Koniec Złotego Pokolenia, co dalej z reprezentacją Belgii?

Czas czytania: 11 m.
5
(4)

Reprezentacja Belgii odpadając z Mistrzostw Świata w Katarze już po fazie grupowej, osiągnęła najgorszy wynik na wielkim turnieju od 10 lat, kiedy to nie zakwalifikowała się na rozgrywane w Polsce i Ukrainie Mistrzostwa Europy. Zdaniem wielu obserwatorów remis z Chorwacją to był ostatni ważny mecz „Złotego pokolenia”, jak nazywano belgijskich piłkarzy przez ostatnie 9 lat. Dlaczego akurat taki okres jest wyznaczony? Według belgijskich mediów meczem założycielskim tej drużyny i jednocześnie momentem, kiedy pojawiło się to określenie, było rozegrane 11.10.2013 w Zagrzebiu spotkanie z Chorwacją. Wtedy Belgowie, po dwóch golach Romelu Lukaku, wygrali 2:1, czym zapewnili sobie awans na Mistrzostwa Świata w Brazylii, a w podstawowym składzie było na boisku siedmiu piłkarzy, którzy zagrali również w ostatnim meczu w Katarze.

Koniec Złotego Pokolenia

Koniec tej wybitnie uzdolnionej generacji belgijskich piłkarzy wyznacza również odejście po  latach trenera Roberto Martineza, oraz zakończenie reprezentacyjnej kariery przez jej kapitana i zdaniem kibiców najwybitniejszego piłkarza w historii tamtejszego futbolu Edena Hazarda. Obydwaj w znacznym stopniu przyczynili się do zdobycia przez Czerwone Diabły trzeciego miejsca na mundialu w 2018 roku, co jest największym sukcesem w historii belgijskiego futbolu reprezentacyjnego.

Oprócz Edena Hazarda z kadrą pożegnali również Toby Alderweireld, Axel Witsel, Nacer Chadli i Simon Mignolet. Ze składu, który zagrał w meczu o 3 miejsce na MŚ w Rosji, już wcześniej kariery zakończyli Vincent Kompany, Mousa Dembélé i Thomas Vermaelen, a Dries Mertens i Thomas Meunier już są z rzadka do niej powoływani. Z filarów tej generacji piłkarzy Rode Duivels pozostali: Kevin De Bruyne, Thibaut Courtois, Jan Vertonghen, Romelu Lukaku, Yannick Carrasco i najmłodszy z nich Youri Tielemans.

Biorąc pod uwagę, że z tej grupy tylko Tielemans nie skończył jeszcze 30 lat, oczywistym jest budowa nowej kadry. I tu pojawia się pytanie, czy Belgia ma generację zdolnych piłkarzy, czy też z najwyższej europejskiej półki reprezentacyjnej ponownie spadnie do roli średniaka? Moim zdaniem ma szansę, by dalej liczyć się wśród najlepszych w Europie i w poniższym tekście postaram się wyjaśnić, dlaczego tak myślę.

Turnieje Złotego Pokolenia

W pierwszej kolejności warto wspomnieć, że „Złote pokolenie” swoją siłę opierało na kilku wybitnych piłkarzach. Byli nimi Vincent Kompany, Thibaut Courtois, Kevin De Bruyne, Romelu Lukaku, Jan Vertonghen, Toby Alderweireld oraz Axel Witsel. Wielu z was pewnie wymieniu jeszcze kilku lub kilkunastu innych, ale to ta siódemka była najważniejsza, ponieważ przerastała o klasę swoich zmienników.

Belgia miała szansę coś osiągnąć na wielkich turniejach tylko wtedy gdy oni wszyscy byli zdrowi (kompany do momentu zakończenia kariery). Niestety tylko na jednym turnieju (MŚ’2018) to się udało i wtedy właśnie Czerwone Diabły osiągnęły największy sukces. Wcześniej i później zawsze były problemy z kontuzjami.

