100 zapomnianych piłkarzy na stulecie niepodległości #3

Czas czytania: 21 m.
0
(0)

Wielkimi krokami zbliża się setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. Z tej okazji postanowiliśmy przypomnieć sylwetki stu piłkarzy, którzy występowali w biało-czerwonych barwach. Nie będzie to jednak zestawienie najlepszych, czy najpopularniejszych zawodników, bo podobnych list jest multum. Skupiliśmy się na postaciach mniej znanych, czasem trochę zapomnianych, o których albo pisze się sporadycznie, albo wcale. Każdy z nich miał swój wkład w rozwój futbolu nad Wisłą, a stulecie naszej niepodległości to dobra okazja, żeby przypomnieć ich sylwetki szerszej publiczności. Oczywiście nie udało się zamknąć listy setką nazwisk, więc będzie ich troszkę więcej. Przed Wami trzecia część zestawienia.

facebook grupa

Janusz Góra

Wychowanek Bielawianki Bielawa. Stamtąd przeniósł się do innego klubu z Dolnego Śląska – Górnika Wałbrzych. W biało-niebieskich barwach zadebiutował w Ekstraklasie.  Już po roku ściągnął go do siebie Śląsk Wrocław. Był lewym obrońcą. Jak na defensora miał słabe warunki fizyczne (175 cm). Nadrabiał jednak szybkością, zwrotnością i wyszkoleniem technicznym. W barwach zespołu z Wrocławia zagrał w 181 meczach ligowych. W 2013 r., kibice wybrali go do najlepszej drużyny w historii Śląska Wrocław.

W latach 1989-1992 zaliczył jedenaście spotkań w reprezentacyjnym trykocie. Grał jednak tylko w meczach towarzyskich. W 1992 r. wyjechał do Niemiec. Występował tam w drużynie Stuttgarter  Kickers. Po pięciu latach przeniósł się do SSV Ulm. W sezonie 1998/99 Wróble awansowały do 1. Bundesligi. Góra miał już wówczas 36 lat. Często był przesuwany z obrony do pomocy. Grywał w środku pola i odpowiadał za kreowanie akcji. Zresztą w sezonie, w którym Ulm wywalczył awans, Góra zdobył dla swojej drużyny 10 goli w 33 meczach.  Wielu kibiców może pamiętać naszego bohatera z jedynego sezonu, który Spartzen rozegrali w najwyższej lidze. Były to czasy, gdy Bundesligę pokazywał Polsat Sport, a kibice utożsamiali te rozgrywki z komentarzem Mateusza Borka i Romana Kołtonia. Ulm nie sprostało zadaniu i już po roku opuściło szeregi najlepszych niemieckich klubów. Góra zagrał w tamtym sezonie 25 spotkań i zdobył trzy bramki. Zasłynął też ostrą reakcją po porażce z Hansą Rostock, gdy w niewybrednych słowach skomentował pracę arbitrów, co odbiło się szerokim echem w niemieckich mediach.

https://www.youtube.com/watch?v=HYYcxtBj2Pg

Po spadku, został w drużynie z Badenii-Wirtembergii (w międzyczasie zaliczył epizod w FC Augsburg). Był czynnym zawodnikiem aż do 44 roku życia. W pewnym momencie łączył w Ulm funkcję piłkarza i asystenta trenera. Był również opiekunem drużyny rezerw. Przez krótki okres czasu był także pierwszym szkoleniowcem. Pracował też z juniorskimi drużynami Red Bull Salzburg. Na niemieckich boiskach rozegrał grubo ponad 300 spotkań i strzelił 44 gole. Grał zarówno w Bundeslidze jak i w Oberlidze. W polskiej ekstraklasie zaliczył 203 mecze i strzelił cztery bramki.

Urodził się 8 lipca 1963 r. w Bielawie.

Reprezentacja: 11 meczów

Wilhelm Góra

Urodził się w 1916 r. w Szarleju. Dziś jest to najstarsza dzielnica Piekar Śląskich. Karierę rozpoczynał w miejscowym Strzelcu, by stamtąd trafić do Pogoni Katowice. Grał na pozycji pomocnika. W 1935 r. przeszedł do Cracovii. W Pasach występował do czasu wybuchu II Wojny Światowej. Zdołał w niej zagrać 70 razy i strzelić 18 bramek. W międzyczasie zdążył zadebiutować w kadrze narodowej. Uczestnik słynnego meczu Polska – Brazylia na mistrzostwach świata w 1938 r. Do dziś pozostaje jedynym piłkarzem w historii Craxy, który dostąpił zaszczytu gry na Mundialu. Zagrał również w meczu z Węgrami – 27 sierpnia 1939 r. – ostatnim przed agresją Niemiec na Polskę. W tym czasie zdążył założyć biało-czerwoną koszulkę 16 razy.

