Historia Mundiali: Niemcy 2006

Czas czytania: 25 m.
0
(0)

Każdy turniej o piłkarskie mistrzostwo świata jest wyjątkowy. Nie ma mundialu, który nie niósłby ze sobą ciekawych historii. Niektóre mistrzostwa stoją na wyższym poziomie, czasem pada więcej goli, innym razem mniej. Ale każdy piłkarski czempionat daje nam wielkie emocje, dostarcza wzruszeń i rodzi bohaterów. Z każdego mundialu coś zapamiętujemy. W czasie mistrzostw świata w Katarze przypominamy czytelnikom Retro Futbol turniej, który odbył się w 2006 roku. Zapraszamy w podróż po niemieckich boiskach!

Prywatny wstęp

We wstępie nie mogłem uniknąć prywaty. W końcu każdemu z nas mundiale dostarczają osobistych wspomnień. Każdy fan piłki nożnej z pewnością nie raz w życiu słyszał pytanie o to, który mundial był jego pierwszym.

Dla jednych pierwszy turniej mógł się wiązać z medalowymi wzruszeniami wywołanymi dzięki drużynie Kazimierza Górskiego lub zespołowi Antoniego Piechniczka. Dla innych pierwszym wspomnieniem będą wyjątkowe gole Diego Maradony w meczu z Anglią. Ktoś inny zaczynał przygodę z mistrzostwami, widząc piłkę szybującą w niebo po strzale Roberto Baggio. Starsi mogli pamiętać słuchaną w Polskim Radiu transmisję cudu w Bernie, kiedy Niemcy sensacyjnie ogrywali węgierską Złotą Jedenastkę. Młodsi uczyli się mundialu, słuchając wuwuzeli na trybunach afrykańskich stadionów.

Który z mundiali był twoim pierwszym? To dziwne, ale ja zawsze miałem problem z odpowiedzią na to pytanie. Nie wiem bowiem, czy za pierwsze świadomie przeżyte mistrzostwa świata uznać te rozgrywane w Korei Południowej i Japonii w 2002 roku, czy może te, które gościły w cztery lata później w Niemczech.

Pamiętam azjatycki mundial. Pamiętam trafiające się w chipsach karty z wizerunkami piłkarzy, które trzeba było zbierać, by nie zostać wykluczonym przez kolegów. Pamiętam, że ludzkość wymyśliła wtedy jakieś płatne dekodery, przez co nie wszystkie mecze były dostępne w normalnej telewizji, więc trzeba było ich szukać na darmowych kanałach zagranicznych dostępnych z satelity.

Jakieś wspomnienia z tych mistrzostw mam. Ale nie żyłem jeszcze piłką tak, jak później. Składy drużyn bardziej znałem ze wspomnianych kart niż z oglądanych meczów. Zerkałem na telewizor, informacje do mnie docierały, ale nie byłem pochłonięty turniejem.

Za to kolejne mistrzostwa przypadły już na czasy mojej fascynacji futbolem. Właściwie na jej początki, co jeszcze bardziej oddziaływało na moje emocje. Chyba dość późno pokochałem piłkę, miałem już kilkanaście lat. Za to kocham ją do dziś. Mundial, który odbył się w Niemczech w 2006 roku, był pierwszym, który przeżywałem jako wielki fan piłki nożnej. Obejrzałem prawie wszystkie spotkania. Żyłem tą imprezą od pierwszego do ostatniego meczu.

W dniu otwarcia turnieju dostałem od rodziców niezwykłe prezenty – Skarb Kibica, biało-czerwoną flagę oraz płytę z filmem o historii futbolu. Do dziś, kiedy wspominam tamten dzień, przeszywa mnie uczucie radości. Chyba wówczas w moim sercu zaczęła kiełkować miłość do historii sportu. Szkoda tylko, że pierwszego dnia tak duże rozczarowanie sprawiła reprezentacja Polski. Owinięty wspomnianą flagą oglądałem mecz z Ekwadorem. To był kubeł zimnej wody wylany na gorącą kibicowską głowę.

Wydarzenia 2006 roku

Zanim przejdziemy do opisywania mistrzostw świata, przypomnijmy najważniejsze wydarzenia mające miejsce w 2006 roku. Był to rok bogaty w wydarzenia dla polskich melomanów, bowiem do naszego kraju przyjechało wiele gwiazd światowej muzyki. W katowickim Spodku koncerty zagrały Deep Purple i Depeche Mode. Ci drudzy wystąpili także na stadionie warszawskiej Legii. Arena przy ulicy Łazienkowskiej była również miejscem koncertu Guns N’ Roses.

W Stoczni Gdańskiej, z okazji 26-lecia powstania „Solidarności” zagrał David Gilmour, legendarny muzyk Pink Floyd. W Cambridge zmarł założyciel tego zespołu, Syd Barrett – artysta o niebanalnym, intrygującym życiorysie.

Życiowy bieg zakończył także słynny przedstawiciel polskiej sceny muzycznej, Marek Grechuta, a pod koniec roku odszedł jeden z najważniejszych artystów amerykańskich – James Brown.

Do kin weszła nowa część przygód Jamesa Bonda – „Casino Royale” w reżyserii Martina Campbella. Polska kinematografia wzbogaciła się o takie filmy jak „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” Marka Koterskiego, „Jasminum” Jana Jakuba Kolskiego czy Plac Zbawiciela Krzysztofa Krauzego i Joanny Kos-Krauze.

Jeśli chodzi o świat sportu, w lutym żyliśmy  Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi w Turynie, z których polscy sportowcy przywieźli dwa medale – srebro zdobył biathlonista Tomasz Sikora, a brąz wywalczyła biegaczka narciarska Justyna Kowalczyk.

Na przełomie listopada i grudnia nasi siatkarze dostarczyli nam wielkich emocji, w pięknym stylu zdobywając wicemistrzostwo świata. Nikt jeszcze wtedy nie spodziewał się, że osiem lat później zdobędą złoto, które na kolejnych mistrzostwach zdołają obronić. 

Z wydarzeń piłkarskich, lecz niezwiązanych z mundialem, najważniejszy dla świata był majowy triumf FC Barcelona w finale Ligi Mistrzów nad Arsenalem, zaś Polska żyła pięknym zwycięstwem naszych piłkarzy nad Portugalią, 11 października na Stadionie Śląskim w Chorzowie.

Eliminacje

W tego typu opowieści nie da się uciec od osobistych wspomnień. Będzie zatem miał ten tekst w niektórych miejscach charakter mojego prywatnego spojrzenia na tamten mundial.

Zanim najlepsze reprezentacje świata przyjechały do Niemiec, musiały walczyć o to, by dostać się na najważniejszą piłkarską imprezę globu.

Wspomnienie eliminacji rozpoczniemy od grupy 6. Była to bowiem grupa, która interesowała nas najbardziej, gdyż to właśnie do niej trafiła reprezentacja Polski. Selekcjonerem był Paweł Janas, który objął tę funkcję w grudniu 2002 roku po rezygnacji Zbigniewa Bońka. Dokończył rozpoczęte eliminacje mistrzostw Europy. Awansu nie wywalczył, ale pozostał na stanowisku, mając za zadanie wprowadzić Polaków do finałów mistrzostw świata.

Rywalami Biało-czerwonych były Anglia, Austria, Irlandia Północna, Walia i Azerbejdżan. Reprezentacja Polski poniosła dwie porażki – obie z Anglią, dwa razy po 1:2, najpierw w Chorzowie, a na zakończenie eliminacji w Manchesterze. Gdy rozgrywany był mecz na Old Trafford, obie drużyny miały już zapewniony awans. Anglicy wygrali grupę, zaś Polacy zajęli drugą pozycję. Dwa najlepsze zespoły z drugich miejsc dołączały do zwycięzców grup i cieszyły się z bezpośredniego awansu. Oprócz Polski była to Szwecja. Pozostałe ekipy, które zajmowały drugie lokaty, musiały rywalizować w barażach.

Nie udało się pokonać Anglików, ale pozostałe spotkania eliminacji drużyna Pawła Janasa wygrywała. Z Austrią wygraliśmy 3:2 u siebie i 3:1 na wyjeździe. Z Walią toczyliśmy bardzo wyrównane boje – 1:0 przed własną publicznością i 3:2 na terenie rywala. Z Irlandią Północną wygraliśmy wysoko (3:0) w Belfaście, gdzie gola bezpośrednio z rzutu rożnego strzelił Maciej Żurawski. Na swoim terenie tak łatwo nie było. Jedyną bramkę Żurawski zdobył na kilka minut przed końcem. Azerbejdżan Polacy dwukrotnie gromili – 8:0 u siebie i 3:0 na wyjeździe.