Na ME we Francji nie mógł zagrać Kompany, a przed ćwierćfinałem z Walią wypadł Vertonghen. Na ME 2021 z kontuzją pojechał Kevin De Bruyne, a już podczas turnieju kontuzji nabawił się Eden Hazard. I oczywiście najnowsza historia związana z MŚ w Katarze, gdzie bez formy po kontuzjach był Eden Hazard, a Romelu Lukaku był przygotowany dopiero na fazę pucharową i tak naprawdę z musu zagrał 45 minut z Chorwacją.

Wspominam o tym, bo uważam, że obecne pokolenie belgijskich piłkarzy jest o wiele bardziej wyrównane pod względem umiejętności i nie będzie w przyszłości tak bardzo odczuwać nieobecności niektórych piłkarzy. Możliwości kadrowe i potencjał belgijskich piłkarzy będę przedstawiał w kolejności pozycji na boisku, więc zaczynam od bramkarzy.

Historia belgijskich bramkarzy

Belgia w swojej historii miała wielu wybitnych golkiperów, a jako że czytacie ten tekst na stronie o historii futbolu, nie mogę nie wspomnieć o tych graczach. Pierwszymi ważnymi belgijskimi bramkarzami byli gracze Racing Club Bruksela: Robert Hustin, Henri Leroy i Jan De Bie. Rywalizacja Hustina i Leroy’a spowodowała odejście tego drugiego do Unionu Saint-Gilloise.

Era Jana De Bie nastąpiła po zakończeniu I wojny światowej. Grał w reprezentacji na trzech kolejnych Igrzyskach Olimpijskich, w tym tych wygranych w 1920 roku w Antwerpii. Kolejnym wielkim bramkarzem okresu międzywojennego był Arnold Badjou, który bronił belgijskiej bramki na MŚ’1930MŚ’1938, jedynie w 1934 roku we Włoszech przegrał rywalizację z André Vandewyerem.

Innym bramkarzem, o którym warto wspomnieć był Robert Braet, legendarna już postać Cercle Brugge. Grał w zielono-czarnych barwach przez 17 sezonów. Dziś nagroda nazwana jego imieniem wręczana jest osobom zasłużonym dla Cercle. Pierwsze lata po zakończeniu II wojny światowej to rywalizacja trzech bramkarzy: Henri Meerta z RSC Anderlecht, Armanda Seghersa (KAA Gent) i Françoisa Daenena (Tilleur FC). Wszyscy trzej to legendy swoich klubów. Meert grał w Anderlechcie 18 lat, Daenen w Tilleur 19 i tyle samo Seghers w Gandawie. Meert był pierwszym wielkim bramkarzem Fiołków. O klasie Seghersa najlepiej świadczy fakt, że na 100-lecie KAA Gent został wybrany przez kibiców „Buffalo van de eeuw” (Bawołem stulecia). Buffalo’s to przydomek KAA Gent.

Bardzo ciekawym przypadkiem jest Deanen, który bronił w małym klubie, przez wiele lat w 2 lidze, a mimo to był regularnym bramkarzem reprezentacji. Wynikało to z tego, że kierowana przez niego defensywa Tilleur FC traciła tylko tyle goli co najlepsze zespoły w kraju. Kolejnym kozakiem w belgijskiej bramce był Léopold Gernaey. Pochodzący z Ostendy bramkarz, ze względu na swój niebywały refleks oraz niesamowitą zwinność, zyskał pseudonim „Pantera”. Mimo że grał w niższych ligach, był etatowym reprezentantem. Co ciekawe, gdy zmienił klub na pierwszoligowy, zrezygnował z gry w kadrze, bo nie chciał tracić wolnych dni, ponieważ grę w piłę łączył z pracą w Ministerstwie Finansów.

Najlepszym bramkarzem lat 60. w Belgii był legendarny golkiper Standardu Liege Jean Nicolay. Pierwszy bramkarz, który zdobył nagrodę Złotego Buta (w 1963 roku), przyznawaną najlepszemu belgijskiemu piłkarzowi od 1954 roku. Cztery lata później tego samego zaszczytu dostąpił jego największy krajowy rywal, bramkarz Club Brugge Fernand Boone. Pierwszą połowę lat 70. zdominował inny znakomity bramkarz Rouches (przydomek Standardu Liege) Christian Piot. On również – w 1972 roku – zdobył Złotego Buta.

