Ladislao Mazurkiewicz – następca Jaszyna

Czas czytania: 11 m.
3
(2)

Na świecie rozsianych jest wielu Polaków czy osób polskiego pochodzenia. Są obecni we wszystkich dziedzinach życia. W filmie, w muzyce, w architekturze czy w sztuce. Również w sporcie spotkać możemy wiele jednostek o polskich korzeniach, często wybitnych. Sporo przykładów znajdziemy w futbolu – Patesko, czyli Rodolfo Barteczko, Raymond Kopaszewski, Juan Carlos Oleniak, Maryan Wisniewski, ale też bliżsi naszym czasom Diego Klimowicz, Paulo Dybala czy Peter Schmeichel

Ladislao Mazurkiewicz – kluby i statystyki

  • Pełne imię i nazwisko: Ladislao Mazurkiewicz Iglesias
  • Data i miejsce urodzenia: 14 lutego 1945 w Piriapolis
  • Data i miejsce śmierci: 2 stycznia 2013 w Montevideo
  • Wzrost: 178 cm
  • Pozycja: bramkarz

Historia i statystyki kariery

Kariera klubowa

  • Racing Montevideo (1963-1964) – 26 występów
  • Peñarol Montevideo (1964-1971) – 169 występów
  • Atlético Mineiro Belo Horizonte (1971-1974) – 44 występy
  • Granada CF (1974-1976) – 12 występów
  • Cobreloa Calama (1977-1978)  – 34 występy
  • América Cali (1978-1979)  – 36 występów
  • Peñarol Montevideo (1980-1981) – 14 występów

Kariera reprezentacyjna

  • Urugwaj (1965-1974) – 36 występów

Kariera trenerska

  • Peñarol Montevideo (1988-1989)

W 1970 r. mistrzostwa świata organizowano w Meksyku. Grupę eliminacyjną Polacy przegrali tylko jednym punktem z Bułgarią, pozostawiając w pokonanym polu Holandię z Cryuffem i Suurbierem. Choć na mistrzostwa nie pojechaliśmy, to na turnieju mieliśmy polski akcent. Był nim reprezentujący Urugwaj Ladislao Mazurkiewicz – jeden z najlepszych ówcześnie bramkarzy na świecie. Gdyby mistrzostwa transmitowano w polskiej telewizji, to jego świetne występy i swojsko brzmiące nazwisko z pewnością przysporzyłyby mu fanów nad Wisłą.

Kiedy zapytamy, kto był najlepszym bramkarzem w historii, wielu z was wskaże Dino Zoffa, Seppa Maiera, Františka Pláničkę, Rudiego Hidena czy Ricardo Zamorę. Jednak najwięcej głosów zebrałby pewnie Lew Jaszyn. To on jako jedyny golkiper zdobył Złotą Piłkę. Jego pożegnalny mecz zgromadził na trybunach stadionu im. Lenina w Moskwie 100 tys. kibiców. W drużynie Reszty świata obok Bobby’ego Charltona, Gerda Müllera, Florei Dumitrache, Włodzimierza Lubańskiego czy Zygmunta Anczoka zagrał Ladislao Mazurkiewicz.

Urugwajczyk zaliczył świetny występ na mundialu w 1970 r. w Meksyku, a sam Jaszyn widział w nim swojego następcę. To nie był pierwszy raz, kiedy ci wielcy bramkarze spotkali się na boisku. W 1968 r. Mazurkiewicz zmienił reprezentanta ZSRR w meczu drużyny Reszty świata z Brazylią z okazji dziesiątej rocznicy zdobycia przez Canarinhos tytułu mistrza świata. To właśnie w tym meczu Jaszyn dał mu swoje rękawice.

Droga do sławy

Ladislao musiał jednak przejść długą drogę, żeby być branym pod uwagę przy ustalaniu składów na mecze gwiazd. Przyszedł na świat 14 lutego 1945 r. w letniskowym miasteczku Piriápolis. Jego matka była Hiszpanką, a ojciec Polakiem pochodzącym z Warszawy.