W czasie okupacji wciągnięty na volkslistę. Dzięki temu mógł grać w Gaulidze Generalnej Guberni, która w większości składał się z drużyn złożonych z volksdeutschów. Zwycięzca tych rozgrywek walczył o mistrzostwo Trzeciej Rzeszy. Góra reprezentował barwy DTSG Krakau. Klub ten występował na stadionie Wisły Kraków, rekwirując obiekt oraz sprzęt Białej Gwiazdy. Jednym ze sponsorów DTSG był Oskar Schindler. Następnie został powołany do Wehrmachtu i walczył na froncie we Włoszech. Wzięty do niewoli przez Aliantów, wstąpił do 2. Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa.  Po wojnie zamieszkał pod zmienionym nazwiskiem w Szczecinie. Schwytany i aresztowany przez komunistów. Zbiegł z więzienia i uciekł do Niemiec, gdzie prowadził restaurację.

Urodził się 18 stycznia 1916 r. w Bytomiu, zmarł 21 maja 1975 r. w Duisburgu.

Reprezentacja: 16 meczów

Mieczysław Gracz

Wychowywał się w krakowskiej dzielnicy Grzegórzki. To tam razem z kolegami uganiał się za szmacianką po ulicach. W szkole, do której chodził, nauczał Józef Kałuża, dlatego taż młody chłopak początkowo sympatyzował z Cracovią. Grał i trenował wtedy w klubie Grzegórzecki, ale kiedy miał 14 lat, postanowił z kolegami poszukać miejsca, gdzie mogliby się bardziej rozwinąć. Mając w ręku pisemną rekomendację od Kałuży, udali się na stadion Cracovii, ale nikogo tam nie zastali, a szatniarz kazał im przyjść za kilka dni. Postanowili więc poszukać szczęścia po drugiej stronie Błoń. Tam spotkali Adama Obrubańskiego, który zaprosił ich do rozegrania meczu z juniorami Wisły. Gracz i koledzy wygrali 7:1. Dwa lata później chłopak zadebiutował już w pierwszej drużynie, stając się najmłodszym zawodnikiem klubu w ligowym spotkaniu. Z kolei 18 października 1936 r. strzelił swoją pierwszą bramkę i wieku 17 lat i 76 dni został najmłodszym strzelcem w rozgrywkach.

Mimo niskiego wzrostu (163 cm) znakomicie grał głową. Był świetnie wyszkolony technicznie i w pojedynkę potrafił rozstrzygać losy meczów. Nie raz zdarzało mu się przejść z piłką przez całe boisko, mijając przy tym rywali w efektownym dryblingu. Nie był jednak boiskowym egoistą. W Wiśle grał na pozycji prawego łącznika i kierował grą całej drużyny. Stanisław Mielech wspominał, że całkowicie panował nad piłką i umiał ją przyjąć w każdej pozycji, a następnie podać do partnera. Potrafił jednym dalekim podaniem otworzyć koledze drogę do bramki. Słabszą jego stroną była kondycja fizyczna. Pod koniec kariery wyraźnie tracił na szybkości.

Niewielu zawodników zasługuje na miano klubowej legendy, ale w przypadku Gracza takie określenie nie będzie nadużyciem. W mistrzostwach Polski dla Białej Gwiazdy rozegrał 142 mecze i strzelił 92 bramki. W czasie okupacji był jednym z najbardziej aktywnych uczestników konspiracyjnych zmagań. Po wojnie przekazywał młodszym kolegom przedwojenne tradycje szkoły krakowskiej. Sam uważał, że w trakcie swojej kariery strzelił około tysiąca bramek. W reprezentacji zadebiutował w Oslo w meczu przeciwko Norwegii w 1947 r. Trzy lata później w Sofii zagrał po raz ostatni. Za swój najlepszy mecz Gracz uważał przegrane 4:5 spotkanie ze Szwajcarią w 1947 r., w którym strzelił dwa gole, w tym jednego pięknym uderzeniem z woleja po podaniu Tadeusza Hogendorfa. W tym samym roku razem z Tadeuszem Parpanem miał wystąpić w reprezentacji FIFA, ale polskie władze się nie zgodziły. Wiele lat pracował jako trener. Zawsze pogodny, uśmiechnięty i skory do żartów z dużym autorytetem wśród kolegów.

Urodził się 3 sierpnia 1919 r. w Krakowie, zmarł 21 stycznia 1991 r. tamże.

Reprezentacja: 22 mecze, 4 bramki

Ryszard Grzegorczyk

Jeden z filarów znakomitego zespołu Polonii Bytom, jakim ta dysponowała w latach 60. Był wychowankiem Startu Bytom. Początkowo trenował też hokej na lodzie. Kiedy trener drugiej drużyny Polonii Józef Słonecki zauważył go w czasie suchej zaprawy hokeistów, to namówił go na zmianę profesji. Do Polonii przeszedł w 1957 r., a zadebiutował rok później. Przez wielu był uważany za mistrza w grze kombinacyjnej. Był obdarzony świetnym przeglądem pola i był jednym z liderów zespołu tak na boisku, jak i poza nim. Dysponował znakomitym technicznym uderzeniem i często próbował szczęścia z rzutów wolnych. W lidze dla Polonii rozegrał 302 mecze. Więcej od niego rozegrali tylko Jan Liberda (304) i Paweł Orzechowski (329). 19 razy wpisywał się na listę strzelców. Z zespołem zdobył mistrzostwo Polski w 1962 r., trzykrotnie był wicemistrzem kraju (1958, 1959, 1961). W 1965 r. wygrał z kolegami Puchar Rappana i zrobili furorę w Ameryce, zwyciężając w rozgrywkach amerykańskiej Interligi i zdobywając puchar Ameryki po wygranym dwumeczu z Duklą Praga.