Przełom lat 70. i 80. to czas Jean-Marie Pfaffa (SK Beveren, Bayern), który wtedy był uznawany za jednego z najlepszych bramkarzy świata.

Rywalizować z nim próbował Theo Custers, którego polscy kibice pamiętają z meczu na MŚ w Hiszpanii. Pfaff był kolejnym belgijskim bramkarzem, który zdobył Złotego Buta (1978 rok). Końcówka lat 80 i początek 90 to rywalizacja Michela Preud’homme (KV Mechelen, Benfica) i Gilberta Bodarta (Standard). Preud’homme, najlepszy bramkarz MŚ’1994, został dwa lata temu – przez belgijskich kibiców – wybrany najlepszym bramkarzem w 125-letniej historii RBFA.

Pod koniec XX wieku bramki Czerwonych Diabłów bronił Filip De Wilde i na nim można raczej zakończyć wspominanie belgijskich bramkarzy, ponieważ kolejnymi wielkimi postaciami stali się wspominani już w tym tekście Mignolet i Courtois.

Teraźniejszość i przyszłość w belgijskiej bramce

Thibaut Courtois to obecnie jeden z najlepszych bramkarzy na świecie, ale coraz częściej przytrafiają mu się urazy (obecnie leczy zerwane więzadła) i trzeba szukać tych, co go zastąpią na już (czasowo) i w przyszłości (na stałe). Chwilowo o bluzę z numerem jeden walczą Koen Casteels (VfL Wolfsburg), Matz Sels (RC Strasbourg) i Gilbert Bodart (Standard Liege). Dwaj pierwsi są w wieku Courtois (31 lat) więc nie można ich brać pod uwagę, jako kandydatów na jego następcę. Co innego 25-letni Bodart, który chce zrobić kolejny krok w karierze. Jego największym rywalem jest bramkarz belgijskiej młodzieżówki i KRC Genk 21-letni Maarten Vandevoordt. To obecnie największy talent na tej pozycji w belgijskiej piłce i od przyszłego sezonu będzie bronił bramki RB Lipsk.

W JPL jest jeszcze jeden golkiper, który mógłby z nimi na dziś rywalizować, ale dopóki Gaëtan Coucke nie zmieni KV Mechelen na lepszy klub, raczej nie ma na to szans. Pozostali bramkarze nie zaistnieli jeszcze w piłce na poziomie pierwszoligowym, ale warto wymienić tych najzdolniejszych, których nazwiska mogą wypłynąć w najbliższych latach. Nick Shinton (22 lata) jest szykowany na następcę Simona Mignoleta w Club Brugge. Jego rówieśnik Maxime Delanghe to obecnie zmiennik Warlesona w Cercle Brugge. O rok od nich młodszy Tobe Leysen jest rezerwowym bramkarzem OH Leuven. Również 21-letni Senne Lammens zmienił latem Club Brugge na Royal Antwerp FC, by zastąpić między słupkami Jeana Buteza, ale Francuz pozostał jednak jeszcze na Bosuil.

Warto też zwrócić uwagę na nastolatków, którzy bronią, lub niedługa zaczną bronić na drugoligowych boiskach. Są nimi Jelle Van Neck (19 lat, Olympique Marsylia B), Kjell Peersman (19, Jong PSV), Matthieu Epolo (18, Standard Liege/SL16 FC), Arnaud Dobbels (18, SV Zulte Waregem), Tom Politoux (18, Standard Liege/SL16 FC) i Matt Lendfers (17, STVV). W bardziej odległej przyszłości na międzynarodowy poziom powinni wskoczyć dwaj najzdolniejsi obecnie nastolatkowie na tej pozycji w akademii Genku 16-letni Tijn Van Ingelgom i rok od niego młodszy Lucca Kiaba Mounganga.

Historia belgijskich bocznych obrońców

Najsłabszym punktem Złotej Generacji były boki obrony lub też wahadłowi, gdy reprezentacja grał trójką środkowych obrońców. I nie był to problem nowy, ponieważ Belgia nigdy nie słynęła z bocznych obrońców. W całej historii ich futbolu — przed tym wybitnie uzdolnionym pokoleniem XXI wieku — były ich raptem kilku. Pierwszym ważnym dla reprezentacji był prawy obrońca Royal Antwerp FC Bob Paverick. Jedyny belgijski piłkarz, który grał w reprezentacji zarówno przed, jak i po II wojnie światowej. Był kapitanem zespołu przez 7 lat, równie długo, jak w przyszłości Paul Van Himst i Jan Ceulemans.