Wywalczenie awansu nastąpiło w nietypowy sposób. W dniu, w którym polscy kibice cieszyli się z wywalczenia mundialowej przepustki przez naszych piłkarzy, drużyna Janasa nie wyszła na boisko. Miało to miejsce 8 października 2005 roku. Wieczorem Chorwacja grała w Zagrzebiu ze Szwecją, zaś w Pradze Czechy podejmowały Holandię.

Wystarczyło, że przynajmniej jeden z tych meczów zakończy się dla nas pomyślnie. Telewizja Polska pokazywała tego wieczoru transmisję łączoną obu spotkań. W studiu Włodzimierz Szaranowicz gościł… reprezentację Polski. Piłkarze Janasa zjawili się przy Woronicza i właśnie tam cieszyli się z awansu, bowiem Holendrzy wygrali z Czechami, co zapewniło nam siódmy w historii wyjazd na mistrzostwa świata.

Po mundialu w Meksyku w 1986 roku czekano w Polsce aż szesnaście lat na tego rodzaju sukces. Niemoc przełamała drużyna Jerzego Engela, awansując na mistrzostwa w Korei i Japonii. Teraz przyszedł czas na drugi awans z rzędu.

Grupę 1 wygrała wspomniana Holandia, która wyprzedziła Czechy. Oba zespoły w 2004 roku doszły do półfinału mistrzostw Europy, a w fazie grupowej tego turnieju stworzyły niezapomniane widowisko zakończone zwycięstwem Czechów 3:2.

W grupie 2 siłę pokazała reprezentacja Ukrainy na czele z Andrijem Szewczenką. Ukraińcy wyprzedzili trzecią drużynę poprzedniego mundialu – Turcję, solidną Danię oraz ówczesnego mistrza Europy – Grecję.

W grupie 3 pewny awans uzyskali wicemistrzowie Starego Kontynentu – Portugalczycy, którzy jednak po drodze zaliczyli bolesną wpadkę, remisując z Liechtensteinem. Prawo startu w barażach wywalczyli Słowacy.

Francuzi w grupie 4 często gubili punkty, m.in. dwukrotnie remisując z Izraelem. Ostatecznie zajęli jednak pierwsze miejsce. Druga była Szwajcaria, z którą Trójkolorowi również nie potrafili wygrać.

W grupie 5 najlepszą okazała się reprezentacja Włoch. Za jej plecami znalazła się Norwegia. Do niespodzianki doszło w grupie 7, którą wygrała Serbia i Czarnogóra, zostawiając za sobą Hiszpanię. Z grupy 8, podobnie jak z naszej, awansowały dwie drużyny – zwycięska Chorwacja oraz druga Szwecja.

W listopadzie 2005 roku rozegrano mecze barażowe. Hiszpania była lepsza od Słowacji. Szwajcaria w dramatycznych okolicznościach wyeliminowała Turcję. Czechy poradziły sobie z Norwegią. Ze strefy europejskich awansu nie wywalczyły więc mistrz kontynentu – Grecja oraz trzecia drużyna koreańsko-japońskiego mundialu – Turcja.

Eliminacje w strefie Ameryki Południowej wygrała Brazylia. Oprócz niej bezpośredni awans uzyskały Argentyna, Ekwador i Paragwaj. Prawo gry w barażach otrzymał Urugwaj. Walczył w nich ze zwycięzcą strefy Oceanii – Australią.

W Montevideo Urugwajczycy zwyciężyli 1:0. W Sydney takim samym wynikiem wygrali Australijczycy, których prowadził wybitny holenderski trener Guus Hiddink. Na poprzednich mistrzostwach doprowadził do półfinału Koreę Południową (jak wszyscy dobrze pamiętamy, dużą pomoc Azjatom dali także sędziowie). O awansie na mundial przesądzić miały rzuty karne. Lepiej wykonywali je reprezentanci Australii, dzięki czemu to zespół z Oceanii cieszył się z wyjazdu do Niemiec.

Awans z Azji uzyskały Arabia Saudyjska, Iran, Japonia i Korea Południowa. Z Afryki zakwalifikowały się Wybrzeże Kości Słoniowej, Angola, Ghana, Togo i Tunezja. Sztuka ta nie udała się m.in. Nigerii, Kamerunowi, Senegalowi, który na poprzednich mistrzostwach ograł broniącą tytułu Francję i dotarł do ćwierćfinału oraz Egiptowi, który kilka miesięcy po zakończeniu eliminacji zdobył Puchar Narodów Afryki. Ze strefy CONCACAF awansowały Stany Zjednoczone, Meksyk, Kostaryka oraz Trynidad i Tobago, który pokonał w barażach przedstawiciela Azji – Bahrajn.

Przed mistrzostwami

Duże emocje w naszym kraju jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw wzbudziły dwa wydarzenia. Pierwszym było losowanie grup. Odbyło się ono w grudniu 2005 roku w Lipsku. Pewnie mało kto o tym pamięta, ale ceremonia losowania nie została pokazana w żadnej polskiej telewizji. Jej przebieg można było śledzić w telegazecie. Z dzisiejszej perspektywy jest to nie do pomyślenia.

Reprezentacja Polski losowana była z trzeciego koszyka. Trafiła na Niemcy, Ekwador i Kostarykę, co raczej zostało przyjęte z zadowoleniem. Często w polskiej piłce bywało tak, że lekceważyliśmy rywali, zwłaszcza tych spoza Europy. Przy okazji wcześniejszego turnieju mało kto obawiał się Korei Południowej, a do dziś pamiętamy, jak zakończyła się nasza rywalizacja z Azjatami.

Ogromne zamieszanie zapanowało w Polsce po drugim wydarzeniu poprzedzającym mundial. Było nim ogłoszenie składu reprezentacji Polski na mistrzostwa świata. Nie było to zwykłe ogłoszenie składu. Specjalnie na tę okazję przygotowano prawdziwe show,  transmitowane przez telewizję Polsat.

Na scenę wyszli selekcjoner Paweł Janas oraz ówczesny rzecznik prasowy reprezentacji Polski, znany dziennikarz Michał Olszański. Już przy ogłoszeniu jadących do Niemiec bramkarzy widzowie przeżyli pierwszy tego wieczoru szok. W trójce powołanych nie znalazł się bowiem Jerzy Dudek, który rok przed mistrzostwami wygrał z Liverpoolem Ligę Mistrzów, zostając bohaterem niezwykłego finału, w którym bronił rzuty karne wykonywane przez piłkarzy Milanu.

Później miały miejsce kolejne sensacje. Okazało się, że do kadry na turniej nie dostali się także Tomasz Kłos, Tomasz Rząsa i, przede wszystkim, Tomasz Frankowski, który w eliminacjach zdobył dla polskiej drużyny aż siedem bramek. Napastnik wspominał tamte chwile w książce „Franek. Prawdziwa historia łowcy bramek”, wywiadzie-rzece autorstwa Piotra Wołosika:

Nie odbierałem w domu Polsatu, a nawet do głowy mi nie przyszło, by wieczorem wybrać się do kogoś na ogłoszenie mundialowych nominacji. Nie przepadam za takimi uroczystościami, nawet rzadko zdarzało mi się oglądać losowania europejskich pucharów. Tym razem też nie zawracałem sobie tym głowy, a jeśli chwilę pomyślałem o kadrze na mistrzostwa, to raczej na zasadzie, czy pojedzie Marcin Kuś, czy Maciej Scherfchen lub kogo wybierze Janas z dwójki: Saganowski – Sosin.

Jak wyglądały kulisy wyboru kadry przez Pawła Janasa? Nie wiemy tego do dziś. Selekcjoner nie zamierzał tłumaczyć się z podjęcia takich decyzji. Nie jest tajemnicą, że relacje Janasa i Frankowskiego nie należały do łatwych.

Każdy ma swoje zdanie, o tamtych wyborach dyskutuje się jednak do dziś. Z jednej strony brak powołania dla wspomnianych piłkarzy może dziwić i budzić negatywne emocje, wszak mieli oni duży wpływ na wywalczenie przez Polaków awansu na mistrzostwa, w dodatku byli graczami bardzo doświadczonymi, co też ma znaczenie przy tego typu turniejach.

Trzeba jednak pamiętać, że od czasu eliminacji trochę się zmieniło. Dudek nie był już podstawowym bramkarzem Liverpoolu. Frankowski po odejściu z Wisły Kraków nie radził sobie za granicą tak dobrze, jak w Polsce. Każdy kibic ma własną opinię na temat tamtych wydarzeń. W tym tekście nie będziemy przedstawiać swojej, pozostawiając to ocenie czytelników.