W reprezentacji Polski grał już jako młodzieżowiec i junior. Pojechał na igrzyska do Rzymu, ale pełnił tam rolę rezerwowego. Kilka tygodni po olimpijskim turnieju. 28 września 1960 r. w Warszawie wystąpił w zremisowanym 2:2 meczu przeciwko Francji. W kadrze występował przez sześć lat. Zagrał w 23 meczach, dwukrotnie trafiał do siatki rywali (z Luksemburgiem i z Francją w 1966 r.).

To właśnie do Francji wyjechał po opuszczeniu Polonii. Został zawodnikiem drugoligowego wówczas Lens, gdzie dołączył do Eugeniusza Fabera. Louis Plet, który pracował w klubie przez 40 lat i pełnił rolę sekretarza generalnego klubu, wspominał Grzegorczyka jako takiego małego spryciarza. Obaj z Faberem pomogli wrócić francuskiemu klubowi do elity, a na zakończenie swojej przygody z Lens doprowadzili zespół do finału Pucharu Francji, w którym jednak przegrali 0:2 z AS Saint-Étienne. Karierę kończył w Falais w Normandii, a potem próbował sił jako trener w kilku polskich klubach, ale złościł się, bo nikt nie umiał grać tak, jak on.

Urodził się 20 września 1939 r. w Bytomiu.

Reprezentacja: 23 mecze, 2 bramki

Henryk Grzybowski

Rodowity warszawiak. Całą swoją piłkarską karierę spędził w stołecznym CWKS. Trafił tam dzięki trenerowi Franciszkowi Głowackiemu, który dostrzegł jego talent na turnieju dzikich drużyn.  Współtworzył obronę Wielkiej Legii z lat 50-tych, chociaż w czasach juniorskich występował na pozycji napastnika. Dwukrotny Mistrz Polski (1955 i 1956) i czterokrotny triumfator Pucharu Polski (1955, 1956, 1964 i 1966). W 1955 r. był jedynym graczem rodem z Warszawy, który znajdował się w składzie mistrzów Polski. Resztę drużyny stanowili zawodnicy spoza stolicy.

W kadrze narodowej wystąpił 11 razy. Znajdował się w drużynie, która pojechała na Igrzyska Olimpijskie do Rzymu w 1960 r. Rozegrał tam dwa spotkania – przeciwko Danii (porażka 2:1) i Argentynie (porażka 2:0). Był pierwszym wychowankiem Legii, który zagrał z orzełkiem na piersi.  W barwach Wojskowych wystąpił 222 razy i strzelił jedną bramkę. Do zakończenia przez niego przygody z futbolem, przyczyniły się częste kontuzje. Po zakończeniu kariery pracował jako wychowawca w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym na stadionie X-lecia. Był też kierownikiem sklepu mięsnego na Żoliborzu. W 2007 r. został włączony do Galerii Sław Legii Warszawa. Dziś znajduje się w cieniu takich piłkarzy jak Lucjan Brychczy, Robert Gadocha czy Kazimierz Deyna. Żył skromnie. Stronił od mediów i rozgłosu. Zmarł w zapomnieniu na początku 2012 r., po długiej chorobie.

Urodził się 17 lipca 1934 r. w Warszawie, zmarł 17 listopada 2012 r. tamże.

Reprezentacja: 10 meczów

Zbigniew Gut

Twardy, bojowy, szybki i nieustępliwy zawodnik, który najczęściej grywał w obronie. Szczególną rolę odegrał w meczu z NRD na igrzyskach olimpijskich w Monachium. Jadąc na igrzyska, nie miał na koncie żadnego występu w pierwszej reprezentacji. Po cichu liczył, że dostanie szansę w meczach z Ghaną czy z Kolumbią, ale się pomylił. Trener Górski szansę debiutu (!) dał mu w kluczowym meczu z NRD. Nieznany szerzej zawodnik grał na boku pomocy i raz wspierał kolegów w obronie, a raz grał ataku, czym dezorientował rywali. Później wystąpił jeszcze w meczach z Danią, z ZSRR, w którym zmienił go Zygfryd Szołtysik i w pamiętnym finale z Węgrami.