Jednak pierwszym, o którym usłyszał świat, był Alfons Van Brandt lewy obrońca Lierse SK. Zdobywca Złotego Buta z 1955 roku, który to w meczu Anglia — Europa w Belfaście zatrzymał legendarnego Stanleya Matthewsa. Po drugiej stronie boiska błyszczał w latach 60. i na początku 70. był Georges Heylens z Anderlechtu. Jego również powołano do reprezentacji Europy. Innym znanym lewym obrońcą był Jean Dockx, który przez ponad 20 lat (1957-1978) błyszczał w lidze belgijskiej i w PZP z Anderlechtem. Jego kolega klubowy Gilbert Van Binst, grający po prawej stronie, był jednym z pierwszych bardzo ofensywnych bocznych obrońców, którzy idealnie sprawdziliby się w roli wahadłowego. Kolejnym bocznym obrońcą, który pojawił się w belgijskiej piłce był Eric Gerets. Jak się później okazało, stał się on nie tylko najlepszym belgijskim piłkarzem w historii grającym na tej pozycji, ale w swoich czasach był jednym z najlepszych prawych obrońców na świecie.

W latach 90 XX wieku czołowym lewym obrońcą ligi był Vital Borkelmans, jeden z najszybszych bocznych obrońców w historii belgijskiej piłki. Idealnie by pasował dziś na wahadłowego. Innym znanym lewym obrońcą z tamtego okresu był Rudi Smidts, legenda antwerpskiej piłki i bardzo charakterystyczny (ze względu na fryzurę) gracz, którego do dziś pamięta Marcin Żewłakow. Na przełomie wieków lewą stronę reprezentacji Belgii opanował obrońca Schalke 04 Nico Van Kerckhoven. Na prawej zaś rządził Eric Deflandre były gracz Club Brugge, Olympique Lyon czy też Standardu Liege. Jednym z największych belgijskich talentów tamtych czasów był Philippe Léonard, ale temu lewemu obrońcy nie udało się zrobić takiej kariery, do jakiej był predysponowany, mimo że zdobywał gola w półfinale Ligi mistrzów i był dwukrotnym mistrzem Francji z AS Monaco.

Teraźniejszość i przyszłość na bokach obrony

Przedstawiając obecny i przyszły potencjał Belgii na lewej i prawej stronie defensywy, postaram się rozdzielić piłkarzy, którzy pasują do gry w roli wahadłowych od typowych bocznych obrońców.

Jeżeli chodzi o wahadłowych to po lewej stronie mogą tę rolę spełniać Yannick Carrasco, Thorgan Hazard, czy też uniwersalny (lepiej spisuje się po prawej stronie) Timothy Castagne. Z piłkarzy mniej znanych na międzynarodowej arenie na szansę – gdy są w najlepszej swojej formie — zasługują 26-latkowi Casper De Norre (latem przeszedł do Millwall FC) oraz Alessio Castro-Montes (zmienił ostatnio KAA Gent na Union SG). Ten drugi jednak lepiej czuje się na prawej stronie. Jednak największe nadzieje kibice wiążą z dwoma graczami Club Brugge. 22-letni Maxim De Cuyper był objawieniem ubiegłego sezonu, gdy występował na wypożyczeniu w KVC Westerlo. W tym sezonie też gra bardzo dobrze, a jego dodatkowym atutem jest lewonożność.

Jego kolega klubowy Kyriani Sabbe ma dopiero 18 lat, a już znakomicie radzi sobie w meczach Blauw-Zwart, gdy tylko dostaje szanse od Ronnego Delii. Odkryciem trenera Tedesco jest Olivier Deman, który zmienił ostatnio Cercle Brugge na Werder Brema. Po prawej stronie — oprócz wspominanych wyżej Castagne’a i Castro-Montesa – najpoważniejszymi kandydatami do gry na dziś są Alexis Saelemaekers i Jelle Bataille.