Przypomnijmy pełny skład Biało-czerwonych na mistrzostwa świata w Niemczech.

  • Bramkarze:
    • Arur Boruc (Celtic FC)
    • Łukasz Fabiański (Legia Warszawa)
    • Tomasz Kuszczak (West Bromwich Albion)
  • Obrońcy:
    • Marcin Baszczyński (Wisła Kraków)
    • Jacek Bąk (Al-Rayyan SC)
    • Bartosz Bosacki (1. FC Nurnberg)
    • Dariusz Dudka (Wisła Kraków)
    • Seweryn Gancarczyk (Metalist Charków)
    • Mariusz Jop (FK Moskwa)
    • Michał Żewłakow (RSC Anderlecht)
  • Pomocnicy:
    • Piot Giza (Cracovia)
    • Kamil Kosowski (Southampton FC)
    • Jacek Krzynówek (Bayer Leverkusen)
    • Mariusz Lewandowski (Szachtar Donieck)
    • Sebastian Mila (Austria Wiedeń)
    • Arkadiusz Radomski (Austria Wiedeń)
    • Radosław Sobolewski (Wisła Kraków)
  • Napastnicy:
    • Paweł Brożek (Wisła Kraków)
    • Ireneusz Jeleń (Wisła Płock)
    • Grzegorz Rasiak (Southampton FC)
    • Euzebiusz Smolarek (Borussia Dortmund)
    • Maciej Żurawski (Celtic FC)

Początkowo w kadrze na turniej znalazł się grający wówczas w FK Moskwa Damian Gorawski. W wyniku problemów zdrowotnych nie mógł jednak pojechać na mundial i został zastąpiony przez Bartosza Bosackiego.  

Mecze towarzyskie

Warto wspomnieć teraz o meczach towarzyskich rozegranych przez reprezentację Polski w ramach przygotowań do mistrzostw świata. Dwa spotkania zawodnicy Pawła Janasa rozegrali jeszcze w listopadzie 2005 roku.

Najpierw pokonali w Barcelonie Ekwador 3:0. Jeszcze wtedy nie wiedzieli, że drużyna z Ameryki Południowej stanie na ich drodze w fazie grupowej mundialu. Mimo że spotkanie odbywało się w Hiszpanii, piłkarze nie grali przy hiszpańskiej pogodzie. Tego dnia miała miejsce ulewa, która na pewno nie sprzyjała latynoskiej drużynie. Gole dla naszego zespołu strzelali Tomasz Kłos, Euzebiusz Smolarek i Sebastian Mila.

Kilka dni później w Ostrowcu Świętokrzyskim rywalem Biało-czerwonych była reprezentacja Estonii. W tym meczu jedyny występ w reprezentacji zaliczył Grzegorz Piechna – jedna z najciekawszych postaci w polskiej piłce w XXI wieku. Był świeżo upieczonym królem strzelców ligi polskiej, mówiło się o nim nawet w kontekście wyjazdu na mundial. W rywalizacji z Estończykami strzelił gola, ale w kadrze już więcej nie zagrał. Do siatki trafiali też Mariusz Lewandowski i Sebastian Mila, dzięki czemu Polacy wygrali 3:1.

W 2006 roku nasza narodowa drużyna rozegrała jeszcze sześć meczów. Na początku marca przegraliśmy w Kaiserslautern z reprezentacją Stanów Zjednoczonych 0:1. Pod koniec miesiąca kadra grająca w składzie złożonym z zawodników występujących w lidze polskiej pokonała w Rijadzie Arabię Saudyjską 2:1 po dwóch trafieniach Łukasza Sosina.

Co ciekawe to spotkanie kolidowało z Ligą Mistrzów. Na dwóch głównych antenach Telewizji Polskiej gościł tego wieczoru futbol. Gdy TVP 2 transmitowała mecz Polaków, w TVP 1 można było oglądać rywalizację Arsenalu z Juventusem, a na ekranie co jakiś czas widoczny był pasek z wynikiem spotkania Biało-czerwonych.

Na początku maja w Bełchatowie drużyna Janasa zaliczyła bolesną wpadkę, przegrywając 0:1 z Litwą. Kilkanaście dni później we Wronkach pokonaliśmy Wyspy Owcze 4:0. Dwie bramki zdobył Grzegorz Rasiak, po jednej dołożyli wspomniany Mila oraz Marek Saganowski. To właśnie po tym meczu Paweł Janas ogłosił mundialowy skład.

Pożegnanie reprezentacji z polskimi kibicami miało miejsce pod koniec maja w Chorzowie. Nie było to pożegnanie udane. Nasi piłkarze w kiepskim stylu przegrali 1:2 z Kolumbią. Jedyną bramkę dla pokonanych zdobył Ireneusz Jeleń.

Z tego spotkania najbardziej został zapamiętany drugi gol dla gości. Był to gol kuriozalny, strzelony przez bramkarza naszych rywali Luisa Martineza. Golkiper Kolumbijczyków wykopywał piłkę spod własnej bramki. Piłka przefrunęła nad boiskiem, odbiła się przed Tomaszem Kuszczakiem i wpadła do polskiej siatki. Zgromadzeni na Stadionie Śląskim kibice podczas meczu w mocny sposób wyrażali niezadowolenie z gry Polaków.

Do ostatniego sprawdzianu przed turniejem doszło już na miejscu. Na stadionie w Wolfsburgu naszym rywalem była Chorwacja. Dzięki bramce Euzebiusza Smolarka Polska wygrała 1:0.

Grupa A

W końcu nadeszło to, na co czekali wszyscy fani futbolu. 9 czerwca 2006 roku rozpoczęły się XVIII Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej. Z telewizyjnych ekranów witał nas Goleo VI – sympatyczny lew będący maskotką turnieju. Pierwszego dnia do rywalizacji przystąpiły drużyny znajdujące się w grupie A. Po zakończeniu ceremonii otwarcia, o godzinie 18, na murawę stadionu w Monachium wyszły reprezentacje Niemiec i Kostaryki.

Faworytem była oczywiście ekipa gospodarzy. 32 lata wcześniej Niemcy również gościli mundial i okazali się najlepsi. Wygrali słynny mecz na wodzie z Polską, a w finale pokonali Holandię. Teraz niemieccy kibice mieli dużą nadzieję na powtórkę z historii.

Drużyna prowadzona przez Jurgena Klinsmanna turniej zaczęła dobrze. Mecz otwarcia dostarczył dużych emocji i przyniósł aż sześć bramek. Kostaryka walczyła dzielnie, ale to Niemcy wygrały 4:2.

O 21 na stadionie w Gelsenkirchen rozpoczął się mecz, który już od miesięcy przyprawiał kibiców z naszego kraju o szybsze bicie serca. Piłkarskie szaleństwo opanowało Polskę, a mundialowe niepowodzenie sprzed czterech lat odeszło w zapomnienie. Wiara polskich fanów była ogromna. Na trybunach pojawiła się ogromna grupa naszych rodaków.

Niestety, polski zespół zawiódł. Rozegrał jeden z najsłabszych meczów w dziejach startów reprezentacji Polski na wielkich imprezach. Przegrywaliśmy już po nieco ponad dwudziestu minutach, kiedy do siatki trafił Carlos Tenorio. Na dziesięć minut przed końcem naszą drużynę dobił Agustin Delgado.

Dopiero w końcówce Polacy zdołali poważniej zagrozić bramce rywali. Okazje mieli napastnicy, którzy weszli na boisko z ławki rezerwowych – Ireneusz Jeleń trafił w poprzeczkę, a Paweł Brożek w słupek. Przegląd Sportowy pisał:

Mecz toczył się w zupełnie innej scenerii niż ten listopadowy w Barcelonie. Wtedy lało jak z cebra, a piłka zatrzymywała się w kałużach. Wczoraj zaś nie padało, było sucho i ciepło, około 26 stopni Celsjusza. W anormalnych warunkach lepiej grali Polacy, gdy przyszło kopać piłkę na równym i suchym boisku, górą – niestety – byli rywale.

Gazeta „Fakt” wypuściła po meczu słynną już, niemal kultową okładkę, która głosiła o kompromitacji polskich piłkarzy i która przypominana jest do dziś, kiedy nasza drużyna ponosi porażki w ważnych meczach.

image
Historia Mundiali: Niemcy 2006 2

Przegrana z Ekwadorem sprawiła, że spotkanie z gospodarzami było dla nas meczem ostatniej szansy. Polska nigdy wcześniej nie wygrała z Niemcami, a ze względów nie tylko sportowych, ale i historycznych rywalizacja z tym przeciwnikiem zawsze miała w naszym kraju szczególne znaczenie.