Dorastał w Wymiarkach – małej robotniczej osadzie koło Żagania. W wieku 14 lat trafił do pierwszej drużyny miejscowej Iskry. Grał na środku ataku, był szybki jak błyskawica i strzelał gole niemal w każdym meczu. Wkrótce sięgnął po niego trzecioligowy Promień Żary. Po ukończeniu szkoły zaczął pracę jako ślusarz w miejscowej fabryce. Nie zanosiło się, że młody chłopak zrobi dużą karierę, ale wypatrzył go były piłkarz Odry Opole Zbigniew Bania, który polecił piłkarza swojemu byłemu klubowi. Początki w Odrze łatwe nie były. Trener Teodor Wieczorek przesunął go na obronę, ale większość czasu Gut spędzał na ławce. Równolegle uprawiał lekkoatletykę, osiągał dobre rezultaty w sprintach i skokach, był reprezentantem Opola na I Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży we Wrocławiu. Zadebiutował w pierwszym zespole Odry wiosną 1969 r., ale jesienią po kłótni z trenerem Jarkiem był bliski zakończenia gry w piłkę. Zacisnął jednak zęby i zaczął mocno trenować. Wiosną wszedł już na stałe do składu i stał się jednym z najsilniejszych punktów zespoły. Wkrótce zaczął też grać w reprezentacji Under-23 trenera Strejlaua, gdzie również spisywał się znakomicie. Pojechał z reprezentacją na mistrzostwa świata, ale mecz drugiej rundy ze Szwecją, w którym zastąpił odsuniętego od składu Musiała, był jego ostatnim w narodowych barwach.

Po mundialu przeszedł do Lecha, gdzie spędził pięć sezonów, a potem wyjechał do Francji. Występował w Paris FC, Stade Français, Red Star 93 i Saint-Jean de Maurienne niedaleko Grenoble, gdzie osiadł na stałe po zakończeniu kariery. Wzbudzał podziw swoją znakomitą sprawnością fizyczną. Mówiono o nim, że to piłkarz, który nigdy się nie męczy. Swoją prostą, nieprzewidywalną grą sprawiał rywalom spore problemy.

Urodził się 17 kwietnia 1949 r. w Wymiarkach, zmarł 27 marca 2010 r. w Saint-Jean-de-Maurienne we Francji.

Reprezentacja: 11 meczów

Stanisław Gzil

Urodził się w Jaworznie, a przygodę z futbolem zaczynał w miejscowej Azotanii. Następnie reprezentował barwy Unii Oświęcim, stamtąd zawędrował do stołecznej Gwardii. Po przygodzie w Warszawie, wrócił na Śląsk. Przez krótki okres czasu zakładał koszulkę GKS Katowice. W 1973 r. trafił do Górnika Zabrze. Tam przeżył swoje najlepsze, piłkarskie lata. Imponował bramkostrzelnością, szybkością i nienaganną techniką. Lubił zaskakiwać rywali niekonwencjonalnymi zagraniami. Gdy w 1976 r. z Górnika odszedł Andrzej Szarmach, to w Gzilu upatrywano gracza, który przejmie odpowiedzialność za zdobywanie bramek. W sezonie 1976/77, zdobył dla zabrzan 10 ligowych goli.  Między innymi dzięki jego postawie, śląski klub wywalczył awans do Pucharu UEFA. Kolejny sezon nie był już tak udany. Górnik niespodziewanie zleciał z I ligi, po raz pierwszy w historii klubu. Gzil udanie zaczął sezon. Strzelił hat-tricka, fińskiemu Haka Valkeakoski w europejskich pucharach. W lidze zaczął od dubletu z Pogonią Szczecin i bramką z Odrą Opole w dwóch pierwszych kolejkach. W całej kampanii ustrzelił osiem bramek. Jego postawę docenił selekcjoner Jacek Gmoch. Dał zagrać Gzilowi w meczu towarzyskim przeciwko Grecji. Napastnik pojawił się na murawie w przerwie meczu, zmieniając Grzegorza Latę. Był to jego jedyny występ z orłem na piersi. Jego dobra postawa nie wystarczyła. Sezon później walczył z Górnikiem na zapleczu elity. Banicja zabrzan trwała tylko rok. Górnik natychmiast awansował z powrotem do grona najlepszych. Jednym z ojców sukcesu był nasz bohater. Nie zdecydował się jednak kontynuować kariery przy Roosvelta. Postanowił poszukać szczęścia za granicą. Wyjechał do Belgii. Grał tam w takich klubach jak: Beerschot Antwerpia, Berchem Sport i KVC Westerlo. Karierę zakończył w 1987 r.

Ukończył szkołę trenerską Belgijskiej Federacji Piłkarskiej. Trenował m.in. Germinal Ekeren, z którym w sezonie 1995/96 zajął trzecie miejsce w Jupiler League. Dzięki temu, klub awansował do Pucharu UEFA. W Polsce szansę dała mu Amika Wronki. Gzil trenował Kuchennych  w 1997 r., ale jego przygoda w drużynie z Wielkopolski potrwała niespełna rok. Mimo to przez wielu graczy wronieckiego klubu uznawany był za dobrego fachowca. Czesław Michniewicz nazwał go najlepszym trenerem z jakim miał okazję pracować. Tak zaś wspominał go bramkarz Jarosław Stróżyński:

Świetny trener, przybył do nas z Belgii, był kiedyś reprezentantem kraju, prowadził ciekawe treningi, można się było wiele nauczyć, starał wprowadzić się profesjonalne wzorce z lig zachodnich.