Pierwszy opuścił ostatnio AC Milan i przeniósł się do Bolonii, a drugi będzie wraz z Royal Antwerp FC występował w LM. Wśród kandydatów do gry na prawym wahadle nie można pomijać też Hugo Siqueta, który świetnie sprawuje się na wypożyczeniu z Freiburga do Cercle, 21-letniego Matisse’a Samoise’a z KAA Gent, oraz Maxime’a Busiego ze Stade Reims. Spory potencjał mają też 21-letni Ignace Van der Brempt z HSV oraz 18-letni Noah Sadiki, który pozostał w Brukseli, ale zmienił Anderlecht na Union. Sporym talentem jest również Alexandro Calut wypożyczony ze Standardu do OH Leuven, a mogący grać na obydwu wahadłach. Niestety na drodze jego rozwoju stanęły zerwane ostatnio więzadła.

Tyle o wahadłowych, a przecież ważniejsi są boczni obrońcy, bo Tedesco zmienił ustawienie reprezentacji Belgii i gra czwórką defensorów. Oprócz Hazarda, Carrasco, Demana czy Saelemaekersa pozostali wymienieni wyżej piłkarze dobrze radzą sobie również w roli bocznych obrońców. Jednak trzeba dopisać sporą liczbę piłkarzy, którzy są bardziej obrońcami niż wahadłowymi.

Pierwszym, który przychodzi na myśl jest Killian Sardella z Anderlechtu, który może grać na obu stronach defensywy. Ciekawe czy do formy po powrocie do Belgii (zagra w KV Mechelen) wróci 25-letni Elias Cobbaut, który swego czasu już grał w reprezentacji. Spośród LO kandydatem do reprezentacji jest obecnie również 23-letni Logan Ndenbe grający w MLS w barwach Kansas City.

Listę lewych obrońców mogących stanowić o sile reprezentacji dopiero za dobrych kilka lat, powinno się zacząć od 20-letniego Tuura Rommensa. Wychowanek akademii Genku przeszedł latem do KVC Westerlo i grywa już na poziomie JPL. 19-letni Arnaud Dony postanowił — szukając regularnej gry — przenieść się na zaplecze JPL do Dender, bo w Unionie o minuty byłoby trudno. Sporym talentem jest też 19-letni Thiago Paulo da Silva, który rozpoczął właśnie drugi sezon jako podstawowy gracz SL16 FC, czyli młodzieżowego zespołu Standardu występującego w Challenger Pro League (2 liga belgijska).

Warto zanotować też nazwiska trzech siedemnastolatków: Vincenta Burleta z Lille, Roméo Monticelliego z Charleroi i Naila Moutha-Sebtaoui z Anderlechtu, oraz pół roku od nich starszego Joaquina Seysa z Club Brugge. Fachowcy dużo mówią też o młodziutkim piłkarzu (rocznik 2007) o imieniu Joyeux Masanka Bungi, który niedawno opuścił Genk i rodzinną Limburgię, by stawiać samodzielne kroki w akademii RB Lipsk.

Po prawej stronie kolejny krok w rozwoju powinien zrobić 22-letni Louis Patris, który latem za 3,5 mln euro przeszedł z OH Leuven do RSC Anderlecht. Jego miejsce w Leuven zajął 19-letni Richie Sagrado i momentalnie stał się rewelacją rozgrywek, czym zasłużył sobie na powołanie do reprezentacji U-21. Warto też zapamiętać nazwisko 19-letniego Nolana Martensa z KRC Genk, który zbiera doświadczenie w drugoligowej młodzieżowej drużynie tego klubu. Wielkim talentem, ale już na odległą bardzo przyszłość jest Brent Jonkers z akademii PSV. To piłkarz z rocznika 2008.