Mój ojciec pracował na statkach jako mechanik. Często podróżował i nie było go długo w domu. Mama była z kolei Hiszpanką. Urodziła troje dzieci. Mam jeszcze brata i siostrę, która mieszka w Hiszpanii – wspominał piłkarz cytowany w artykule Macieja Kaliszuka – El Polaco zatrzymał Pelego – przegladsportowy.pl – 13.11.2012

Od dziecka przejawiał talent do sportu. Obok piłki nożnej trenował również koszykówkę. Karierę zaczynał w stolicy kraju Montevideo. Do miejscowego Racingu zgłosił się jako gracz z pola. W dniu, w którym przyszedł do klubu, bramkarzowi drużyny rezerw lekarz zabronił grać po usunięciu zęba. Kiedy Ladislao się o tym dowiedział, chciał udowodnić swoją przydatność dla nowego zespołu.

Zgodził się stanąć między słupkami. Tamtego popołudnia obronił sześć rzutów karnych. Z bramki już nie wyszedł. Pobyt w tym klubie był dla niego trampoliną do wielkiej piłki. W 1962 r. wygrał z drugą drużyną rozgrywki w czwartej lidze, a w 1964 r. trener Fabián Coito zabrał go na mistrzostwa Ameryki Południowej U-20 do Kolumbii. Urugwaj w decydującym o mistrzostwie meczu pokonał Kolumbię i po raz trzeci z rzędu zdobył tytuł, a Ladislao swoimi udanymi występami zwrócił na siebie uwagę wielkich klubów.

Po świetnym występie w derbach Montevideo zgłosił się po niego Peñarol, którego szkoleniowcem był wybitny Roque Maspoli – bramkarz mistrzów świata z 1950 r. Sam klub był wówczas jednym z najlepszych na świecie. W latach 1960-62 grali w trzech pierwszych finałach Copa Libertadores, a w 1960 i 1961 wychodzili z tych pojedynków zwycięsko. W 1960 r. w premierowej edycji Pucharu Interkontynentalnego okazali się co prawda gorsi od wielkiego Realu, ale już rok później pokonali portugalską Benfikę. Bramkarzem Peñarolu był wówczas 30-letni Luis Maidana. Maspoli szukał dla niego następcy i klub sięgnął po młodego Ladislao, za którego zapłacono Racingowi 500 tys. peso.

Walka o prymat na kontynencie

19-letni Mazurkiewicz spełnił swoje wielkie dziecięce marzenie. Pierwsze miesiące w drużynie Los Carboneros upłynęły mu na zdobywaniu doświadczenia. Poznawał świat wielkiej piłki od środka i cierpliwie czekał na szansę zaprezentowania swoich umiejętności na wyższym poziomie. Wszystko zmieniło się 31 marca 1965 r. Peñarol w półfinale Copa Libertadores mierzył się z brazylijskim Santosem. O awansie do finału miał decydować trzeci mecz rozgrywany na Estadio Monumental w Buenos Aires. Przed spotkaniem pierwszy bramkarz Luis Maidana pokłócił się z trenerem i opuścił drużynę. Po latach wspomniał:

Po kolacji chciałem jeszcze poczytać gazetę. On kazał mi iść spać. Nie spodobało mi się, jak mnie potraktował. Zamówiłem taksówkę i pojechałem do domu– artykuł Macieja Kaliszuka – El Polaco zatrzymał Pelego – przegladsportowy.pl – 13.11.2012

Maspoli miał do wyboru rezerwowego bramkarza Garcíę albo młodego Ladislao. Postawił na nieopierzonego młokosa. Mazurkiewicz dostał szansę debiutu w jednym z najważniejszych meczów sezonu. Dowiedział się o tym krótko przed meczem:

Wyruszyliśmy do Buenos Aires – Eduardo Garcia i ja. Pamiętam doskonale, jak jeszcze dwie godziny przed meczem nie wiedzieliśmy kto z nas zagra. Wtedy Roque Maspoli wybrał mnie.

