemistrzami Europy 2:1. Przez większą część spotkania, przewaga gospodarzy nie podlegała dyskusji. Czesi obudzili się dopiero w ostatnich dziesięciu minutach i wówczas zrobiło się bardzo nerwowo. Słabsza końcówka nie mogła jednak przyćmić dobrego obrazu gry Polaków. „Goście, zdający się traktować warszawską potyczkę w kategoriach łatwego sparingu, byli zaskoczeni takim obrotem sprawy, nie dawali sobie rady z indywidualnymi opiekunami, raz po raz padali na płytę” – tak z kolei pisała „Piłka Nożna”.

W środku pola kapitalną partię rozegrał duet pomocników: Radosław Michalski-Krzysztof Nowak, który grał ze sobą w kadrze po raz pierwszy. Nie dali pograć Nedvedovi, który non-stop wykłócał się z sędziami, narzekając na ostre traktowanie. Takie postawienie sprawy przez czeskiego gwiazdora, nie spodobało się Mirosławowi Trzeciakowi. – Mówienie o tym, że graliśmy brutalnie, jest nie na miejscu. Prezentujemy taki poziom, że jedynie podejmując ostrą walkę, możemy wygrać z lepszymi przeciwnikami. Dzisiaj nam się to udało – przyznał po końcowym gwizdku arbitra, najlepszy gracz w polskich szeregach. Mimo że „Franek”, podobnie jak Kowalczyk, w II lidze hiszpańskiej grał incydentalnie (dwa mecze w drugiej części sezonu 1998/1999), kompletnie nie było tego po nim widać. To właśnie on, po kapitalnej, indywidualnej akcji w 16. minucie, otworzył wynik spotkania, pokonując Srnicka strzałem zza pola karnego.

Później dwie świetne sytuacje zmarnował Nowak, ale w 49. minucie wykorzystał błąd czeskiej defensywy i dokładnym, prostopadłym podaniem obsłużył Artura Wichniarka, który podwyższył prowadzenie biało-czerwonych. Po „Wichniarze” kompletnie nie widać było tremy, grał niczym stary wyjadacz. Nie było również widać zaległości treningowych po Tomaszu Iwanie, który do gry wracał po kontuzji. Pomocnik PSV Eindhoven robił dużo wiatru i szumu na prawym skrzydle. Na osobne brawa zasłużył Adam Matysek. Bramkarz Bayeru Leverkusen nie miał co prawda szans przy uderzeniu Lokvenca w 79. minucie, ale w kilku innych sytuacjach skutecznymi interwencjami uratował polski zespół.

Polska jak Estonia?

Biało-czerwoni nie ukrywali, że do spotkania z Czechami przystępowali podwójnie zmobilizowani słowami selekcjonera Chovaneca, który porównał ich do…reprezentacji Estonii, z którą jego podopieczni mieli mierzyć się o punkty eliminacji EURO 2000 w czerwcu. – Nawet trener Brazylii nie porównałby nas do Estonii – pieklił się po końcowym gwizdku, Tomasz Hajto. – Trener Wójcik przyznawał na odprawie, że rywale przyrównali nas do Estonii, co można było przyjąć jako pewnego rodzaju obelgę – dodał Tomasz Iwan. Sam Chovanec, wyraźnie zmieszany, bronił się na konferencji prasowej: – Co do porównań Polski z Estonią, to uważam, że zostałem źle zrozumiany. Obojętnie, jaka była historia tego porównania, wyszła Polakom na dobre.

Niespodziewanie zwycięstwo z faworyzowanym rywalem tchnęło nowego ducha w polską kadrę. – Gdybyśmy podjęli taką walkę z Anglią i Szwecją, wyniki byłyby korzystniejsze – nie ukrywał Hajto. – Wydaje mi się, że tak zmobilizowani, powinniśmy pokonać Bułgarię – przyznał z kolei Iwan. Także prasa zaczęła znów przychylniej patrzeć na drużynę Janusza Wójcika. „Zwycięstwo nad piątą drużyną w rankingu FIFA znacznie podbuduje psychicznie polski zespół, który niedawno doznał przykrych porażek z Anglią i Szwecją”. 

Czas pokazał jednak, że tej pary nie starczyło na długo. W czerwcu biało-czerwoni zdobyli komplet punktów (2:0 z Bułgarią i 3:2 z Luksemburgiem), we wrześniu zaś zremisowali z Anglią 0:0. Do zajęcia 2. miejsca w grupie 5 potrzebowali punktu w kończącym kwalifikacje starciu ze Szwecją. W Solnej przegrali jednak 0:2. Walkę o baraże do EURO 2000 z Synami Albionu przegrali przez gorszy bilans bezpośrednich spotkań. Po fiasku awansu na turniej w Belgii i Holandii „Wójt” został zwolniony.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 4 / 5. Licznik głosów 1

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Więcej tego autora

Najnowsze

Remanent 5. Pole karne z bliska.

Jerzy Chromik powraca z piątą częścią Remanentu, w którym przenosi czytelników na stadiony z lat 80. i 90. Wówczas autor obserwował zmagania drużyn eksportowych,...

Jakie witaminy i minerały są ważne dla biegaczy?

Bieganie to nie tylko pasjonująca forma aktywności, ale także sposób na zadbanie o zdrowie i kondycję. Odpowiednia dieta, bogata w witaminy i minerały, może...

Przełamanie w starciu z liderem – wizyta na meczu OPTeam Energia Polska Resovia – Weegree AZS Politechnika Opolska

Koszykarze OPTeam Energia Polska Resovii w meczu 9. kolejki Bank Pekao 1. Ligi podejmowali Weegree AZS Politechnikę Opolską. Spotkanie rozegrane zostało w przeddzień Święta...