Historia belgijskich środkowych obrońców

Przyszedł czas na środkowych obrońców, a tu Belgia zawsze miała wybitnych piłkarzy. Pierwszym wybitnym belgijskim środkowym obrońcą był Armand Swartenbroeks z Daring Club Bruksela. W reprezentacji (1913-1928) rozegrał 53 mecze i był pod tym względem rekordzistą. Jego rekord przetrwał 10 lat. Słynął również z gry Fair Play, za co dostał medal od holenderskiej federacji, ponieważ to właśnie w meczu z sąsiadami celowo nie wykorzystał rzutu karnego, bo uznał, że był on niesłusznie podyktowany. Kolejnymi byli Jules Lavigne z Racing Club Bruksela i Theodoor Nouwens z Racingu Mechelen.

O klasie tego pierwszego świadczy to, że nawet gdy jego klub spadał do drugiej ligi, jego pozycja w reprezentacji była niepodważalna. Nouwens zaś zadebiutował w pierwszej lidze mając 15 lat, a jako szesnastolatek był już podstawowym piłkarzem w klubie. Kolejni dwaj to piłkarze Unionu Saint-Gilloise, drużyny, która w latach 1933-1935 była w Belgii niepokonana w 60 kolejnych meczach. Jules Pappaert był kapitanem tego zespołu, a Philibert Smellinckx jego klubowym kolegą.

Henri Diricx to już piłkarz z czasów po  II wojnie światowej, ale również – tak jak dwaj wyżej wspomniani – gracz Unionu. O klasie belgijskiego piłkarza dużo mówi nagroda Złotego Buta, a taką w 1985 roku otrzymał legendarny obrońca KAA Gent Roland Storme. Wspominając belgijskich obrońców, nie można zapomnieć o tym, któremu niedane było osiągnąć szczytu swojej kariery. Laurent Verbiest nazywany „Lorenzo Le Magnifique” był porównywany do Franza Beckenbauera i Cesare Maldiniego. Niestety obrońca Anderlechtu zginął w wypadku samochodowym w wieku 26 lat.

Kolejnym świetnym piłkarzem, ale znanym tylko w belgijskich realiach, był obrońca Standardu Liege Nico Dewalque. I chwile po nim przyszedł czas grupy najlepszych belgijskich środkowych obrońców w historii i to nawet licząc tych ze Złotego Pokolenia. Oczywiście ci współcześni grają w lepszych klubach i mają więcej meczów w reprezentacji, ale w tamtych czasach nie było takich możliwości. Jednak nazwiska Waltera Meeuwsa, Luca Millecampsa, Michela Renquina, Leo (Lei) Clijstersa, Georgesa Grüna, Stéphane’a Demola i Philippe’a Alberta zna każdy interesujący się piłką kibic belgijskiego futbolu.

Wielu z nich to legendy klubów, w których występowali. Philippe Albert tworzy wraz z Vincentem Kompanym parę środkowych obrońców w drużynie wybranej przez kibiców na 125-lecie istnienia belgijskiej federacji.

Teraźniejszość i przyszłość środka defensywy

Pora przedstawić przyszłość środka defensywy Czerwonych Diabłów. Dziś nadal jeszcze liderem tej formacji jest 36-letni Jan Vertonghen, ale raczej po przyszłorocznych ME zakończy karierę. Trzeba szukać następców. 28-letni Leander Dendoncker z Aston Villi to raczej taki uniwersalny zastępca kontuzjowanych graczy, a nie gracz pierwszej jedenastki. Maximiliano Caufriez z Clermont Foot, Siebe Van Der Heyden z RCD Mallorca oraz Hannes Delcroix z Burley, to raczej nie ten rozmiar kapelusza, ale najstarszy z nich ma 26 lat, więc raczej jeszcze nie są u szczytu swojej kariery. Wydaje się, że na chwilę obecną największe szanse na zastąpienie Vertonghena na pozycji lewego ŚO ma , który w ostatnich meczach częściej występuje jako LO, choć w klubie gra na środku.

O miejsce z prawej strony środka defensywy rywalizacja jest dużo bardziej zacięta. Obecnie wydaje się ją wygrywać 25-letni Wout Faes z Leicester, ale dużo większy potencjał mają 24-letni, prześladowany przez kontuzje, Zinho Vanheusden ze Standardu Liege, 21-letni Ameen Al-Dakhil z Burnley oraz dziewiętnastolatek z Anderlechtu Zeno Debast. W odwodzie pozostaje jeszcze 24-letni Sebastian Bornauw z Wolfsburga.

