Wiele razy najskuteczniejszy okazuje się piłkarz jednego sezonu, ewentualnie ten, który zwykle osiąga pewien pułap bramkowy, jednak akurat w danym roku wzbił się na wyżyny swoich umiejętności. Zdarzają się przypadki, kiedy zawodnik po prostu miał życiową dyspozycję albo świetnie zaaklimatyzował się w konkretnej drużynie. Jak Artur Wichniarek, Król Bielefeldu, który dwukrotnie otrzymał koronę dla najlepszego snajpera 2.Bundesligi, a wyściubiając nos poza Arminię zapominał jak trafiać do siatki. Są też tacy specjaliści, którzy tytuł najlepszego goleadora, i to w najwyższej klasie rozgrywkowej, zdobywali wiele razy. Królowie strzelców, dziś będzie właśnie o nich.
Królowie nie raz i nie dwa
Okazuje się, że wygranie klasyfikacji strzelców trzy czy cztery razy nie jest żadnym, oczywiście relatywnie, dużym osiągnięciem. Lista zawodników, którzy właśnie cztery razy strzelali najwięcej goli w lidze jest naprawdę długa. W tym miejscu wspomnę tylko o największych nazwiskach: Thierry Henry, Ferenc Puskás, Karl-Heinz Rummenigge, Mario Kempes, Ruud van Nistelrooy. Najbardziej uniwersalny z tego grona był Holender, bo najskuteczniejszym strzelcem zostawał w trzech krajach: w rodzimej Holandii, w Anglii i w Hiszpanii.
Czterokrotnie byli też koronowani rekordowi strzelcy mistrzostw Polski: Ernest Wilimowski, Włodzimierz Lubański, Kazimierz Kmiecik i Tomasz Frankowski. Tyle samo razy klasyfikację snajperów wygrywał na Cyprze Łukasz Sosin, co czyni go najlepszym w tej statystyce wśród Polaków grających za granicą.
Pięciokrotni królowie strzelców też nie tworzą szczególnie hermetycznej grupy. Są w niej i ligowi hegemoni, jak np. Quini, Jean-Pierre Papin, Kostas Nestoridis i Aatos Lehtonen (królowali pięć razy z rzędu kolejno w Hiszpanii, Francji, Grecji i Finlandii), ale też konskwistadorzy międzynarodowi, jak Zlatan Ibrahimović (Włochy i Francja), Seydou Doumbia (Szwajcaria i Rosja), Sonny Anderson (Francja, Szwajcaria, Katar) i Nemanja Nikolić (Węgry, Polska, USA). Pięć koron zgromadzili też m.in. Henrik Larsson w Szkocji, Mario Jardel w Portugalii i Oleg Błochin w lidze ZSRR.
Lista sześciokrotnych triumfatorów klasyfikacji strzeleckich wygląda równie okazale. Krótko przed i krótko po II wojnie światowej w Portugalii najcelniej strzelał Fernando Peyroteo ze Sportingu. 40 lat później na szczyt tabel najczęściej wdrapywał się Fernando Gomes, grający wówczas dla Porto. Dwóch takich było też w Albanii. W latach 50. sześć razy z rzędu królował Refik Resmja, w 70. równych sobie nie miał Ilir Përnaska – również przez sześć kolejnych sezonów. W Bułgarii był Petar Zhekov, a wciąż jest Martin Kamburov. Kamburov to zresztą model piłkarza dobrze nam znany – przerastając swoje podwórko otwierał sobie drzwi do gry w Emiratach, Chinach i w Grecji, ale furory tam nie robił i wracał do domu, by znowu stawać się lokalną gwiazdą. Sześć tytułów mają też rekordziści Hiszpanii, Turcji, Belgii i Irlandii Północnej – Telmo Zarra, Metin Oktay, Edwin Vandenbergh i Des Dickson. W Czechach trwa dominacja Davida Lafaty. W ciągu ostatnich siedmiu lat tylko raz dał się wyprzedzić w klasyfikacji strzelców. W tym sezonie także strzela, więc niewykluczone, że dorzuci kolejny tytuł.
Z dużych nazwisk warto wspomnieć o Hugo Sanchezie (jeden tytuł w Meksyku, pięć w Hiszpanii) i Marco van Bastenie (cztery lata dominacji w Holandii, dwa tytuły we Włoszech).