Spisał się znakomicie, a słowa uznania dla jego umiejętności wyraził sam Pelé. Ladislao w jednym z wywiadów tak wspominał debiut:

W tamtym meczu nie potrafiłem nazwać żadnego z przeciwników, z wyjątkiem Pelégo. Santos miał wielu bardzo groźnych piłkarzy. Nie zwracałem uwagi na kogoś szczególnie, wszyscy byli tak samo niebezpieczni. Nawet kiedy przechodzili do defensywy, ich centry były niebezpieczne. To był ten Santos.

Peñarol wygrał 2:1 i mógł szykować się do finału. W pierwszym finałowym starciu przegrał na wyjeździe z Indepediente 0:1. U siebie natomiast zwyciężył 3:1. W decydującym, dodatkowym meczu w Santiago 4:1 wygrali Argentyńczycy i Los Carboneros na kolejny puchar musieli jeszcze poczekać. Mazurkiewicz grał we wszystkich trzech finałowych spotkaniach i spisał się na tyle dobrze, że miejsca w bramce już nie oddał. W tym samym sezonie zdobył swój pierwszy mistrzowski tytuł i zadebiutował w reprezentacji w meczu z Chile.

Rok później mimo dwóch porażek w grupie, Peñarol po raz kolejny zameldował się w finale Copa Libertadores. Wtedy również do wyłonienia najlepszej klubowej drużyny Ameryki Południowej potrzebne były trzy mecze. Tym razem jednak to Urugwajczycy wyszli z nich zwycięsko, pokonując River Plate. Byli najlepszą drużyną na kontynencie, ale Los Carboneros chcieli też potwierdzić swoją klasę w rywalizacji o Puchar Interkontynentalny. Po drodze jednak były jeszcze mistrzostwa świata w Anglii. Dzięki swojemu nadzwyczajnemu refleksowi, pewności na linii i znakomitej grze w sytuacjach jeden na jeden, Mazurkiewicz stał się podstawowym bramkarzem reprezentacji.

W ojczyźnie futbolu

Urugwaj trafił do grupy razem z Anglią, Francją i Meksykiem. Razem z gospodarzami zagrali w meczu otwarcia, który poprzedziła krótka ceremonia otwarcia. Po oficjalnych przemówieniach królowa Elżbieta II zeszła po czerwonym dywanie do piłkarzy i przywitała się z przedstawianymi przez kapitana zawodnikami. Kiedy przyszła kolej na Mazurkiewicza, ucałował ją w dłoń, którą okrywała biała rękawiczka i zwrócił się do niej po hiszpańsku:

Wygląda Pani jak malowana. Ale to my dzisiaj wygramy!

Jego koledzy wspominają, że ta zabawna sytuacja pomogła im uspokoić nerwy i dobrze zaprezentować się w meczu. Ladislao nie mógł sobie wymarzyć lepszych okoliczności do debiutu na dużym turnieju. Urugwaj zdołał zremisować z gospodarzami na słynnym stadionie Wembley, a on sam zachował czyste konto. Zagrał bez kompleksów, będąc pewnym punktem swojego zespołu. Warto wspomnieć, że był jedynym bramkarzem tamtego turnieju, którego Anglicy nie zdołali pokonać. Gordon Banks w swojej biografii tak wspominał dyspozycję Mazurkiewicza z tamtego meczu:

Bramkarz Urugwaju, 21-letni Ladislao Mazurkiewicz, miał co prawda dobrych obrońców, ale kiedy musiał się wykazać, to nie rozczarowywał.(…) Angielskie nadzieje wzrosły w końcówce, ale Ladislao Mazurkiewicz je udaremnił. Bobby Charlton uderzył lewą nogą ze skraju pola karnego, piłka zmierzała nad głowami zawodników obok lewego słupka, ale została świetnie wyłapana.