Spotkanie odbyło się 14 czerwca o 21 na stadionie w Dortmundzie. Mimo fatalnej postawy Biało-czerwonych w meczu z Ekwadorczykami, w sercach kibiców wciąż tliła się nadzieja. Drużyna Janasa znów była dopingowana z trybun przez dużą rzeszę polskich fanów.

Gra też wyglądała lepiej. Polacy walczyli ambitnie, chociaż więcej groźnych sytuacji stworzyli nasi rywale. Kilka razy polską drużynę ratował Artur Boruc. W 75. minucie czerwoną kartkę, będącą konsekwencją dwóch żółtych, otrzymał Radosław Sobolewski. Niemcy atakowali coraz mocniej, zaś nasi gracze opadali z sił. W doliczonym czasie gospodarze zadali cios w polskie serca. Dośrodkował David Odonkor, a Olivier Neuville wbił piłkę do bramki Boruca. Był to jedyny gol w tym meczu. Marzenia o wyjściu z grupy prysły.

Wróciliśmy do smutnej rzeczywistości. Biało-czerwoni zagrali pięknie, ale przegrali jak zwykle. Płakali polscy kibice, płakali niektórzy piłkarze – pisał nazajutrz „Przegląd Sportowy”.

Dzień później Ekwador ograł Kostarykę 3:0, czym zdmuchnął nawet matematyczne, niemal mikroskopijne szanse Polaków na awans do fazy pucharowej. Znów, podobnie jak cztery lata wcześniej, musieliśmy przeżyć gorycz porażki.

20 czerwca o godzinie 16 w Hanowerze Polska rozgrywała mecz o honor z Kostaryką. Początkowo zanosiło się na to, że i to spotkanie przegramy, bowiem w 25. minucie gola dla naszych rywali strzelił z rzutu wolnego Ronald Gomez. Jednak w roli głównej wystąpił ten, który miał na mistrzostwa nie pojechać. Był to Bartosz Bosacki, który jak już wspomniano, zastąpił w kadrze Damiana Gorawskiego zmagającego się z problemami zdrowotnymi .

Do tej pory urodzony w Poznaniu obrońca zdobył zaledwie cztery bramki we wszystkich ligowych występach. W spotkaniu przeciwko Kostaryce trafił dwa razy. W 33. minucie doprowadził do remisu, a w 66. zapewnił nam zwycięstwo 2:1.  

W równolegle rozgrywanym meczu pomiędzy drużynami pewnymi awansu Niemcy wygrały z Ekwadorem 3:0 i zajęły pierwsze miejsce w grupie. Polacy wyprzedzili jedynie Kostarykę. Siódmy w historii udział reprezentacji Polski w finałach mistrzostw świata zakończył się dużym rozczarowaniem.

Smutny był nie tylko występ piłkarzy, ale także to, co działo się dookoła. Do historii przeszło  oddelegowanie na jedną z konferencji prasowych kucharza. Do tego doszły spięcia na linii piłkarze – dziennikarze. Krzysztof Rola-Wawrzecki, kierownik reprezentacji Polski na mistrzostwach w 2006 roku, tak wspominał tamte chwile w rozmowie z Nikodemem Chinowskim na kartach książki „Mistrzowskie rozmowy. Biało-czerwoni mundialiści”:

Atmosfera przed mistrzostwami w naszych szeregach była taka – i nie jest to tylko moja obserwacja, jak rozmawialiśmy później w naszym gronie, to każdy podzielał tę opinię – że w przekonaniu nas wszystkich my z tej grupy wyjdziemy. I do dziś, po latach, gdy poruszamy temat mistrzostw, każdy z nas mówi to samo: „Byłem przekonany, że my wyjdziemy z tej grupy. Patrzyłem w rozpiskę, z kim będziemy dalej grać”. A z najbardziej prawdopodobnego scenariusza wynikało, że dalej miała być Anglia. I ten szczyt formy sportowej Janas przygotowywał właśnie na Anglię. Miała przyjść trochę później niż na Ekwador, ale jakoś, widzi pan, nie zdążyliśmy jej pokazać.

Grupa B

W grupie B, zgodnie z oczekiwaniami, najlepsze okazały się drużyny europejskie – Anglia i Szwecja. Jednak Paragwaj oraz debiutujący w mistrzostwach świata Trynidad i Tobago nie  były łatwymi przeciwnikami.

Anglicy w spotkaniu z Paragwajczykami objęli prowadzenie już na samym początku, po samobójczym golu Carlosa Gamarry. Była to jedyna bramka w tym meczu. Wyspiarze wygrali, ale nie zaprezentowali boiskowych fajerwerków.

W meczu Szwecji z Trynidadem i Tobago doszło do dużej niespodzianki. Turniejowych debiutantów prowadził słynny holenderski trener Leo Beenhakker, który po mistrzostwach został szkoleniowcem reprezentacji Polski, zastępując Pawła Janasa. Jego piłkarze potrafili bezbramkowo zremisować z zespołem ze Skandynawii, mimo że przez prawie całą drugą połowę grali w dziesiątkę.

Trynidad i Tobago pokazał charakter także w meczu z Anglią. Aż do 83. minuty utrzymywał się remis. W końcówce gracze Svena-Gorana Erikssona zadali jednak dwa ciosy i wygrali 2:0. Szwedzi męczyli się za to z Paragwajem. Znów przez długi czas nie potrafili strzelić gola. Dopiero dwie minuty przed końcem zwycięstwo zapewnił im Fredrik Ljungberg.

W ostatniej kolejce Paragwaj zwyciężył Trynidad i Tobago 2:0. Pokonani mogli wracać z mistrzostw z podniesionymi głowami, mimo że nie zdobyli ani jednej bramki. Ambicja, walka z mocniejszymi rywalami, a przede wszystkim remis z grającą przez długi czas w przewadze Szwecją sprawiły, że na długo zapamiętało się przedstawiciela strefy CONCACAF.

Dobrym widowiskiem był bój Szwedów z Anglikami. Brytyjczycy dwukrotnie obejmowali prowadzenie, ale za każdym razem je tracili. W 90. Minucie jedną z najpiękniejszych bramek turnieju zdobył Henrik Larsson, czym zapewnił Szwedom remis 2:2. Grupę wygrała jednak Anglia.

Grupa C

Po losowaniu grup za najtrudniejszą uznano grupę C. Trafiły do niej mocni kandydaci do zdobycia mistrzostwa – Argentyna i Holandia, a także solidne drużyny Serbii i Czarnogóryoraz Wybrzeża Kości Słoniowej.

Iworyjczycy mieli w składzie m.in. braci Yaya i Kolo Toure czy Didiera Drogbę. Mogli być postrachem dla najmocniejszych. Z Argentyną walczyli ambitnie, ale przegrali po dobrym widowisku 1:2. Następnego dnia trafienie Arjena Robbena dało Holandii skromną wygraną nad Serbią i Czarnogórą.

Drużyna z Bałkanów nie miała nic do powiedzenia w starciu z Argentyną. Zespół prowadzony przez Jose Nestora Pekermana wygrał aż 6:0, a jedną z bramek zdobył Lionel Messi, dla którego był to pierwszy mundialowy gol w karierze. Wybrzeże Kości Słoniowej znów postawiło się faworytowi, ale z Holandią również przegrało 1:2.

W ostatniej kolejce doszło do starcia gigantów. Pewne dalszej gry w turnieju Argentyna i Holandia nie stworzyły wielkiego widowiska i bezbramkowo zremisowały, co dało pierwsze miejsce ekipie z Ameryki Południowej. Gole obficie padały za to w spotkaniu drużyn żegnających się z mundialem. Iworyjczycy pokonali Serbów 3:2 i zajęli trzecie miejsce w grupie.

Grupa D

Portugalia rozdawała karty w grupie D, chociaż w pierwszym meczu z Angolą wcale nie miała łatwo. Na początku do siatki trafił zawodnik, który pogrążył reprezentację Polski cztery lata wcześniej w Korei – Pedro Pauleta. To był jednak jedyny gol strzelony tego dnia przez drużynę z Półwyspu Iberyjskiego. Meksyk męczył się z Iranem, ale ostatecznie wygrał 3:1.

W drugiej serii gier Meksykanie tylko zremisowali z Angolą 0:0. Portugalia też nie potrafiła przez długi czas sforsować defensywy Iranu, ale w końcu zwyciężyła 2:0, zapewniając sobie awans do 1/8 finału. Rzut karny w tym meczu wykorzystał Cristano Ronaldo. Było to jego pierwsze trafienie w przygodzie z mistrzostwami świata. 

Na koniec fazy grupowej zawodnicy Luiza Felipe Scolariego wygrali z Meksykiem 2:1, pieczętując pierwsze miejsce w grupie. Iran zremisował z Angolą 1:1. Z drugiej pozycji do dalszej fazy awansowali Meksykanie.