Dziś Stanisław Gzil wydaje się być piłkarzem mocno zapomnianym. Jako trener, cieszy się zdecydowanie większą renomą w Belgii, niż nad Wisłą i Odrą. Był dobrym zawodnikiem, który ocierał się o kadrę. W Górniku zagrał 142 razy i strzelił 35 goli.

Urodził się 6 maja 1949 r. w Jaworznie.

Reprezentacja: 1 mecz

Stanisław Hachorek

Przygodę z piłką zaczynał jako skrajny obrońca, ale szybko dał się poznać jako niezwykle ambitny, przebojowy i skuteczny napastnik. Pochodził z Czeladzi, ale złotymi zgłoskami zapisał się w historii Gwardii Warszawa, gdzie wymienia się go w gronie klubowych legend. Swoje pierwsze piłkarskie szlify zdobywał w lokalnym CKS Czeladź, a potem w WMKS Katowice, szybko jednak przeniósł się do stolicy. Zasilił szeregi nowo powstałego wielosekcyjnego klubu sportowego WKS Gwardia Warszawa, który szybko udowodnił, że ma ambicje do poważnego grania.

Harpagany relatywnie szybko wywalczyły awans do najwyższej ligi i w pierwszych sezonach zajmowały miejsce tuż za podium. W sezonie 1954 Gwardia sensacyjnie zdobyła Puchar Polski pokonując w finale 3:1 Wisłę Kraków. Walnie przyczynił się do tego Hachorek, który zdobył dwie pierwsze bramki w meczu. Poza niezwykłą skutecznością pod bramką rywala, czego dowodem był tytuł króla strzelców w sezonie 1955, jego atutem była wprawiająca w zdumienie kondycja..  Podczas jego gry w Gwardii, ta występowała w najwyższej lidze przez 9 sezonów. Hachorek zdobył w tym czasie 86 bramek w 174 spotkaniach, co do dziś stanowi rekord klubowy. Uwzględniając pozostałe sezony strzelił on łącznie 111 bramek w 206 meczach jako piłkarz Harpaganów.  W 1962 roku przeniósł się do Warszawianki, w której zakończył karierę piłkarską i rozpoczął przygodę trenerską. Ta niestety nie była zbyt owocna.

Hachorek to przede wszystkim reprezentant drużyny narodowej i uczestnik igrzysk olimpijskich 1960 w Rzymie. Debiutował w 1955 r. w starciu z Rumunią i strzelił nawet gola. Łącznie rozegrał w biało-czerwonych barwach 16 spotkań, w których zdobył 8 bramek. Jedną z nich zanotował na igrzyskach w pojedynku z Tunezją.

Urodził się 21 stycznia 1927 r. w Czeladzi, zmarł 24 października 1988 r. w Warszawie.

Reprezentacja: 16 meczów, 8 bramek

Leszek Iwanicki

Urodził się w Warszawie i to tam stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki. W wieku 10 lat zaczął trenować w DKS Targówek. Po trzech latach zwrócił na siebie uwagę Poloneza Warszawa, gdzie spędził kolejne pięć sezonów. Wreszcie w wieku 22 lat został zawodnikiem Legii. W Warszawie jednak furory nie zrobił. Był utalentowany, a niektórzy mówili, że stylem gry przypominał Deynę. W swoim pierwszym sezonie zaliczył ledwie kilka występów. Więcej grał w drugim, ale kiedy zespół przejął Jerzy Kopa, to dał Iwanickiemu do zrozumienia, że jego czas przy Łazienkowskiej dobiega końca.

Chłopak odszedł z klubu i sezon 1983/84 zaczął już w barwach Motoru Lublin. Zespół był wówczas beniaminkiem w ekstraklasie. Iwanicki z marszu wszedł do pierwszego zespołu i już w pierwszym spotkaniu ze Śląskiem Wrocław strzelił gola z rzutu wolnego, a Motor wygrał 3:0. Iwanicki stał się czołowym strzelcem zespołu. W meczu z Legią uratował remis, strzelając bramkę z karnego w 88. minucie. Sezon zakończył z dziewięcioma trafieniami na koncie. Dobrą passę kontynuował w następnej ligowej kampanii. Sporo bramek zdobywał ze stałych fragmentów i w sumie uzbierał ich aż 14, co dało mu tytuł króla strzelców. Warto pamiętać, że w lidze wówczas grali tacy snajperzy jak Mirosław Okoński, Włodzimierz Ciołek, Jan Urban czy Dariusz Dziekanowski. W 1986 r. przeszedł do Widzewa. W Łodzi grał do jesieni 1993 r. Rozegrał dla klubu 153 ligowe mecze i strzelił 39 bramek. Trafił jednak na czas, w którym Widzew grał słabiej, a w 1990 r. spadli nawet do II ligi. Podczas rundy jesiennej sezonu 1989/1990 wyjechał do Korei Południowej, gdzie grał w Yukong Oil, z którym zdobył mistrzostwo kraju. Wiosną wrócił jednak do zespołu. Po odejściu z Widzewa próbował swoich sił w Szwecji, Francji, Austrii i Szwajcarii, ale nigdzie nie załapał się na dłużej. Wrócił do Polski i w 1994 r. został zawodnikiem bytomskiej Polonii. Potem grał jeszcze w RKS Radomsko, Marko Walichnowy, a karierę kończył w Zawiszy Rzgów.