To tyle, jeżeli chodzi op kandydatów do reprezentacji na dziś, ale lista tych na przyszłość jest o wiele dłuższa. 22-letni Ewoud Pletinckx jest ważnym graczem OH Leuven, tak samo, jak rok młodszy Matisse Didden w Rodzie Kerkrade. Na rozwój talentu 21-letniego już Koni De Wintera liczą władze Juventusu, wypożyczając go do Genui. Jego rówieśnik Christiaan Ravych jest objawieniem w Cercle Brugge. Ogromny potencjał i już spore umiejętności pokazują regularnie 20-letni Lukas Willen z Zulte Waregem,  również dwudziestolatek Nathan Ngoy ze Standardu Liege, dwóch dziewiętnastolatków Mehdi Boukamir z Charleroi i Martin Wasinski z Kortrijk, oraz chyba najzdolniejszy z tej grupy 18-letni Jorne Spileers z Club Brugge.

Cała masa belgijskich młodych graczy gra na poziomie drugiej ligi (w zespołach młodzieżowych Club Brugge, Standardu, Genku i Anderlechtu) oraz w drużynach młodzieżowych klubów zagranicznych. I tak w roczniku 2003 są to:  Alonzo Engwanda-Ongena (RSC Anderlecht), Rune Van Den Bergh (KAA Gent), Daan Dierckx (Standard Liege), Fedde Leysen (Union SG). Rok młodsi są Bram Lagae Z KAA Gent i Kamiel Van De Perre z KRC Genk.

W 2005 roku urodzili się tak utalentowani gracze jak — mający już rozegrane minuty na poziomie LM — Noah Mbamba (Bayer Leverkusen), Ibrahim Digberekou (Borussia Moenchengladbach), Lucas Noubi i Noah Mawete Kinsiona (Standard Liege), Arthur Piedfort (KVC Westerlo) i Jason Dalle Molle (Charleroi). Wśród graczy z rocznika 2006 wyróżnia się lewonożny Ethan Butera, który przeszedł latem z Anderlechtu do Ajaksu.

Oprócz niego są jeszcze Madi Monamay z Bayeru Leverkusen, Laurens Goemaere z Club Brugge, Josue Ndenge Kongolo z Genku i Ismaël Baouf z Anderlechtu. Jest jeszcze kilku wybitnie uzdolnionych graczy w młodszych rocznikach: Michiel Cauwel (Genk, 2007), Samuel Nibombe (AS Monaco, 2007), Brad Manguelle (Genk, 2007), Nunzio Engwanda (Anderlecht, 2007), Jorthy Mokio (Gent, 2008) i Nathan De Cat (Anderlecht, 2008). Jak widać szkolenie w Belgii działa sprawnie i tylko od samych piłkarzy zależy, jak będą się rozwijać. W Belgii mnie boją się dawać szansy nastolatkom, więc nie będzie tłumaczenia, że trener wolał starszych.

Na tym kończę 1 część tekstu “Koniec Złotego Pokolenia, co dalej z reprezentacją Belgii?”. Na część drugą zapraszam na naszą stronę za kilka dni.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 4

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Mariusz Moński
Mariusz Moński
Zakochany w piłce z Beneluksu oraz w futbolu z końca XX wieku. W czerwcu 2020 zakończył trwające ponad 30 lat oczekiwanie na kolejne mistrzostwo ukochanego Liverpoolu. 

Więcej tego autora

Najnowsze

“Nie poddawaj się! Lukas Podolski. Dlaczego talent to zaledwie początek” – recenzja

Autobiografie piłkarzy, którzy jeszcze nie zakończyli jeszcze kariery, budzą kontrowersje. Nie można bowiem w takiej książce stworzyć pełnego obrazu danej osoby. Jednym z takich...

Resovia vs. Stal – reminiscencje po derbach Rzeszowa

12 kwietnia 2024 roku Retro Futbol gościło na wyjątkowym wydarzeniu. Były nim 92. derby Rzeszowa rozegrane w ramach 27. kolejki Fortuna 1. Ligi. Całe...

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.