„Remanent 3. Piłkarski poker. Przed i po…” – recenzja

Czas czytania: 4 m.
0
(0)

Niebieski, biały, czerwony – tak wygląda „trylogia kolorowa” reżysera Krzysztofa Kieślowskiego. Dziennikarz Jerzy Chromik odpowiedział kolorami żółtym, zielonym i czerwonym. Niedawno ukazał się ten czerwony, a konkretnie „Remanent 3”, opowiadający o ciemnych stronach polskiego futbolu.

O Jerzym Chromiku pisaliśmy już przy okazji książek „On. Strejlau” oraz „Remanent 1” i „Remanent 2”. Tutaj tylko dodam, że jest to przedstawiciel tego starszego pokolenia (mam nadzieję, że nie obrazi się za to stwierdzenie) polskich dziennikarzy sportowych, które oprócz posiadania dużej wiedzy o futbolu, potrafi też pięknie używać języka polskiego. Szlify zbierał w nieistniejącym już (szkoda!) tygodniku „Sportowiec”, a jego nauczycielami byli m.in. nieodżałowani Maciej Biega i Krzysztof Wągrodzki. Nie było tam gonitwy za newsem (dzisiaj powiedzielibyśmy – za klikalnością), a chodziło o rzetelne dziennikarstwo i piękny język. Nawet mały artykulik mógł stanowić swoiste dzieło sztuki.

Book Sale Instagram Post 22

Ktoś mógłby powiedzieć – takie były czasy, mniej pośpiechu, o internecie nikt nie marzył, można więc było pisać „na spokojnie”, dopilnować każdego przecinka czy przyimka. Ale Jerzy Chromik już w czasach internetu odpowiadał za stronę TVP Sport i również tam potrafił publikować teksty piękne językowo.

Piłkarski Poker. Przed i po…” – podtytuł „Remanentu 3” odwołuje się do słynnego filmu Janusza Zaorskiego z 1988 r. (premiera miała miejsce rok później). Jerzy Chromik był konsultantem scenariusza (napisał go Jan Purzycki), ponieważ już od kilku lat na łamach „Sportowca” (i okazyjnie innych tytułów) opisywał patologie polskiego sportu.

Ponoć łapówki przekazuje się m.in. przy pisuarach, a dżentelmeni robią to tak zręcznie, że nie przerywają nawet czynności fizjologicznych. Najczęściej jednak odbywa się to w prywatnych mieszkaniach. Wtajemniczonym znane są tzw. wtyczki, czyli gracze obsadzeni w roli bankierów. To oni dzielą i rządzą w ekstraklasie, którą złośliwi realiści nazywają ekstraklasą dla bogatych. Chcąc wygrać przykładowo mecz w mieście W., trzeba było koniecznie odwiedzić stopera. Przypadek bez precedensu zdarzył się natomiast podczas meczu barażowego o utrzymanie się w I lidze. Bramkarz sam wrzucił sobie piłkę do siatki. To już zagrywka, której chyba nawet Sławomir Mrożek nie wymyśliłby na trzeźwo. Na szczęście dla niedowiarków jest zapis filmowy tego cyrkowego numeru. (s. 73)

Nie będę tutaj wymieniał nazwiska bramkarza, którego i tak pewnie wszyscy kojarzą. Można jedynie dodać, że na boisko ekstraklasy wybiegł jeszcze mając 43 lata, co do dzisiaj jest rekordem.

Takich „smaczków” jest dużo, dużo więcej. „Piłkarski Poker” wszedł na ekrany kin w przełomowym dla Polski roku 1989. W żaden sposób ten rok nie był jednak przełomowy dla korupcji w polskiej piłce. Jedynie metody się zmieniły – wcześniej transakcje odbywały się na zasadzie barteru (my wam damy punkty jesienią, a wy nam oddacie wiosną, popularne były też „deputaty węglowe”, jeśli kupował klub górniczy), a „po” w grę wchodziła już czysta gotówka.

Ale korupcja nie była jedyną patologią polskiej piłki. Raziły nepotyzm, kolesiostwo, ignorancja, a w latach dziewięćdziesiątych pojawiły się także pierwsze afery dopingowe. Jerzy Chromik na bieżąco pisał o skazie na srebrnym medalu olimpijskim z Barcelony, czyli zatuszowaniu pozytywnych wyników badań trzech członków kadry Janusza Wójcika.

Temat opisał szczegółowo w „Kopalni nr 5” Piotr Żelazny, ale najważniejsze dokumenty w tej sprawie zdobył 30 lat temu Jerzy Chromik. Mamy więc i na ten temat sporo w czerwonym „Remanencie”. Nie brakuje też fragmentów niczym z filmów gangsterskich:

„Bolo” (nie mylić z Bolem łącznikiem) został raniony bynajmniej nie za połączenie poznańskiej Olimpii z gdańską Lechią. Raczej za inne błędy w rozliczeniach ze słynnym gangsterem „Baraniną”, opóźnione płatności, niedopilnowanie nie swojej łapówki. Nici powiązań przeplatały się nawet daleko od kłębka. A taki przyboczny prezesa Olimpii był po strzałach do pryncypała kłębkiem nerwów. Niewysoki mężczyzna tak opowiadał o tamtym wydarzeniu: „Wyobraź sobie, że ten cyngiel strzelał w kolana, a ja przecież stałem obok. A gdyby tak chybił…” (s. 242)