Grając w Widzewie, dostał szansę reprezentowania kraju. Zadebiutował 18 marca 1987 r. w towarzyskim spotkaniu z Finlandią (3:1). Pojawił się na boisku po przerwie, zmieniając Waldemara Matysika. Drugą szansę od selekcjonera Wojciecha Łazarka dostał niespełna miesiąc później. 12 kwietnia 1987 r. zagrał w kompromitującym meczu z Cyprem w Gdańsku, który Polacy zremisowali 0:0. Na jego usprawiedliwienie można dodać, że wszedł na murawę z ławki dopiero w 66. minucie i nie miał wiele czasu, żeby zmienić losy spotkania. To był jego pożegnalny występ w reprezentacji.

Urodził się 12 sierpnia 1959 r. w Warszawie.

Reprezentacja: 2 mecze

Czesław Jakołcewicz

Podstawowy zawodnik Lecha Poznań w drugiej połowie lat 80. i jedna z jego największych gwiazd. Piłkarskiego rzemiosła zaczął uczyć się jako jedenastolatek w Czciborze Cedynia. Od początku wyróżniał się sprawnością fizyczną i w 1976 r. jako reprezentant Polski juniorów, trafił do Arkonii Szczecin. Po dwóch latach przeniósł się do drugoligowej Stali Stocznia Szczecin. Wysoki i sprawny obrońca szybko stał się czołową postacią nie tylko swojego klubu, ale całej drugiej ligi. Kwestią czasu było, kiedy trafi na ekstraklasowe boiska. Bliski pozyskania zawodnika był GKS Katowice, ale ostatecznie Jakołcewicz trafił do Poznania. W zespole mistrza Polski miał nadzieję, że uda mu się załapać do składu meczowego, nie myślał nawet o podstawowej jedenastce. Ciężka praca na treningach i dobre występy w sparingach wzbudziły uznanie w oczach trenera Łazarka i Jakołcewicz już w pierwszym swoim sezonie grał praktycznie wszystko od deski do deski. Początkowo grał  jako obrońca, a później przesunięto go do pomocy i przez kilka lat grał jako defensywny pomocnik.

Dla poznańskiego klubu rozegrał 200 ligowych meczów, w których strzelił 16 bramek. Trzykrotnie świętował mistrzostwo Polki (1984, 1990 i 1993), dwa razy zdobył z kolegami puchar Polski (1984 i 1988) i raz Superpuchar (1990). Był ważnym ogniwem drużyny w pamiętnych bojach z Barceloną i Olympique Marsylia w europejskich pucharach. Jako jeden z pierwszych Polaków wyjechał w 1990 r. do Turcji, gdzie grał w Fenerbahçe. Pobyt w tym kraju uważa za jeden ze swoich lepszych okresów. Wspomina, że tam naprawdę czuł się piłkarzem, o nic się nie martwił, miał tylko grać. Po pobycie w Turcji przeniósł się do Danii, a następnie w 1993 r. wrócił do Lecha. Jeden rozegrany mecz w lidze pozwolił mu cieszyć się później ze swojego trzeciego mistrzostwa. Chciał jednak grać regularnie, więc przeniósł się do Sokoła Pniewy, a później do Warty Poznań. W 2000 r. przeniósł się do Huraganu Pobiedziska, gdzie został grającym trenerem. Wywalczył z nim awans do III ligi, ale odszedł do Lecha, gdzie był najpierw asystentem, a później krótko pierwszym trenerem. Prowadził też m.in. Kujawiaka Włocławek, Unię Janikowo, ŁKS Łomża, GKP Gorzów Wielkopolski, a ostatnio Victorię Września.

W reprezentacji zadebiutował podczas tournée, jakie nasza kadra odbywała w 1984 r. w Indiach. Zagrał wówczas w meczach z Indiami, Chinami i Argentyną. Nie był podstawowym graczem kadry. W ciągu siedmiu lat uzbierał 15 występów. Ostatni raz polskie barwy reprezentował w towarzyskim meczu z Francją w Poznaniu w 1991 r. (porażka 1:5).

Urodził się 18 sierpnia 1961 r. w Cedyni.

