Schalke w czyśćcu, czyli ostatnim razem w 2. Bundeslidze

Czas czytania: 8 m.
0
(0)

Patrząc na aktualną formę Schalke 04, trudno łudzić się, że ta drużyna nie spadnie do 2. Bundesligi. Poprzednią degradację ekipa z Gelsenkirchen zaliczyła w sezonie 1987/88 i zanim wróciła do elity, na zapleczu spędziła aż 3 lata. Był to czas niemałych problemów, ale wykorzystano go także na stworzenie nowego szkieletu drużyny, która kilka lat potem zdobyła Puchar UEFA.

Sezon 1987/88 Bundesligi kończył się 21 maja. Poprzedniego wieczora, kładąc się spać, zawodnicy Schalke wiedzieli już, że nie zdołali uratować ligowego bytu. Strata do 16. miejsca, dającego prawo do gry w barażu o utrzymanie, wynosiła 4 punkty. Tymczasem za zwycięstwo w tamtym czasie można było zainkasować co najwyżej dwa oczka. Ostatni mecz sezonu z Werderem, świeżo upieczonym mistrzem RFN, nie miał zatem większego znaczenia dla die Königsblauen, czyli Królewsko-Niebieskich.

„Las umarł – Jodła stoi”

Drużyna z Gelsenkirchen, jak należało się spodziewać, przegrała z Werderem 1:4. A kibice zgromadzeni na Parkstadion (stadion Schalke w latach 1973 – 2001) żegnali nie tylko Bundesligę, ale i 43-letniego Klausa Fichtela, legendę klubu, który po 19 latach spędzonych w Schalke zdecydował się zawiesić buty na kołku. Obrońca, noszący przydomek die Tanne (jodła) w swoim ostatnim sezonie rozegrał 11 spotkań ligowych.

Fani podziękowali Fichtelowi za jego poświęcenie dla klubu, wywieszając transparent z wymownym hasłem „Der Wald stirbt – die Tanne steht”, co oznacza „Las umarł – Jodła stoi”. Piękne słowa, obrazujące szacunek kibiców Schalke do Fichtela. Choć Jodła zapewne wolałby zostawiać swój ukochany w lepszej kondycji…

Drugie zdjęcie – na pierwszym planie Klaus Fichtel, w tle słynny transparent

Z „Tonim” na bramce

Innym niezwykle zasłużonym zawodnikiem dla niemieckiej piłki, broniącym wtedy barw Schalke, był Harald Schumacher. Zawodnik trafił do Gelsenkirchen niedługo po premierze swojej głośnej książki „Gryźć trawę”.

„Toni” Schumacher bronił barw Schalke tylko przez jeden sezon

Legendarny golkiper, gdy podpisał umowę z Schalke, miał co prawda już najlepsze lata za sobą, ale tytuły mistrza Europy i wicemistrza świata (dwukrotnie) zobowiązywały. Tymczasem popularny „Toni” dostosował się swoją grą do generalnie słabego poziomu defensywy Die Königslablauen. Nic więc dziwnego, że gdy po sezonie po Schumachera zgłosiło się Fenerbahçe, nikt go w Gelsenkirchen nie próbował zatrzymywać na siłę.

Thon do Bayernu

Trudno natomiast mieć pretensje o tamten spadek do Olafa Thona. W zakończonej relegacją kampanii, mimo ogólnie słabej postawy zespołu, zdołał zanotować aż 14 trafień.

Blondowłosy Thon był klejnotem w koronie drużyny z Parkstadion. Kibice go uwielbiali. W końcu urodził się tutaj, w Gelsenkirchen. Do Schalke dołączył jako 14-latek. W pierwszej drużynie zadebiutował, mając 17 „wiosen”. Niemal od razu stał się kluczowym zawodnikiem ekipy z Północnej Nadrenii-Westfalii. Jego 14 goli w sezonie 1983/84 (w tym hat-trick przeciwko Hercie) wydatnie pomogło powrócić Königsblauen do 1. Bundesligi. W elicie także nie zawodził – przez cztery lata w najwyższej klasie rozgrywkowej zanotował 32 bramki.