Czyta się to wszystko dobrze, teksty są ciekawe, ale nie jest łatwo przedzierać się przez kolejne warstwy świadectw patologii dyscypliny, którą przecież kochamy. Całą tę krwiście czerwoną część „Remanentu” podsumowują dwa wywiady z prokuratorami Robertem Tomankiewiczem i Krzysztofem Grzeszczakiem. To oni zabrali się za walkę z korupcją w polskim futbolu i nawet im się udało dużą jej część wyplenić. A opisywał to wszystko Dominik Panek, autor bloga „Piłkarska Mafia„. Z nim Jerzy Chromik też rozmawiał. Całość uzupełniają wywiady z sędziami Szymonem Marciniakiem i Tomaszem Listkiewiczem. W momencie druku książki autor nie mógł jeszcze wiedzieć, że Marciniak posędziuje finał MŚ w Katarze. Tym bardziej warto ten wywiad, sprzed kilku lat, przeczytać.

Ale żeby tak mrocznie się ten czerwony „Remanent” nie kończył, znajdziemy też stałą rubrykę: korespondencję z wielkich imprez. Tym razem padło na Euro 1992 w Szwecji. U mnie jest tak, że w każdym „Remanencie” najbardziej przypadają mi do gustu te elementy, które są mniej promowane. W żółtym na pierwszy plan wysuwała się „Sztuka wywiadu”, a ja najbardziej zachwycałem się „Pięknem reportażu”. Zielony był reklamowany jako „Kalendarze Kazimierza Górskiego”, a mnie najbardziej zaciekawiły relacje ze zjazdów PZPN-u.

Być może tej PZPN-owskiej patologii przyjąłem za dużo w tomie drugim, bo w czerwonym najwięcej przyjemności sprawiła mi lektura korespondencji z Euro 1992. Pewnie wpływ na to ma fakt, że jest to pierwszy turniej, który trochę pamiętam. Opisy Jerzego Chromika wydobyły z zakamarków mojej pamięci sylwetki dawnych piłkarzy, których przecież oglądałem. Pozwoliły też wyobrazić sobie otoczkę turnieju, którym żyłem jako 6-latek.

Kilkanaście metrów dalej Kent Nielsen pozuje fotoreporterom z Pucharem Henriego Delaunaya. Koledzy pobiegli bez niego, mijają minuty. Od grupy odłączają się też Flemming Povlsen i Brian Laudrup. Wracają do szatni na skróty, przez boisko, bo nie maja już sił nawet się cieszyć. Gdy zniknęli w tunelu, Nielsen się ocknął. Popatrzył ze zdziwieniem na pustą bieżnię i mina mu zmarkotniała. Wolnym krokiem skierował się do szatni, trzymając trofeum w opuszczonej ręce. Był samotny w swej radości. Taką cenę zapłacił za chwilę zapomnienia. Koledzy tez nie zauważyli, że puchar, który wywalczyli po 480 minutach biegania po szwedzkich stadionach, gdzieś zniknął. Okazało się więc, że radość to coś pozamaterialnego i żaden przedmiot, nawet taki ze szczerego złota, wysadzany najdroższymi kamieniami, nie jest w stanie przykuć na dłużej uwagi ludzi w ekstazie. (s. 587-588)

Każdy pamięta, że „Duński Dynamit” ograł w finale Euro 1992 faworyzowanych Niemców, a Kim Vilfort być może pomógł sobie delikatnie ręką przy akcji na 2:0. Ale niezmiernie miło poczytać o takich kulisach. Wtedy całość pięknej bajki o Duńczykach ściągniętych z wakacji tuż przed turniejem nabiera dodatkowych barw.

A czy ktoś słyszał historię o tym, jak Dariusz Szpakowski spalił służbowe auto na stacji benzynowej? Albo dlaczego Andrzej Strejlau wrócił do Polski przed końcem turnieju? Te i wiele innych ciekawostek również opisuje Jerzy Chromik.

NASZA OCENA: 9/10

Remanent 3” czerwony to kawal dobrego czytania – zarówno pod względem treści, jak i formy. Mam wielką nadzieję, że będą się pojawiać kolejne tomy i kolory. Być może Jerzemu Chromikowi uda się też przypomnieć kultowe teksty swoich kolegów po piórze, których już niestety nie ma wśród nas. Zagłębiłbym się w takie retro z przyjemnością. Tak jak zagłębiam się w każdy kolejny „Remanent”. I Wam też polecam.

BARTOSZ BOLESŁAWSKI

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Bartosz Bolesławski
Bartosz Bolesławski
Psychofan i zaoczny bramkarz KS Włókniarz Rakszawa. Miłośnik niesamowitych historii futbolowych, jak mistrzostwo Europy Greków w 2004 r. Zwolennik tezy, że piłka nożna to najpoważniejsza spośród tych niepoważnych rzeczy na świecie.

Więcej tego autora

Najnowsze

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...

Siatkarski klasyk w Rzeszowie – wizyta na meczu Asseco Resovia – PGE GiEK Skra Bełchatów

Siatkarskie mecze pomiędzy Resovią a Skrą Bełchatów od lat uznawane są za jeden z największych klasyków. Kluby te walczyły o największe laury, nie tylko...