Grupa E

W grupie E doszło do niespodzianki, bo chyba tak trzeba nazwać odpadnięcie Czechów, którzy dwa lata wcześniej doszli do półfinału mistrzostw Europy, prezentując efektowną grę. Turniej w Niemczech nasi sąsiedzi zaczęli od pewnego zwycięstwa 3:0 nad reprezentacją Stanów Zjednoczonych. Włochy zgodnie z planem pokonały Ghanę 2:0.

W meczu o wszystko drużyna z Afryki nie przestraszyła się Czechów. Wygrała 2:0, czym mocno skomplikowała sytuację zespołu ze Wschodniej Europy. Dużo emocji było w rywalizacji włosko-amerykańskiej. Sędzia pokazał aż trzy czerwone kartki – jedną dla Włochów, dwie dla Amerykanów. Twardy bój w Kaiserslautern zakończył się remisem 1:1. Włoch Daniele De Rossi za uderzenie łokciem Briana McBride’a (na twarz Amerykanina założono trzy szwy) otrzymał solidną, acz zasłużoną karę. Został zawieszony aż na cztery spotkania.

Zwycięzcy meczów ostatniej kolejki zapewniły sobie awans do fazy pucharowej. Ghana pokonała Stany Zjednoczone 2:1, zaś Włochy wygrały z Czechami 2:0 i wyszły z grupy z pierwszego miejsca.

Grupa F

Największe zainteresowanie w grupie F budzili oczywiście Brazylijczycy. Obrońcy tytułu rozpoczęli turniej od zwycięstwa 1:0 nad Chorwacją. Australia na początek pokonała Japonię 3:1. Następna kolejka przyniosła bezbramkowy remis Japończyków z Chorwatami oraz wygraną Canarinhos nad Australią 2:0.

Mistrzowie sprzed czterech lat mieli już zapewniony awans. Na koniec rozgrywek grupowych wygrali z Japonią 4:1. Najwięcej działa się jednak w równolegle rozgrywanym meczu pomiędzy Chorwacją a Australią. W głównej roli wystąpił angielski sędzia Graham Poll. Pokazał Josipowi Simuniciowi… aż trzy żółte kartki. Po drugim kartoniku Chorwat nie udał się do szatni. Dopiero po trzecim napomnieniu zobaczył czerwoną kartkę i opuścił boisko. Mecz zakończył się remisem 2:2, co dało awans z drugiego miejsca Australijczykom.

Grupa G

Występy w grupie G spokojnie zaczęli Francuzi – mistrzowie sprzed ośmiu lat. Na mundialu w Korei i Japonii przepadli już w rozgrywkach grupowych, co było jedną z największych sensacji tamtego turnieju. W pierwszym meczu niemieckich mistrzostw bezbramkowo zremisowali ze Szwajcarią. Korea Południowa wygrała z Togo 2:1.

W drugiej kolejce Trójkolorowi znów zanotowali remis – tym razem 1:1 z Koreańczykami. Togo straciło szansę na awans, przegrywając 0:2 ze Szwajcarią. W ostatnim meczu Francuzi grali z nożem na gardle. Potrzebowali zwycięstwa nad Togo, by pozostać w turnieju. Patrick Vieira i Thierry Henry zapewnili francuskiej drużynie triumf 2:0 i drugie miejsce w grupie. Pierwsze zajęła Szwajcaria, która na koniec fazy grupowej pokonała Koreę Południową 2:0.

Grupa H

Bez niespodzianek obyło się w grupie H. Faworyzowana Hiszpania pokonała rewelacyjną w eliminacjach Ukrainę 4:0. Tunezja zremisowała zaś z Arabią Saudyjską 2:2. Ukraińcy szybko podnieśli się po wysokiej porażce i w drugim meczu pokonali Saudyjczyków takim samym wynikiem, jakim przegrali z Hiszpanami.

Drużyna z Półwyspu Iberyjskiego źle zaczęła mecz przeciwko Tunezji, przez większą część spotkania przegrywała, ale ostatecznie zwyciężyła 3:1, zapewniając sobie awans. Pierwsze miejsce w grupie przypieczętowała wygraną 1:0 nad Arabią Saudyjską. Takim samym rezultatem Ukraina pokonała Tunezję, dzięki czemu wyszła z drugiej pozycji.

1/8 finału

W fazie pucharowej zabrakło Polaków. To jednak nie oznaczało, że nie było emocji. Pierwszym meczem na tym etapie turnieju było starcie Niemców ze Szwedami. 24 czerwca na stadionie w Monachium gospodarze wygrali 2:0. Obie brami zdobył urodzony w Gliwicach Lukas Podolski. Obecny napastnik Górnika Zabrze stał wówczas u progu wielkiej kariery. To był jego pierwszy mundial. Później wystąpił jeszcze na dwóch. Ze wszystkich przywoził medale. Niedawno wspominał swoje mundialowe występy w rozmowie przeprowadzonej przez Macieja Szmigielskiego na łamach „Przeglądu Sportowego”:

Najlepszy dla mnie był mundial w Niemczech. Doskonała organizacja, dużo nowych stadionów, świetna pogoda, olbrzymi entuzjazm, niemal każdy miał wtedy na samochodzie przyczepioną flagę, czuć było, że trwa wielki turniej.

Podolski został uznany najlepszym młodzieżowcem niemieckich mistrzostw. Jego dobre występy nie skończyły się na spotkaniu ze Szwecją. Nie uprzedzajmy jednak faktów.

Tego samego dnia na murawę stadionu w Lipsku wyszli Argentyńczycy i Meksykanie. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. Meksyk szybko objął prowadzenie po golu Rafaela Marqueza, ale już kilka minut później wyrównał Hernan Crespo. W dogrywce jedną z najpiękniejszych bramek turnieju zdobył Maxi Rodriquez, wprowadzając reprezentację Argentyny do ćwierćfinału.

Dzień później w Stuttgarcie do boju ruszyli nasi pogromcy – Ekwadorczycy. Postawili się Anglikom, ale bramka Davida Beckhama zdecydowała o awansie drużyny z Wysp Brytyjskich. Najwięcej działo się wieczorem na boisku w Norymberdze. Po spotkaniu Portugalii z Holandią więcej mówiło się jednak nie o pięknej grze, a o brutalnym, pełnym kartek widowisku. Mecz przeszedł do historii jako bitwa o Norymbergę.

Rosyjski sędzia Walentin Iwanow pokazał aż szesnaście żółtych i cztery czerwone kartki. Boisko musieli opuścić Portugalczycy Costinha i Deco oraz Holendrzy Khalid Boulahrouz i Giovanni van Bronckhorst. Gol padł tylko jeden. Strzelił go Maniche, dzięki czemu dał awans Portugalii.

26 czerwca Australijczycy skradli serca kibicom na całym świecie. Jak równy z równym walczyli z Włochami. Na stadionie w Kaiserslautern gole długo nie padały. Dopiero w doliczonym czasie Italia dostała rzut karny, który wykorzystał Francesco Totti.

W kolejnym meczu rozegranym tego dnia doszło do niezwykłej sytuacji. W Kolonii Szwajcaria bezbramkowo zremisowała z Ukrainą. W konkursie rzutów karnych Helweci nie wykorzystali ani jednej jedenastki. Do ćwierćfinału awansowała Ukraina. Niesamowite jest to, że Szwajcarzy odpadli już w 1/8 finału, mimo że nie stracili w turnieju ani jednego gola. Wcześniej bowiem, w fazie grupowej, zachowali w trzech meczach czyste konto. Z mistrzostw wyeliminowały ich gorzej wykonywane rzuty karne.

Nazajutrz w Dortmundzie broniąca tytułu Brazylia bez większych problemów ograła 3:0 Ghanę po trafieniach Ronaldo, Adriano i Ze Roberto. Więcej działo się w Hanowerze. Po rzucie karnym zamienionym na gola przez Davida Villę Hiszpania prowadziła z Francją. Jeszcze przed przerwą wyrównał Franck Ribery, a w końcówce bramki zdobywali Patrick Vieira i Zinedine Zidane. O Hiszpanach znów można było powiedzieć, że „grają jak nigdy, przegrywają jak zawsze”. Era ich wielkich sukcesów miała wkrótce nadejść.

Ćwierćfinały

Walka o awans do najlepszej czwórki rozpoczęła się 30 czerwca. Najpierw do boju ruszyli Niemcy i Argentyńczycy. Wcześniej te narody dwukrotnie mierzyły się w meczach finałowych, dzięki czemu ich rywalizacja stała się mundialową klasyką. W 1986 roku w Meksyku Argentyna wygrała 3:2. Cztery lata później we Włoszech drużyna niemiecka (jeszcze jako RFN) wzięła rewanż, zwyciężając 1:0.