Olaf Thon w koszulce Schalke. Zdjęcie wykonane podczas jego drugiego pobytu w klubie

Po spadku działacze oraz kibice Schalke musieli pogodzić się z odejściem Thona. Zawodnik miał 22 lata, znakomite statystyki i propozycję z Bayernu. Wybór był prosty. Złote dziecko Gelsenkirchen przeprowadziło się do Bawarii, gdzie wciąż błyszczał. Gdy Die Knappen, walcząc o powrót do Bundesligi, mierzyli się z SV Meppen czy SpVgg Bayreuth, on sięgał po mistrzostwo RFN i mistrzostwo świata.

1:8

Spadając 33 lata temu do 2. Bundesligi, Schalke zanotowało 19 ligowych porażek. Jedna z nich była szczególnie dotkliwa. Die Königsblauen doznali jej w 27. kolejce na Olympiastadion w Monachium. Przegrali wówczas z Bayernem, prowadzonym przez Juppa Heynckesa, aż 1:8.

Początek spotkania nie zwiastował klęski gości. Schalke wyszło bowiem na prowadzenie po bramce Mathiasa Schippera. Później jednak na murawie istnieli tylko gospodarze. W 22. minucie wyrównał z karnego Lothar Matthäus. Chwilę potem Schumachera pokonał Michael Rummenigge, a po upływie pół godziny gry wynik na 3:1 podwyższył Jürgen Wegmann. Na przerwę Schalke schodziło jednak z pięciobramkowym bagażem, bo dwa kolejne gole dołożył Matthäus.

ZOBACZ TEŻ:

Schumacher wręcz kipiał ze złości. Podczas drugiej połowy pobiegł za pomocnikiem Bayernu Arminem Eckiem aż do narożnej chorągiewki. – Miałem tylko jedną myśl: znokautujesz go i zemścisz się za hańbę, jaką wyrządzili ci monachijczycy. Dzięki Bogu, że w porę opamiętałem się – opowiadał o całym zdarzeniu zwycięzca Euro 1980.

Ale Bawarczycy nic sobie nie robili z nerwów Schumachera i pokonali go jeszcze trzykrotnie. Sposób na legendę niemieckiej piłki znaleźli w końcówce spotkania Hans Dörfner, wspomniany Wegmann i Klaus Augenthaler.

A po spotkaniu trener Schalke Horst Franz pod adresem Schumachera wypowiedział kilka… komplementów. – Muszę pochwalić Haralda z dwóch powodów. Po pierwsze: jako jedyny walczył i kilkoma genialnymi paradami zapobiegł dwucyfrowej porażce. Po drugie: zachował względny spokój – stwierdził szkoleniowiec.

Przebudowa

Czasem spadek zasłużonego klubu do niższej ligi to szansa na odbudowę. Zwykle łatwiej jest wtedy pożegnać tych, którzy zawodzą. I łatwiej dać szansę młodym gniewnym oraz tym, którzy szukają szansy na nowy start i mają jeszcze coś do udowodnienia. Czasami efekt jest taki, że po takim „drugoligowym czyśćcu” drużyna wraca do elity dużo silniejsza niż przed degradacją. Tak było w przypadku Schalke.

Przed startem nowych rozgrywek die Knappen, oprócz wspomnianych Fichtela, Schumachera i Thona, opuścili m. in. Mathias Schipper, Claus Dieter-Wollitz, Rüdiger Abramczik, Uwe Tschiskale, Wilfried Hannes i Michael Jakobs. W ich miejsce sprowadzono Jürgena Lugingera, Ingo Anderbrüggego, Andreasa Müllera, Günthera Schlippera czy Uwe Wassmera.