Po zwycięstwie nad Francją, Urugwaj ze spokojem podchodził do ostatniego grupowego starcia z Meksykiem. Rywale nie prezentowali wielkiej klasy, a nawet w przypadku minimalnej porażki, do dalszych gier przechodzili Urusi. Meksykanie nie mieli jednak zamiaru poddawać się bez walki i od początku zyskali sporą przewagę. Mazurka, jak Ladislao nazywali koledzy, nie dał się jednak pokonać. Obronił trzy potężne strzały meksykańskich napastników, a swoimi odważnymi wyjściami wyjaśnił wiele groźnych sytuacji. To głównie dzięki niemu Urugwaj zdołał zremisować, a jego parady były na ustach wszystkich.

W ćwierćfinale spotkali się z drużyną RFN. Na początku meczu sędzia nie zauważył ręki Schnellingera, który wybijał piłkę z linii bramkowej, a od 10 minuty  Niemcy prowadzili 1:0. Mimo straconej bramki Mazurkiewicz bronił pewnie, a Urusi toczyli wyrównaną walkę. Tilkowski kilkukrotnie musiał wspinać się na wyżyny umiejętności. Kilka minut po przerwie angielski sędzia Jim Finney wyrzucił z boiska kapitana Horacio Troche, a niedługo później Hectora Silvę. Dopiero wtedy drużyna Charrúas się rozsypała i dała sobie strzelić trzy bramki. Decyzje angielskiego sędziego były równie kontrowersyjne co wyroki niemieckiego arbitra w meczu Anglia – Argentyna. Obie południowoamerykańskie federacje doszukiwały się tutaj spisku, który miał na celu wyeliminowanie ich z rywalizacji. Zdobyte doświadczenie miało jednak zaprocentować za cztery lata w Meksyku. Po mistrzostwach Ladislao był już uznawany za najlepszego bramkarza na kontynencie amerykańskim, a trzeba pamiętać, że miał dopiero 21 lat. Piłkarscy eksperci wyrażali się o nim z uznaniem i szacunkiem, stwierdzając, że w niczym nie ustępuje najlepszym europejskim bramkarzom.

Puchar Interkontynentalny i Copa América

W październiku 1966 r. Peñarol po raz trzeci stanął przed szansą zdobycia Pucharu Interkontynentalnego. Ich rywalem był Real Madryt, a Los Carboneros chcieli zrewanżować się za porażkę z pierwszej edycji rozgrywek. W pierwszym meczu na Estadio Centenario w Montevideo zwyciężyli 2:0, po dwóch golach znakomitego Alberto Spencera. W rewanżu na Santiago Bernabeu potwierdzili swoją wyższość i pokonali drużynę Miguela Muñoza również 2:0. W obu meczach znowu świetnie spsiał się El Polaco.

Na przełomie stycznia i lutego 1967 r. wziął udział w Copa América. W turnieju zorganizowanym w Urugwaju wystąpił tylko w dwóch ostatnich meczach. Jednak to właśnie te spotkania decydowały o końcowej klasyfikacji. Zarówno z Paragwajem, jak i z Argentyną zachował czyste konto i do sukcesów odniesionych z klubem mógł dopisać triumf z reprezentacją.

W lidze Peñarol nie miał sobie równych, a Mazurkiewicz pobił rekord minut bez wpuszczonej bramki. Uzbierał ich aż 985 i w znacznym stopniu przyczynił się do zdobycia tytułu. Rok później zdobył swoje trzecie mistrzostwo w karierze, a w całym sezonie wpuścił zaledwie 5 bramek. Ustanowił tym samym kolejny rekord, który pozostaje niepobity do dziś. I tak już chyba zostanie.

Mundial w Meksyku

Zbliżały się mistrzostwa świata w Meksyku, Mazurka miał 25 lat i jak na bramkarza był jeszcze młody. Cieszył się jednak już dużym uznaniem wśród kolegów. Jako że Urugwaj zdobywał tytuł w 1930 i 1950 r., a więc co 20 lat, to zawodnicy jechali na mundial z dużymi ambicjami. W eliminacjach Mazurkiewicz zagrał we wszystkich czterech meczach i w każdym z nich zachował czyste konto. Na turnieju pierwszy mecz w grupie Urugwajczycy grali z debiutującym Izraelem. Zwyciężyli 2:0, ale kapitan Celeste – Pedro Virgilio Rocha już w 13. minucie musiał opuścić boisko wskutek kontuzji i zakończył swój udział w mistrzostwach.  W kolejnym spotkaniu mierzyli się z Włochami i to właśnie im najbardziej dał się we znaki Ladislao. Boninsegna, Bertini, Mazzola, Riva i De Sisti dwoili się i troili, ale nie byli w stanie pokonać świetnie dysponowanego El Polaco. Skapitulował dopiero w ostatnim meczu fazy grupowej ze Szwecją. Dopiero w 90. minucie pokonał go Ove Grahn, ale porażka ta nie przeszkodziła Urugwajowi w wyjściu z grupy.