Na Stadionie Olimpijskim w Berlinie gospodarze długo przegrywali po bramce zdobytej na początku drugiej połowy przez Roberto Ayalę. Na dziesięć minut przed końcem wyrównał Miroslav Klose. W rzutach karnych, ku uciesze miejscowych kibiców, wygrał zespół Jurgena Klinsmanna.

Później w Hamburgu Włochy pewnie pokonały Ukrainę 3:0. Jedną z najważniejszych postaci tamtego spotkania był Gianluca Zambrotta. Niedawno na łamach „Przeglądu Sportowego” włoski obrońca podzielił się swymi wspomnieniami w rozmowie przeprowadzonej przez Alberto Bertolotto, korespondenta z Italii:

Nigdy nie zapomnę tamtego miesiąca, ponieważ cały czas się rozwijaliśmy, ale wyniki przychodziły same. Ja niewątpliwie jestem zapamiętany z ćwierćfinału z Ukrainą. Już po sześciu minutach od rozpoczęcia gry strzeliłem gola na 1:0, a w drugiej połowie asystowałem przy drugim trafieniu Luki Toniego. Nieczęsto się zdarza, że boczny obrońca, taki jak ja, zdobywa bramkę i zalicza asystę w tak ważnym starciu.

Tak właśnie było. Zambrotta trafił raz, Toni dwukrotnie. Ukraina odpadła, ale na pewno ćwierćfinał był dla niej dobrym wynikiem, chociaż w eliminacjach pokazała więcej. Na mundialu doszła daleko, ale z mocnymi rywalami – Hiszpanią i Włochami – przegrywała wysoko.

1 lipca w Gelsenkirchen przyszedł czas na rywalizację Anglii z Portugalią. Dwa lata wcześniej obie reprezentacje spotkały się w ćwierćfinale mistrzostw Europy. Doszło wówczas do jednego z najsłynniejszych konkursów rzutów karnych w historii futbolu. Cudów dokonywał portugalski bramkarz Ricardo, który bronił nawet bez rękawic, a w końcu sam skutecznie wykonał jedenastkę, dając swojej drużynie awans do półfinału.

Teraz też stanął przeciw Anglikom. I znów doszło do rzutów karnych. Po 120 minutach gole nie padły. Angielskim piłkarzom kolejny raz zajrzało w oczy widmo koszmaru. A ponieważ historia lubi się powtarzać, Ricardo znów powstrzymał Wyspiarzy. Bronił strzały Franka Lamparda, Stevena Gerrarda i Jamiego Carraghera. Awansowała Portugalia, a mająca świetną piłkarską generację Anglia znów nie odniosła sukcesu na dużym turnieju.

Ostatnią częścią ćwierćfinałowej rywalizacji było stracie dwóch ostatnich mistrzów świata. Na stadionie we Frankfurcie złoci medaliści mundialu z 1998 roku mierzyli się z tymi, którzy w Niemczech bronili tytułu z azjatyckich boisk. Faworytami byli ci drudzy, Brazylijczycy. Jednak to Francuzi cieszyli się po ostatnim gwizdku. Na nieco ponad pół godziny przed końcem jedyną bramkę zdobył Thierry Henry. Rozkochana w futbolu Brazylia pogrążyła się w smutku.

Półfinały

4 lipca w Dortmundzie doszło do pierwszego półfinału, który był jednym z najlepszych meczów w historii mistrzostw świata. Mecz Niemców z Włochami długo nie przynosił bramek. Pokazał jednak, że futbol potrafi być piękny bez goli. Niby brakowało soli, ale danie, jakie kibicom zaserwowali włoscy i niemieccy piłkarze, było smakowite. Dużo pięknych akcji, strzałów, niesamowita walka, ogromne emocje.

Tuż przed końcem dogrywki Włosi zadali dwa nokautujące ciosy. Najpierw trafił Fabio Grosso, a chwilę później Alessandro Del Piero. Wspomniane danie przyprawił pięknym, legendarnym komentarzem Dariusz Szpakowski. Italia wywalczyła przepustkę do wielkiego finału.

Dzień później walczyły o to Portugalia i Francja. W Monachium znów swą wielkość zaprezentował Zinedine Zidane. Osiem lat wcześniej strzelił dwa gole w wielkim finale przeciwko Brazylii, czym wprowadził cały nardów w euforię. Teraz wykorzystał rzut karny. Było to jedyne trafienie tego wieczoru. Francja zadośćuczyniła kibicom za niepowodzenie z poprzednich mistrzostw.

Walka o medale

Zanim doszło do finału, 8 lipca w Stuttgarcie wyłoniono ostatnią drużynę cieszącą się z miejsca na podium. Byli nią gospodarze, którzy pokonali Portugalczyków 3:1. Wszystkie bramki padły w drugiej połowie. Najpierw trafił Bastian Schweinsteiger, później Armando Petit strzelił gola samobójczego, a następnie ponownie bramkę zdobył Schweinsteiger. W końcówce Nuno Gomes zaliczył jeszcze trafienie na otarcie łez dla Portugalii i na tym zakończyło się strzelanie.

Przez całe mistrzostwa w bramce reprezentacji Niemiec stał Jens Lehmann, który wówczas bardzo dobrze spisywał się w barwach Arsenalu. W spotkaniu o brąz zastąpił go jednak legendarny Oliver Kahn, najlepszy zawodnik poprzednich mistrzostw. Był to ukłon w stronę słynnego, doświadczonego golkipera Bayernu Monachium, który dzięki temu miał okazję w pięknym stylu pożegnać się z reprezentacją.

W końcu przyszedł czas na wielki finał. 9 lipca o godzinie 20 na murawę Stadionu Olimpijskiego w Berlinie wybiegły drużyny Włoch i Francji. Italia miała na koncie już dwa mundialowe triumfy – w 1934 roku u siebie, w 1938 we Francji oraz w 1982 w Hiszpanii. Francja cieszyła się ze zwycięstwa na własnych stadionach w roku 1998.

Argentyński sędzia Horacio Elizondo dał sygnał do rozpoczęcia meczu. Piłkarski świat zwrócił oczy na stolicę Niemiec. Już w siódmej minucie Zinedine Zidane wykorzystał rzut karny. Lekko kopnął piłkę, ta odbiła się od poprzeczki i wylądowała za linią bramkową.

Jednak już dwanaście minut później Marco Materrazzi doprowadził do remisu uderzeniem głową. W podstawowym czasie gry więcej goli nie padło. Konieczna była dogrywka, w której miał miejsce jeden z najważniejszych momentów w historii mistrzostw świata.

Głównymi bohaterami byli wspomniani zdobywcy bramek. Wszystko działo się w 110. minucie. Materazzi złapał Zidane’a za koszulkę. Wywiązała się wymiana zdań, którą Francuz zakończył ciosem z byka. Uderzył rywala głową w klatkę piersiową. Włoch runął na murawę, a Zizou opuścił boisko z czerwoną kartką. Piłkarski świat był w szoku.

Długo zastanawiano się nad tym, co było powodem takiego zachowania jednego z największych piłkarzy w dziejach. Od razu mówiło się, że Materazzi sprowokował rywala. Powstawały różne hipotezy, trwały niekończące się dyskusje. Dziesięć lat po tym wydarzeniu Materazzi powiedział:

Obraziłem jego siostrę. To były głupie słowa, ale reakcja była przesadzona.

Zidane swoim czynem osłabił drużynę. Nie wytrzymał ciśnienia. Z drugiej strony bronił honoru ważnej dla siebie osoby. Ta sytuacja wykracza poza sport i jest trudna do oceny. Każdy z czytelników ma swoje zdanie na ten temat. Tak czy inaczej – cios Zidane’a jest jednym z najważniejszych momentów w dziejach mundiali i piłki nożnej w ogóle.

Tak zakończyła się kariera Zidane’a – piłkarza wybitnego, jednego z najlepszych w historii tej gry. Był futbolowym artystą. O jego sukcesach mówić i pisać można długo. Już przed mundialem w Niemczech zapowiedział, że po jego zakończeniu już więcej nie wybiegnie na boisko. Nikt jednak nie spodziewał się, że jego pożegnanie z karierą zawodniczą będzie wyglądało właśnie tak. Po finale świat obiegła wiadomość, że Zizou został wybrany najlepszym piłkarzem turnieju.