Zmienił się też trener, choć akurat roszada na tym stanowisku nastąpiła już po starcie sezonu 2. Bundesligi. Horsta Franza zastąpił Diethelm Ferner. Było to dla niego drugie podejście do pracy w Gelsenkirchen. Poprzednio ekipę z Parkstadion prowadził w latach 1983 – 1986.

Trzy dni prezydenta

Wiatr zmian, który nawiedził Gelsenkirchen wiosną 1988 roku, nie ominął gabinetu prezydenta klubu. Dotychczasowy szef Günter Siebert zrezygnował. Zastąpił go Michael Zylka, ale na stanowisku wytrzymał jedynie 3 dni.

Następnego dnia poszedłem do biura i poczułem się jak obcy. Spotkało mnie zwykłe odrzucenie. Napotkałem chaos finansowy. Zobaczyłem kontrakty, które nie były podpisane, brakowało rachunków. Bałagan. Ponadto, miasto Gelsenkirchen wywierało na mnie ogromną presję, abym natychmiast spłacił pożyczki. Wtedy powiedziałem: „Wiedziałem, że skaczę do potoku, ale nie wiedziałem, jak zimna jest woda”. Po konsultacji z rodziną powiedziałem: „To nie ma sensu”.

Michael Zylka w wywiadzie na portalu schalke-unser.de.

Sytuacja finansowa Schalke rzeczywiście była niewesoła. Postanowił ją ratować człowiek z Düsseldorfu – Günther Eichberg, właściciel i operator prywatnych klinik. Jego głównymi atutami były pieniądze oraz poparcie władz Gelsenkirchen. I choć jeden z jego przeciwników w walce o fotel szefa klubu, Hans Bitzkowski, obiecywał, że jeśli zostanie wybrany, da die Königsblauen 250 tys. marek i autobus dla młodzieżowej drużyny, to jednak Eichberg miał najkonkretniejsze argumenty. Wybory na prezydenta klubu, które odbyły się w styczniu 1989 roku, wygrał z ogromną przewagą – poparło go 1147 z 1310 głosujących.

Günter Eichberg, prezydent Schalke w latach 1989 – 1993

Dyskwalifikacja Kotasa

W sierpniu, kilka miesięcy przed nastaniem ery Eichberga, Schalke przystąpiło do walki w 2. Bundeslidze. W składzie die Knappen widniało nazwisko polskiego zawodnika Jarosława Kotasa, któremu angaż w Gelsenkirchen załatwił obrotny Andrzej Grajewski. Polak najprawdopodobniej zadebiutowałby w barwach Königsblauen, gdy drużyna była jeszcze w elicie. Na przeszkodzie stanęła jednak dyskwalifikacja. – Graliśmy sparing z Dortmundem, wygraliśmy 1:0, grałem na lewe nazwisko, bo nie wolno mi było występować, ale jak prezydent zobaczył, że wygrywamy z Dortmundem, to podpisał ze mną kontrakt. W Polsce się dowiedzieli i dostałem karę. Rok mogłem tylko trenować – opowiadał w rozmowie z Weszło.

Kotas oficjalnie zadebiutował w Schalke dopiero w październiku 1988 roku w meczu przeciwko SpVgg Bayreuth. Do końca sezonu uzbierał 17 występów ligowych i trzy w Pucharze Niemiec. Zdobył jedną bramkę – przeciwko Wattenscheid.

W kolejnym sezonie Jarosław Kotas dalej występował w Schalke. Zaliczył kolejne 20 występów na poziomie 2. Bundesligi. Po zakończeniu rozgrywek 1989/90 wypożyczono go do FC Stahl Brandenburg. Potem grał jeszcze w rezerwach die Knappen. W niemieckiej ekstraklasie nigdy nie udało mu się wystąpić.