Reprezentacja: 15 meczów

Wywiad z Czesławem Jakołcewiczem możecie przeczytać tutaj.

Roman Jakóbczak

Czołowy napastnik poznańskiego Lecha w latach 70. Często był porównywany do Teodora Anioły, a wielu określało go mianem jego następcy. Znakomicie potrafił uderzyć zza pola karnego i był pewnym egzekutorem rzutów wolnych. 20 października 1974 r. Lech rozbił u siebie Wisłę 4:1. Jakóbczak strzelił dla swojego zespołu wszystkie cztery bramki, w tym dwie z rzutów wolnych. Sport nagrodził go najwyższą możliwą oceną, a Jakóbczak stał się pierwszym w historii zawodnikiem, który za swój występ dostał notę „10”.

Był wychowankiem Zjednoczonych Września. Jako 19-latek trafił do Czarnych Żagań, a po roku do Śląska Wrocław, gdzie spędził kolejne trzy sezony. W 1969 r. został zawodnikiem Pogoni Szczecin. Przed sezonem 1971/1972  razem z Włodzimierzem Wojciechowskim chcieli odejść do Lecha, ale nie zgodzili się na to działacze szczecińskiego klubu, którzy zdyskwalifikowali obu piłkarzy. W połowie marca jednak oba kluby doszły do porozumienia i Jakóbczak mógł pomóc swojej nowej drużynie w awansie do elity. W Lechu grał do 1976 r. Zaliczył w tym czasie 127 meczów (112 w I lidze) i strzelił 37 goli (33 w I lidze). Później próbował swoich sił w klubach francuskich, a we wrześniu 1980 r. wrócił na chwilę do Lecha, żeby zagrać w pucharze Polski. Potem poświęcić się pracy szkoleniowej. W 1993 r. został następcą Henryka Apostela i na koniec sezonu świętował z klubem mistrzostwo kraju.

Dobre występy w lidze zwróciły uwagę Kazimierza Górskiego, który powołał Jakóbczaka na mistrzostwa świata w 1974 r. O jego powołaniu zadecydowało imponujące serce do gry, ambicja, bojowość i silny strzał. Lechita jednak nie zagrał ani minuty. Trafił na czas, w którym kadra dysponowała wieloma znakomitymi snajperami i zwyczajnie ciężko się było mu przebić. Umiejętnościami wcale jednak od kolegów nie odstawał, a trener Górski przyznał po latach, że trochę żałował, że nie dał mu choćby jednej szansy w turnieju. Debiutował jeszcze przed mistrzostwami – 15 maja 1974 r. w wygranym 2:0 meczu z Grecją, w którym strzelił bramkę. Drugiego gola w kadrze strzelił Kanadzie w październiku 1974. W kręgu zainteresowań trenera pozostawał do 1976 r. Ostatni występ zaliczył 26 maja w przegranym 0:2 meczu z Irlandią.

Urodził się 26 lutego 1946 r. we Wrześni.

Reprezentacja: 5 meczów, 2 bramki

Marian Janoszka

Kolejny przykład piłkarza, który może służyć za symbol wierności klubowym barwom. I to jakim barwom! Łatwo jest być legendą klubów, które notorycznie biją się o najwyższe laury. Trudniej praktycznie całe życie poświęcić lokalnemu klubowi, z którym przez większość czasu musisz walczyć w niższych ligach. Słyszysz Marian Janoszka, myślisz Ruch Radzionków. Ecik poświęcił Cidrom niemal całe życie. Wielu zarzucało mu, że zmarnował swój nieprzeciętny talent, reprezentując przez wiele sezonów klub ze śląskiego miasteczka. Dopiero po ukończeniu 30 lat, postanowił spróbować sił za granicą. W niemieckim FSV Gluckauf wytrzymał tylko sezon. Tęsknota za domem zmusiła go do powrotu na Górny Śląsk. Trafił do GKS Katowice, który w tym czasie święcił swoje największe triumfy.

Stolicy Hanysów spędził trzy sezony. Sięgnął z Gieksą po puchar Polski i wicemistrzostwo kraju. Już w swoim debiucie w ekstraklasie zdobył gola, pokonując bramkarza Lecha Poznań. Z klubem z Bukowej zagrał także w europejskich pucharach. Do legendy przeszła pewna anegdota związana z tymi występami. W sezonie 1994/95 GKS mierzył się w Pucharze UEFA z Girondins Bordeaux. W ekipie Żyrondystów występował młody Zinedine Zidane. Francuz wciąż żalił się arbitrowi, że piłkarze wicemistrza Polski traktują go zbyt ostro. Narzekania młokosa zirytowały Ecika. W pewnym momencie miał rzucić do przyszłej legendy piłki, w charakterystycznej śląskiej gwarze: „Przestań knolić, ino zacznij groć!”.