Siedem i osiem razy koronowani
Półka z siedmiokrotnymi królami strzelców, podobnie jak poprzednie, mieści i największe gwiazdy – Romario, Eusebio i Gerda Müllera – i królów tylko własnej ligi, jak np. Rhys Griffiths. Rhys wciąż kopie, ale strzelać (i to jak) potrafił tylko w Walii i tylko w latach 2006-2012, gdy grał w Llanelli. Jest też polski akcent, chociaż mocno naciągany. Późniejszy trener Wisły Kraków (1924/25) Imre Schlosser w piłkę grał w pierwszej ćwiartce XX wieku. Swoimi statystykami mógłby zawstydzić Cristiano Ronaldo i Leo Messiego razem wziętych. W kadrze zdobył 59 goli w 68 meczach. De facto trafiał tylko w 35 spotkaniach i przeciwko zaledwie 10 rywalom, co dobrze charakteryzuje ówczesny futbol. W piłce klubowej jego liczby były jeszcze efektowniejsze – latami notował więcej bramek niż meczów.
Zaglądając do Ameryki dojrzelibyśmy Cabinho w Meksyku i Atilio Garcię w Urugwaju, którzy ośmiokrotnie byli najskuteczniejsi w swoich ligach. Z grających w Europie ta sztuka udała się tylko jednemu zawodnikowi. Soitiros Kaiafas na przełomie lat 70. i 80. zamęczał bramkarzy ligi cypryjskiej. Osiem razy po koronę sięgali też Carlos Bianchi i Alfredo Di Stefano, ale w Europie „tylko” po pięć. Bianchi dwa tytuły przywiózł z rodzimej Argentyny, a ósmy dorzucił, wracając na koniec do ojczyzny. Di Stefano poza Hiszpanią pokazywał jak strzelać w Argentynie i w Kolumbii.
Zbliżamy się do końca wyliczanki, a wciąż nie pojawiły się tacy zawodnicy jak Ronaldo, Shearer czy Bergkamp. I już się nie pojawią… bo cała trójka po koronę sięgała po trzy razy. Ciekawym przypadkiem jest Pele, który ani razu nie został najlepszym strzelcem ligi. To jedyny piłkarz bez tej pozycji w CV wśród dziesięciu najskuteczniejszych zawodników w historii piłki.
Najwięksi z królów
Gunnar Nordahl do Włoch przeniósł się zimą 1949 roku jako czterokrotny król strzelców ligi szwedzkiej. Możecie przeczytać tekst o snajperze, który wraz z dwoma szwedzkimi kolegami stworzył słynny tercet w Milanie. W pierwszym sezonie (w zasadzie w połówce) korony nie zdobył, ale 16 bramek należy uznać za dobre otwarcie. W ciągu następnych siedmiu lat, tytuł oddał tylko dwa razy – Johnowi Hansenowi i Gino Pivatelliemu – w obu przypadkach czając się na drugim miejscu. Łącznie w Szwecji i we Włoszech najlepszym strzelcem był dziewięć razy.
No i lider. Capo di tutti capi Josef Bican. Dziesięć tytułów króla strzelców u siebie i jeden w Austrii. W tym czasie pięć razy okazywał się najlepszym strzelcem na kontynencie (wówczas nie przyznawano jeszcze Złotego Buta). Oczywiście należy wziąć pod uwagę, że sześć ze swoich koron zdobył w kadłubkowej lidze czeskiej czasów II wojny, ale tytuł jest tytułem. Szczególnie, że Bican wziął te rozgrywki szturmem: potrafił strzelić 57 goli w 26 meczach. To dlatego lideruje też tabeli piłkarskich strzelców wszech czasów. I nic nie wskazuje by ktokolwiek i kiedykolwiek miał go na tej pozycji zastąpić.
Czytaj: Najlepsi strzelcy w historii futbolu
Na liście rekordowych królów strzelców widnieje sporo mniej znanych nazwisk przy absencji wielu pozornie spodziewanych. Czasami decydują o tym niuanse, jak w przypadku Roberta Lewandowskiego, który oprócz zdobycia trzech koron, trzy razy zajmował drugie miejsce. W poprzednim sezonie wyścig po tytuł przegrał w ostatniej kolejce. Potwierdza to, że tabela strzelców jest najbardziej prestiżową, ale wciąż tylko dodatkową klasyfikacją. Statystyką i ciekawostką. Ponieważ jednak w nich się lubujemy, to za kilkanaście lat okoliczności w jakich Robert Lewandowski i inni kapitalni strzelcy przegrali walkę nikt będzie pamiętał – roczniki podadzą nazwiska i liczby. Na szczęście piłka nie składa się samych cyfr, a jej historię piszą nie tylko zwycięzcy.
*Król królów królujący nad królami. Tłumaczenie tytułu tekstu.
MICHAŁ BANASIAK