Trzech trenerów

Powrót do Bundesligi zajął Schalke 3 lata. Za pierwszym podejściem zajęli odległe 12. miejsce. Potem było nieco lepiej – 5. lokata. Dopiero sezon 1990/91 przyniósł upragniony awans. Ale nawet na tym końcowym, zwieńczonym ostatecznie sukcesem etapie, nie brakowało poważnych problemów.

11 listopada 1990 roku, w 17. serii gier, Schalke na własnym boisku zremisowało z Fortuną Kolonia 1:1. Dwa dni później Eichberg usunął ze stanowiska pierwszego trenera drużyny Petera Neururera, który na Parkstadion pracował od półtora roku. Decyzja o zwolnieniu była dość zaskakująca, bo przecież zespół zajmował drugie, premiowane awansem miejsce.

Prowadzenie drużyny powierzono Klausowi Fischerowi, znakomitemu niegdyś napastnikowi i dotychczasowemu asystentowi Neururera. Co prawda, w pierwszym meczu pod jego wodzą die Königsblauen wygrali z Rot-Weiss Essen, ale potem zanotowali serię trzech remisów. To było za wiele dla Eichberga. Prezydent uznał, że lepiej z rolą pierwszego szkoleniowca poradzi sobie Aleksandar Ristić, człowiek, który trenerskiego fachu uczył się przy Branko Zebecu i Ernście Happelu.

Kosztowny pośpiech

Niedługo po Risticiu do klubu dołączył także inny człowiek rodem z Bałkanów – napastnik Radmilo Mihajlović. Okoliczności transferu tego gracza są zdumiewające.

Pierwszą część sezonu 1990/91 Mihajlović spędził w Bayernie. Nie był to dla niego udany czas. Zagrał tylko w 9 spotkaniach, w których nie zdobył ani jednej bramki, a w przegranym aż 4:0 pojedynku z 1. FC Köln otrzymał czerwoną kartkę. Co gorsza, zawodnik miał problemy ze zdrowiem. Nic dziwnego, że trener Bawarczyków Jupp Heynckes w ataku zdecydowanie wolał stawiać na Briana Laudrupa i Rolanda Wohlfartha.

Zimą Mihajlović otrzymał propozycję transferu do Schalke. Udał się do gabinetu Ulego Hönessa i poprosił o zgodę na odejście. – Możesz odejść za 2,5 miliona marek – rzucił Höness.  

Kwota 2,5 miliona marek za gracza o sporych umiejętnościach, ale zmagającego się z kontuzjami i niestrzelającego ostatnio goli, nie odstraszyła ludzi z Gelsenkirchen. Menedżer Schalke Helmut Kremers przystał na taką opłatę. Zanim jednak umowa została podpisana, prezydent Eichberg ogłosił transfer. To zdenerwowało Hönessa i prezydenta FCB Fritza Scherera, którzy w ostatniej chwili postanowili podnieść cenę za jugosławiańskiego piłkarza do 3 milionów marek. Eichberg musiał się zgodzić.

Dolary zamiast marek

Piłkarz w trakcie negocjacji kontraktu z Schalke podobno korzystał z rad Hönessa i Scherera, których raczej trudno posądzić o sympatię do drużyny z Gelsenkirchen. Faktem jest, że zagwarantował sobie znakomite warunki. Według schalke-unser.de gracz miał otrzymać pensję w wysokości 500 tys. marek, Mercedesa 500 SL o wartości 150 tys. marek, wynajem domu oraz meble. Nie licząc pieniędzy za podpisanie umowy! I to wszystko dla gracza w drugoligowym klubie.

Eichberg po latach przyznał, że dał się oszukać Mihajloviciowi podczas negocjacji. W pewnym momencie położył na stole kontrakt, żeby piłkarz mógł wpisać w nim kwotę. On sam zaś udał się do łazienki. Gdy wrócił i zobaczył na cyfry podane przez zawodnika, uśmiechnął się. Gracz chciał bowiem zarobić mniej więcej tyle, ile Schalke było skłonne mu zapłacić. Dopiero 3 dni później prezydent zorientował się, że choć liczba się zgadza, to waluta już nie. Napastnik po kwocie użył słowa „dolar”, a nie „DM” (Deutsche Mark). Różnica była ogromna.