W ćwierćfinale Charrúas trafili na znakomitą drużynę Związku Radzieckiego. W Anglii zajęła ona czwarte miejsce, a dwa lata wcześniej na tej samej lokacie zakończyła mistrzostwa Europy. Była więc jednym z faworytów i zapowiadał się trudny i wyrównany mecz. Tak w istocie było. Po 90 minutach na tablicy widniał bezbramkowy remis. Po raz kolejny Mazurkiewicz był nie do przejścia dla napastników rywali. Jego bramka była jak zaczarowana. W 114. minucie na boisku pojawił się Victor Rodolfo Esparrago i to on trzy minuty później strzelił zwycięskiego gola dla Urugwaju. Piłka, którą zagrał mu Montero, znajdowała się na linii, ale piłkarze rywali zawzięcie protestowali, twierdząc, że zdążyła opuścić już boisko. Sędzia pozostał nieugięty i nie zamierzał dyskutować z zawodnikami ZSRR. Po meczu radziecka federacja złożyła oficjalny protest, ale FIFA odrzuciła go, tłumacząc, że decyzja arbitra podjęta na boisku jest ostateczna.

Półfinał zaplanowano na 17 czerwca na Estadio Jalisco w Guadalajarze. O finał Urugwaj grał z Brazylią. Urusi szybko strzelili bramkę, ale tuż przed przerwą Canarinhos wyrównali. W drugiej połowie Celeste nie byli w stanie stawić czoła jednej z najlepszych reprezentacji w historii i stracili jeszcze dwie bramki. Mecz zakończył się wynikiem 3:1, ale Ladislao bardzo dobrze spisywał się między słupkami, a przy straconych golach niewiele mógł zrobić. To, co zostało w pamięci kibiców, to sytuacja, jaką miał przy stanie 3:1 Pelé. Dostał kapitalne podanie od Tostão, wyszedł sam na sam z Mazurkiewiczem, minął go tuż przed polem karnym i mając przed sobą pustą bramkę… uderzył kilkanaście centymetrów obok słupka. Sam Ladislao śmiał się później, że tak nastraszył Brazylijczyka, że ten nie trafił w bramkę. Po latach tak opisywał tę sytuację:

Gdybym został w bramce, byłby gol. Przez moją interwencję zgubił swój rytm, a kiedy dogonił piłkę, odchylił się i chybił.

W meczu o trzecie miejsce Urugwajczycy nie sprostali Niemcom z Overathem, Müllerem i Seelerem. Przegrali 0:1 i powtórzyli osiągnięcie z 1954 r. ze Szwajcarii. Na otarcie łez Mazurkiewiczowi pozostało to, że został uznany przez ekspertów za najlepszego bramkarza turnieju. Sam później wspominał:

Szkoda, że przegraliśmy mecz z Niemcami, ale zasłużyli na trzecie miejsce. Meksyk ’70 był udany dla Urugwaju. Mieliśmy najskuteczniejszą obronę. Mimo że wyprzedziły nas trzy drużyny, to straciliśmy spośród nich najmniej bramek.