Tego dnia Francuzi wytrzymali do końca dogrywki, ale przegrali w rzutach karnych. Jedynym zawodnikiem, który nie wykorzystał jedenastki był David Trezeguet. Ostatni strzał mistrzostw oddał Fabio Grosso. Gdy piłka wylądowała we francuskiej bramce, Italia wpadła w euforię. Włosi po raz czwarty zostali mistrzami świata.

Nie jest przypadkiem ani tylko zbiegiem okoliczności fakt, że w koszulce reprezentacji Włoch przeżywasz tak niezwykłe emocje. Błękit to kolor nieba, a niebo należy do wszystkich. Może być zakryte przez chmury, ale wiesz, że i tak wciąż tam jest

– tak Andrea Pirlo, jeden z zawodników zwycięskiej kadry Italii, opowiadał na kartach autobiografii „Myślę, więc gram” spisanej wespół z Alessandro Alciato.  

W tym miejscu warto też zacytować książkę „Calcio. Historia włoskiego futbolu” Johna Foota – opasłe dzieło na temat piłki nożnej w Italii:

Na Półwyspie Apenińskim, w każdym zakątku kraju, rozpoczęło się całonocne świętowanie. Oglądalność meczu osiągnęła rekordowy poziom 95 procent wśród ogółu telewidzów (88 procent udziału Rai oraz 7 procent Sky). Na fetę składały się zwyczajowe elementy: szalejące na  ulicach auta, głośno trąbiące klaksony, niebezpieczne fajerwerki oraz nieuniknione tragedie (oficjalnie poinformowano o trzech przypadkach śmiertelnych). W jednym z niewielkich liguryjskich miasteczek kobieta wezwała carabinierich, by ci uspokoili jej świętującego do białego rana syna. W momencie kiedy właśnie miał rozpocząć się konkurs rzutów karnych, z więzienia w Alghero uciekł więzień. W Turynie Gianluca Pesotto nie był w stanie obejrzeć meczu, czuł się jednak „przeszczęśliwy”, gdy usłyszał o zwycięstwie rodaków. Jego koledzy z drużyny wkrótce odwiedzili go w szpitalu, przywożąc ze sobą Puchar Świata.

We wspomnianym cytacie padło nazwisko Giancluki Pesotto. Warto więc wspomnieć o sytuacji mającej miejsce w czasie mistrzostw świata. Pesotto był piłkarzem reprezentacji Włoch, uczestnikiem mistrzostw Europy w 2000 roku, kiedy Italia zdobyła srebrny medal. Ostatni raz w narodowych barwach zagrał w roku 2002.

Po zakończeniu kariery został menedżerem Juventusu – klubu, dla którego grał przez ponad dekadę. 27 czerwca 2006 roku, a więc w czasie trwania niemieckiego mundialu, Pesotto wypadł z okna biura turyńskiego klubu i w ciężkim stanie  trafił do szpitala. Dlatego właśnie nie mógł obejrzeć finału. Alesandro Del Piero zadedykował mu bramkę zdobytą w półfinałowym boju przeciwko reprezentacji Niemiec.

Zakończenie

Mundial w 2006 roku był wyjątkowy z jednego względu. Turniej stał się bowiem połączeniem dwóch pokoleń piłkarskich gwiazd. Były to ostanie mistrzostwa świata dla takich piłkarzy jak Zinedine Zidane, Luis Figo czy brazylijski Ronaldo. Jednocześnie to właśnie na tym turnieju mundialowe debiuty zaliczyli Lionel Messi i Cristiano Ronaldo – zawodnicy, którzy niedługo później stali się jednymi z najwybitniejszych w historii.

Na koniec cieszyła się Italia. Jeden z jej filarów – Fabio Cannavaro – otrzymał Złotą Piłkę za 2006 rok, a nagroda ta rzadko przecież trafia w ręce obrońców. Francuzi byli pierwszymi z przegranych, ale przecież srebro to też wielki sukces. Udało się zmazać plamę z mistrzostw świata w Azji. Był to przede wszystkim wyjątkowy czas dla Niemców. Organizowali oni wielki turniej pierwszy raz od czasu zjednoczenia RFN i NRD. Podołali wyzwaniu, a okres mistrzostw nazwali „Letnią bajką”.

Gospodarze poza sukcesem organizacyjnym odnieśli także sukces sportowy, bo za taki należy uznać trzecie miejsce. W dodatku koronę króla strzelców zdobył Miroslav Klose, urodzony w Opolu napastnik, który osiem lat później został rekordzistą pod względem goli strzelonych na  mistrzostwach świata. Jego ojciec, Józef Klose urodzony w Sławięcicach w województwie opolskim, był piłkarzem Odry Opole i AJ Auxerre. Matka, Barbara Klose, z domu Jeż, urodziła się we Frysztaku – miejscowości w województwie podkarpackim. Była piłkarką ręczną, grała w reprezentacji Polski.

Turniej był triumfem europejskiej piłki. W najlepszej czwórce znalazły się wyłącznie drużyny ze Starego Kontynentu – oprócz wspomnianych medalistów do półfinału dotarła także Portugalia. Słabo spisała się Afryka. Po tym jak Kamerun zadziwił świat w 1990 roku, a w 2002 to samo zrobił Senegal, wydawało się, że Czarny Ląd w końcu doczeka się sukcesu. W Niemczech z grupy wyszła tylko Ghana, w dodatku odpadła już na początku fazy pucharowej.

Zawiodły drużyny z Ameryki Południowej, zwłaszcza Brazylia i Argentyna – nacje, które na każdy mundial jadą po złoto. Brazylijczycy mieli świetną generację na czele z Ronaldinho – najpiękniej wówczas grającym zawodnikiem, futbolowym artystą, lecz, podobnie jak ich odwieczni rywale, zatrzymali się na ćwierćfinale.

Dla nas największym rozczarowaniem była postawa reprezentacji Polski. Cztery lata wcześniej Biało-czerwoni odpadli już w rozgrywkach grupowych, w Niemczech historia się powtórzyła. Niestety, nie był to ostatni zawód dla polskich kibiców w XXI wieku.

Tak wyglądał turniej o mistrzostwo świata w 2006 roku. Jak każdy mundial, dostarczył nam wzruszeń. Na niemieckich boiskach napisano kolejny rozdział fascynującej historii najpiękniejszych piłkarskich rozgrywek. Warto było wrócić do wspomnień, zwłaszcza przy okazji przeżywania emocji na obecnych mistrzostwach.