Ówczesnego prezydenta Schalke zabawnie podsumował niegdyś Charly Neumann, słynny restaurator i wieloletni działacz klubu. – On [Eichberg – red.] nie umie odmawiać. Gdyby był kobietą, z pewnością miałby 20 dzieci – stwierdził.

Zakaz gry

Angaż Mihajlovicia oznaczał, że w składzie Schalke jest o jeden obcokrajowiec za dużo. W drużynie znajdowali się już przecież dwaj reprezentanci Związku Radzieckiego – Aleksander Borodjuk i Wołodymyr Ljutyj. Ten pierwszy był kluczowym zawodnikiem, więc o sprzedaży nie mogło być mowy. Kremers zaczął więc szukać nowego klubu dla drugiego. Nie udało się, toteż – by ominąć przepisy – z zawodnikiem podpisano… kontrakt amatorski. Wiązało się to jednak z trzymiesięcznym zakazem gry.

Doszło do kuriozalnej sytuacji. Ljutyj, który w rundzie jesiennej sezonu 1990-91 był zawodnikiem podstawowego składu i strzelił 6 goli w 2. Bundeslidze, nie mógł grać, bo klub chciał zrobić miejsce dla Mihajlovicia. A Jugosławianin zawodził. Wiosną w 12 meczach zdobył tylko 3 bramki, z czego dwie w meczu przeciwko Oldenburgowi.

Ljutyj wrócił na boisko dopiero w maju i zdążył jeszcze raz wpisać się na listę strzelców.

Z Lehmannem na bramce

Niezależnie od problemów Mihajlovicia Schalke grało dobrze i wywalczyło upragniony awans. W 16 spotkaniach rozegranych od lutego do czerwca 1991 roku zawodnicy z Gelsenkirchen nie ponieśli ani jednej porażki. Awans zapewnili sobie trzy kolejki przed zakończeniem sezonu.

Ciężar strzelania bramek wzięli na siebie wspomniany Borodjuk oraz Peter Sendscheid. Dzielnie sekundował im znakomity pomocnik Ingo Anderbrügge, który był filarem Schalke, gdy klub kilka lat później sięgał po Puchar UEFA. Trofeum to na koncie mają także trzej inni zawodnicy mający wkład w powrót Schalke do Bundesligi. Mowa o solidnym Andreasie Müllerze, Yvesie Eigenrauchu (w sezonie 1990/91 roku dopiero wchodził do drużyny) oraz najsłynniejszym z całej tamtej ekipy golkiperze Jensie Lehmannie.

Młody Jens Lehmann

Kolejne 29 lat Schalke spędziło w elicie niemieckich drużyn. W tym czasie klubowa gablota wzbogaciła się do 3 Puchary Niemiec, Puchar Ligi, Superpuchar Niemiec, Puchar UEFA. Ponadto zespół dwukrotnie triumfował w Pucharze Intertoto.

DOMINIK GÓRECKI

[/su_spoiler]

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Dominik Górecki
Dominik Górecki

Samorządowiec, dziennikarz, sadownik, miłośnik podróży i fan futbolu. Entuzjasta Serie A, Bundesligi i piłki afrykańskiej. Od dzieciństwa zakochany w Juventusie.

Więcej tego autora

Najnowsze

Debiut trenera Wojciecha Bychawskiego – wizyta na meczu OPTeam Energia Polska Resovia – Sensation Kotwica Port Morski Kołobrzeg

Retro Futbol obecne było na kolejnym meczu koszykarzy OPTeam Energia Polska Resovii w hali na Podpromiu. Rzeszowska drużyna tym razem rywalizowała z Sensation Kotwicą...

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...