Początek tułaczki

Po sukcesie, za jaki należy mimo wszystko uznać jego występ na meksykańskich boiskach, Ladislao spróbował szczęścia w nowym otoczeniu. W 1972 r. opuścił Peñarol i został zawodnikiem brazylijskiego Atlético Mineiro. Niewiele brakowało, a negocjacje w sprawie kontraktu zostałyby zerwane. Mazurkiewicz wykazywał jednak dużą chęć gry dla nowego klubu i udało się doprowadzić sprawy do pozytywnego rozwiązania. Atlético było świeżo upieczonym mistrzem Brazylii, ale Mazurka w czasie swojego dwuletniego pobytu w klubie nie odniósł znaczących sukcesów. Kibice zapamiętali go jednak jako bardzo pewny punkt drużyny. Wyróżniał się refleksem i nie podejmował zbędnego ryzyka, a jego pewność siebie udzielała się obrońcom. Sam opisywał swój pobyt w Brazylii jako niezapomniany czas.

Mistrzostwa świata w RFN chciałby pewnie wymazać z pamięci, bo Urugwaj na nich rozczarował. W zderzeniu z holenderskim futbolem totalnym Urugwajczycy wyglądali jakby czas się u nich zatrzymał. Przegrali z Holandią 0:2, ale gdyby nie Mazurkiewicz ten wynik mógłby być dużo, dużo wyższy. Nie wyszli nawet z grupy i po trzech meczach wracali do domu. Ostatni grupowy mecz ze Szwecją był dla niego pożegnaniem z reprezentacją. El Polaco tylko trzykrotnie wybiegał na boisko, a mimo to swoimi występami zdołał przekonać do siebie obserwatorów. Uznali go oni za trzeciego najlepszego golkipera turnieju – po Maierze i Tomaszewskim.

Po mistrzostwach postanowił spróbować swoich sił w lidze hiszpańskiej. Został zawodnikiem Granady. Pobyt na starym kontynencie nie był jednak udany i wkrótce wrócił do Ameryki Południowej. Został zawodnikiem chilijskiej Cobreloi, a później grał w kolumbijskiej Américe de Cali. W wieku 35 lat wrócił do Peñarolu i 1981 r. świętował swój ostatni tytuł mistrza kraju z ukochanym klubem.

Piłkarska emerytura

Po zakończeniu kariery zajął się trenerką. Był trenerem bramkarzy w Peñarolu, a w 1988 samodzielnie prowadził pierwszy zespół. W latach 90. był też członkiem sztabu Víctora Púi, kiedy ten prowadził reprezentację Urugwaju. Mazurkiewicz zdecydowanie lepiej jednak radził sobie na boisku.

Pod koniec 2012 r. trafił do szpitala z powodu problemów z oddychaniem. Od dłuższego również jego nerki odmawiały posłuszeństwa. Odszedł z tego świata 2 stycznia 2013 r. Mimo, że w jego żyłach płynęła polska krew, to nigdy nie był w Polsce i nie znał języka polskiego:

Po polsku nie potrafię powiedzieć ani słowa. W naszej rodzinie tylko siostra trochę mówi po polsku. W ogóle niewiele wiem o tym kraju. Ale nie zapomniałem, skąd pochodził mój ojciec. Chciałem przyjechać do Polski, ale niestety nie miałem takiej okazji, choć kiedy graliśmy w mundialu w Niemczech, byłem blisko. Ojciec po tym, jak wyemigrował, także nigdy już nie wrócił do ojczyzny – artykuł Macieja Kaliszuka – El Polaco zatrzymał Pelego – przegladsportowy.pl – 13.11.2012

Był czołowym bramkarzem swoich czasów. W niczym nie ustępował Banksowi, Tilkowskiemu, Maireowi, Albertosiemu czy Zoffowi. W plebiscycie dziennika El Diario został miażdżącą przewagą głosów wybrany najlepszym golkiperem w całej historii urugwajskiej piłki, wyprzedzając takie sławy jak Aníbal Paz czy Roque Maspoli. Był ostatnim Urugwajczykiem wybranym do światowej drużyny gwiazd. O jego klasie najlepiej świadczy fakt, że sam Lew Jaszyn namaścił go na swojego następcę i osobiście zaprosił na swój pożegnalny mecz. Sam Mazurkiewicz tak to zapamiętał:

Byłem zaszczycony, że sam osobiście mnie zaprosił. Byłem jednym bramkarzem z Ameryki. To było ekscytujące przeżycie. Nigdy nie zapomnę powitalnego uścisku i spędzonych godzin z nim. Był rewelacyjną osobą. Dzięki tłumaczowi dużo rozmawialiśmy. On sam bardzo serdecznie mnie traktował. Pamiętam, że poprosiłem go zdjęcie z autografem dla mojego ojca i dał mi je bez żadnego problemu. Był prostym człowiekiem, ale jednocześnie wielkim – w całym znaczeniu tego słowa. Traktowałem go szczególnie, jak nauczyciela.

Ameryka Południowa przeciętnemu kibicowi raczej nie kojarzy się z wielkimi bramkarzami. Trzeba jednak pamiętać, że Gilmar, Amadeo Carizzo czy Sergio Goycochea byli naprawdę świetnymi fachowcami. Również Urugwaj wbrew pozorom posiada bogate tradycje na tej pozycji. W najlepszych jedenastkach mistrzostw świata znaleźli się Roque Maspoli w 1950 r. i Enrique Ballestreros w 1930 r. Ladislao Mazurkiewicz wyróżniał się z nich wszystkich jednak najbardziej. Liderował na boisku, dodawał drużynie pewności siebie, a koledzy darzyli go ogromnym zaufaniem i szacunkiem. Był niewątpliwie jednym z najwybitniejszych bramkarzy, jacy zagrali na mundialu i chyba najlepszym, jakiego światu dał kontynent amerykański.

Był najwybitniejszym piłkarzem polskiego pochodzenia, jaki kiedykolwiek grał na zachodniej półkuli – Tomasz Wołek – Encyklopedia piłkarska FUJI, Rocznik 93-94, s. 173

Sukcesy

Peñarol Montevideo

  • 5 x mistrzostwo Urugwaju (1965, 1966, 1967, 1968, 1981)
  • 1 x Copa Libertadores (1966)
  • 1 x Puchar Interkontynentalny (1966)

Atlético Mineiro Belo Horizonte

  • 1 x mistrzostwo Brazylii (1971)

América Cali

  • 1 x mistrzostwo Kolumbii (1979)

Urugwaj

  • 1 x Copa America (1967)

BARTOSZ DWERNICKI

Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 3 / 5. Licznik głosów 2

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Bartosz Dwernicki
Bartosz Dwernicki
Pierwsze piłkarskie wspomnienia to dla niego triumf Borussii Dortmund w Lidze Mistrzów i mecze francuskiego mundialu w 1998 r. Później przyszła fascynacja Raúlem i madryckim Realem. Z biegiem lat coraz bardziej jednak kibicuje konkretnym graczom niż klubom. Wielbiciel futbolu latynoskiego i afrykańskiego, gdzie szuka pozostałości futbolowego romantyzmu. Ciekawych historii poszukuje też w futbolu za żelazną kurtyną. Lubi podróże i górskie wędrówki.

Więcej tego autora

Najnowsze

Walka w Pucharze Polski, przyjazd finalisty, piłkarskie losy Rafała Kurzawy – reminiscencje po meczu Stali Rzeszów z Pogonią Szczecin

Pierwsza runda Pucharu Polski przyniosła sporo emocji. Jednym z najciekawiej zapowiadających się meczów była rywalizacja pierwszoligowej Stali Rzeszów z występującą w rozgrywkach PKO BP...

„Igrzyska życia i śmierci. Sportowcy w powstaniu warszawskim” – recenzja

Powstanie Warszawskie to czas, gdy wielu Polaków zjednoczyło się w obronie stolicy Polski. O sportowych bohaterach walk zbrojnych przeczytacie poniżej. Autorka Agnieszka Cubała jest pasjonatką historii...

„Nadzieja FC. Futbol, ludzie, polityka”. Nowa książka Anity Werner i Michała Kołodziejczyka

Cztery lata po premierze niezwykle ciepło przyjętej książki „Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka”, Anita Werner i Michał Kołodziejczyk powracają z nowymi reportażami, w...