Statystyki

  • Gospodarz: Niemcy
  • Termin: 9 czerwca – 9 lipca 2006
  • Ilość  uczestników: 32 (z 6 konfederacji)
  • Uczestnicy:
    • Anglia
    • Angola – debiutant
    • Arabia Saudyjska
    • Argentyna
    • Australia
    • Brazylia – obrońca tytułu
    • Chorwacja
    • Czechy – kontynuator tradycji Czechosłowacji
    • Ekwador
    • Francja
    • Ghana – debiutant
    • Hiszpania
    • Holandia
    • Iran
    • Japonia
    • Korea Południowa
    • Kostaryka
    • Meksyk
    • Niemcy – gospodarz
    • Paragwaj
    • Polska
    • Portugalia
    • Serbia i Czarnogóra – kontynuator tradycji Jugosławii
    • Stany Zjednoczone
    • Szwecja
    • Togo – debiutant
    • Trynidad i Tobago – debiutant
    • Tunezja
    • Ukraina – debiutant
    • Włochy
    • Wybrzeże Kości Słoniowej – debiutant
  • 1 miejsce: Włochy
  • 2 miejsce: Francja
  • 3 miejsce: Niemcy
  • Najmłodszy gracz: Assimiou Toure (Togo) – 18 lat i 163 dni
  • Najstarszy gracz: Ali Boumnijel (Tunezja) – 40 lat i 71 dni
  • Najszybciej strzelona bramka: Asamoah Gyan (Ghana) w 2 minucie meczu z Czechami (2:0), Darijo Srna (Chorwacja) w 2 minucie meczu z Australią (2:2)
  • Najmłodszy strzelec bramki: Dimitri Sychev (Rosja) – 18 lat i 232 dni
  • Najstarszy strzelec bramki: Yahya Golmohammadi (Iran) – 35 lat i 85 dni
  • Liczba rozegranych meczów: 64
  • Liczba strzelonych bramek: 147 (2,3 na mecz)
  • Widzowie na stadionie: 3 359 439 (Średnio 52 491 na mecz)
  • Stadiony:
    • FIFA WM-Stadion Dortmund, Dortmund (pojemność  65 982)
    • FIFA WM-Stadion Frankfurt, Frankfurt nad Menem (pojemność 48 132)
    • FIFA WM-Stadion Gelsenkirchen, Gelsenkirchen (pojemność 54 804)
    • FIFA WM-Stadion Hamburg, Hamburg (pojemność 51 055)
    • FIFA WM-Stadion Hannover, Hanower (pojemność 44 652)
    • FIFA WM-Stadion KC6ln, Kolonia (pojemność 46 120)
    • FIFA WM-Stadion Munchen, Monachium (pojemność 66 016)
    • Frankenstadion, Norymberga (pojemność 41 926)
    • Fritz-Walter-Stadion, Kaiserslautern (pojemność 43 450)
    • Gottlieb-Daimler Stadion, Stuttgart (pojemność 53 200)
    • Olympiastadion, Berlin (pojemność 74 220)
    • Zentralstadion, Lipsk (pojemność 44 199)
  • Rekordowa oglądalność : 72 000 – faza grupowa Ekwador vs Niemcy, faza grupowa Szwecja vs Paragwaj, faza grupowa Brazylia vs Chorwacja, faza grupowa Ukraina vs Tunezja, ćwierćfinał Niemcy vs Argentyna
  • Ilość sędziów: 21 z 21 państw
  • Strzelcy:
  • 5 goli:
    • Miroslav Klose (Niemcy)
  • 3 gole:
    • Hernan Crespo (Argentyna)
    • Maxi Rodriguez (Argentyna)
    • Ronaldo  (Brazylia)
    • Thierry Henry (Francja)
    • Zinedine Zidane (Francja)
    • Lukas Podolski (Niemcy)
    • Fernando Torres (Hiszpania)
    • David Villa (Hiszpania)
  • 2 gole:
    • Tim Cahill (Australia)
    • Adriano  (Brazylia)
    • Paulo Wanchope (Kostaryka)
    • Tomas Rosicky (Czechy)
    • Agustin Delgado (Ekwador)
    • Carlos Tenorio (Ekwador)
    • Steven Gerrard (Anglia)
    • Patrick Vieira (Francja)
    • Bastian Schweinsteiger (Niemcy)
    • Marco Materazzi (Włochy)
    • Luca Toni (Włochy)
    • Aruna Dindane (Wybrzeże Kości Słoniowej)
    • Omar Bravo (Meksyk)
    • Bartosz Bosacki (Polska)
    • Maniche  (Portugalia)
    • Alexander Frei (Szwajcaria)
    • Andriy Shevchenko (Ukraina)
  • 1 gol:
  • Flavio  (Angola)
  • Roberto Ayala (Argentyna)
  • Esteban Cambiasso (Argentyna)
  • Lionel Messi (Argentyna)
  • Javier Saviola (Argentyna)
  • Carlos Tevez (Argentyna)
  • John Aloisi (Australia)
  • Harry Kewell (Australia)
  • Craig Moore (Australia)
  • Fred  (Brazylia)
  • Gilberto  (Brazylia)
  • Juninho  (Brazylia)
  • Kaka  (Brazylia)
  • Ze Roberto (Brazylia)
  • Ronald Gomez (Kostaryka)
  • Niko Kovac (Chorwacja)
  • Darijo Srna (Chorwacja)
  • Jan Koller (Czechy)
  • Ivan Kaviedes (Ekwador)
  • David Beckham (Anglia)
  • Joe Cole (Anglia)
  • Peter Crouch (Anglia)
  • Franck Ribery (Francja)
  • Torsten Frings (Niemcy)
  • Philipp Lahm (Niemcy)
  • Oliver Neuville (Niemcy)
  • Stephen Appiah (Ghana)
  • Haminu Draman (Ghana)
  • Asamoah Gyan (Ghana)
  • Sulley Muntari (Ghana)
  • Sohrab Bakhtiarizadeh (Iran)
  • Yahya Golmohammadi (Iran)
  • Alessandro Del Piero (Włochy)
  • Alberto Gilardino (Włochy)
  • Fabio Grosso (Włochy)
  • Vincenzo Iaquinta (Włochy)
  • Filippo Inzaghi (Włochy)
  • Andrea Pirlo (Włochy)
  • Francesco Totti (Włochy)
  • Gianluca Zambrotta (Włochy)
  • Didier Drogba (Wybrzeże Kości Słoniowej)
  • Bonaventure Kalou (Wybrzeże Kości Słoniowej)
  • Bakari Kone (Wybrzeże Kości Słoniowej)
  • Shunsuke Nakamura (Japonia)
  • Keiji Tamada (Japonia)
  • Francisco Fonseca (Meksyk)
  • Rafael Marquez (Meksyk)
  • Sinha  (Meksyk)
  • Ruud van Nistelrooy (Holandia)
  • Robin van Persie (Holandia)
  • Arjen Robben (Holandia)
  • Nelson Cuevas (Paragwaj)
  • Cristiano Ronaldo (Portugalia)
  • Deco  (Portugalia)
  • Nuno Gomes (Portugalia)
  • Pauleta  (Portugalia)
  • Simao  (Portugalia)
  • Sami Al-Jaber (Arabia Saudyjska)
  • Yasser Al-Qahtani (Arabia Saudyjska)
  • Sasa Ilic  (Serbia i Czarnogóra)
  • Nikola Zigic  (Serbia i Czarnogóra)
  • Ahn Jung-hwan (Korea Południowa)
  • Lee Chun-soo (Korea Południowa)
  • Park Ji-sung (Korea Południowa)
  • Xabi Alonso (Hiszpania)
  • Juanito  (Hiszpania)
  • Raul  (Hiszpania)
  • Marcus Allback (Szwecja)
  • Henrik Larsson (Szwecja)
  • Freddie Ljungberg (Szwecja)
  • Tranquillo Barnetta (Szwajcaria)
  • Philippe Senderos (Szwajcaria)
  • Mohamed Kader (Togo)
  • Radhi Jaidi (Tunezja)
  • Ziad Jaziri (Tunezja)
  • Jawhar Mnari (Tunezja)
  • Maksym Kalynychenko (Ukraina)
  • Serhii Rebrov (Ukraina)
  • Andriy Rusol (Ukraina)
  • Clint Dempsey (Stany Zjednoczone)
  • Gole samobójcze:
    • Cristian Zaccardo (Włochy) dla Stanów Zjednoczonych
    • Carlos Gamarra (Paragwaj) dla Anglii
    • Petit (Portugalia) dla Niemiec
    • Brent Sancho (Trynidad i Tobago) dla Paragwaju

Źródła, z których korzystałem:

  • Jerzy Cierpiatka, Marek Latasiewicz, Mirosław Nowak – „Mundial. Historia. Od Urugwaju do Rosji”.
  • John Foot – „Calcio. Historia włoskiego futbolu”
  • Tomasz Frankowski, Piotr Wołosik – „Franek. Prawdziwa historia łowcy bramek”
  • Stefan Szczepłek – „Moja historia futbolu” – Tom 1 – Świat
  • Stefan Szczepłek – „Moja historia futbolu” – Tom 2 – Polska
  • Marek Balon – „Polska na mundialach”
  • Andrea Pirlo, Alessandro Alciato – „Myślę, więc gram”
  • „Przegląd Sportowy”
  • „Piłka Nożna”
  • Interia Sport
  • 90 minut.pl

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Grzegorz Zimny
Grzegorz Zimny
Absolwent pedagogiki na Uniwersytecie Rzeszowskim. Fan historii sportu, ze szczególnym uwzględnieniem piłki nożnej. Pisał teksty dla portalu pubsport.pl. Od 2017 roku autor artykułów na portalu Retro Futbol, gdzie zajmuje się zarówno światową piłką nożną, jak i historiami z lokalnego, podkarpackiego podwórka, najbliższego sercu. Fan muzyki rockowej i książek.

Więcej tego autora

Najnowsze

Walka w Pucharze Polski, przyjazd finalisty, piłkarskie losy Rafała Kurzawy – reminiscencje po meczu Stali Rzeszów z Pogonią Szczecin

Pierwsza runda Pucharu Polski przyniosła sporo emocji. Jednym z najciekawiej zapowiadających się meczów była rywalizacja pierwszoligowej Stali Rzeszów z występującą w rozgrywkach PKO BP...

„Igrzyska życia i śmierci. Sportowcy w powstaniu warszawskim” – recenzja

Powstanie Warszawskie to czas, gdy wielu Polaków zjednoczyło się w obronie stolicy Polski. O sportowych bohaterach walk zbrojnych przeczytacie poniżej. Autorka Agnieszka Cubała jest pasjonatką historii...

„Nadzieja FC. Futbol, ludzie, polityka”. Nowa książka Anity Werner i Michała Kołodziejczyka

Cztery lata po premierze niezwykle ciepło przyjętej książki „Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka”, Anita Werner i Michał Kołodziejczyk powracają z nowymi reportażami, w...