Gdy gra w GKS mu zbrzydła, wrócił do ukochanego Radzionkowa. Klubowi z byłej bytomskiej dzielnicy, pomógł osiągnąć historyczny sukces. W sezonie 1997/98 Cidry awansowały do najwyższej ligi. Mało tego, w swoim debiutanckim meczu, radzionkowianie ograli wielki Widzew Łódź 5:0 a Janoszka ustrzelił dublet. Ecik miał wówczas 37 lat. To było piękne uwieńczenie jego kariery. Sezony spędzone w Ruchu dały historyczny sukces jego „małej ojczyźnie”. W piłkę grał niemal do 50tki. Sir Alex Ferguson mawiał, że nie ma piłkarza większego niż klub. Gdyby się nad tym zastanowić, to wąsaty napastnik przeczy temu stwierdzeniu. Kibice w kraju mają w większości jednakowe skojarzenia. „Ruch Radzionków? To tam gdzie grał Marian Janoszka!” . Piłkarskie tradycje w rodzinie Janoszków kontynuuje jego syn – Łukasz – obecnie gracz Zagłębia Lubin.

Urodził się 6 stycznia 1961 r. w Świerklańcu.

Reprezentacja: bez występów

Engelbert Jarek

Najlepszy piłkarz w historii Odry Opole. Prawdziwy symbol i legenda klubu. Piłkę zaczynał kopać na Górnym Śląsku. W 1947 r. w wieku 12 lat dołączył do drużyny juniorów Górnika Rokitnica. Trzy lata później grał już w pierwszej drużynie. Uczęszczał do technikum w Izbicku, gdzie uzyskał tytuł technika agronoma. Po zakończeniu szkoły został skierowany do pracy w Ochronie Roślin Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Nysie. Tam przez rok występował w Ogniwie Nysa, ale bardzo szybko sięgnęła po niego Odra Opole. W klubie występował przez 14 lat. Dał się poznać jako bramkostrzelny napastnik i niezawodny egzekutor rzutów wolnych karnych. W I lidze z jedenastu metrów celnie uderzał 18 razy. Za każdym razem trafiał, co jest absolutnym rekordem pewności i skuteczności w polskiej ekstraklasie. W późniejszym etapie kariery z pozycji napastnika został przesunięty do pomocy, gdzie znakomicie spisywał się jako dyrygent zespołu. W jednym meczu przez 13 minut zastępował nawet własnego bramkarza, ale nie poszło mu najlepiej, bo puścił dwie bramki. Na boisku miał wszystkie cechy prawdziwego lidera. Oprócz wspomnianej już skuteczności dysponował świetną techniką i przeglądem sytuacji. Miał nienaganną kondycję i zawsze potrafił się przytomnie zachować w polu karnym rywala. Jako kapitan usunął z boiska swojego kolegę po niesportowym zachowaniu.

Engelbert Jarek rozegrał w barwach Odry 578 spotkań (279 ligowych, 174 towarzyskie, 83 międzynarodowe oraz 42 pucharowe). Strzelił 456 bramek, z których 94 uzyskał w meczach I ligi. Był królem strzelców II ligi (1955 – 19 bramek) i wicekrólem strzelców w ekstraklasie (1960). Z Odrą zajął trzecie miejsce w lidze w 1964 r. i trzykrotnie docierał do półfinału pucharu Polski (1955, 1962, 1968). W europejskich pucharach doszedł z Odrą do półfinału Pucharu Intertoto.

Nie poznali się na jego talencie selekcjonerzy reprezentacji. Rozegrał w jej barwach tylko trzy spotkania. Debiut zaliczył 28 czerwca 1958 r., kiedy w pojedynku z NRD zmienił w 71. minucie Romana Lentnera. Na kolejny występ musiał jednak czekać trzy lata. Był w składzie na igrzyskach w Rzymie, ale nie zagrał ani razu. Swoją jedyną bramkę strzelił w spotkaniu z Marokiem w 1962 r. Po zakończeniu czynnej kariery pracował jako trener w ukochanej Odrze, a także w Nysie i w Brzegu. W 1977 r. wyjechał do Niemiec. Tam w barwach FC Sinzig w wieku 45 jako grający trener spotkał się na boisku ze swoim synem Arturem. Jeszcze jako 60-latek grał w zakładowej drużynie firmy Haribo z Bonn.

Urodził się 7 czerwca 1935 r. w Rokitnicy, zmarł 24 sierpnia 2017 r. w Sinzig.

Reprezentacja: 3 mecze, 1 bramka

Andrzej Jarosik

Większość kibiców kojarzy z meczu z ZSRR na igrzyskach w Monachium. Trener Górski chciał go wprowadzić na boisko w miejsce Guta, ale Jarosik urażony tym, że cały turniej spędza na ławce, miał odpowiedzieć, że teraz to on nie gra. Jak się później okazało, więcej w narodowych barwach nie wystąpił. Jarosik urodził się i wychował w sosnowieckiej dzielnicy Pogoń. Pochodził z biednej, ale porządnej rodziny. Mały Andrzej każdą wolną chwilę spędzał na odbijaniu piłki o drewnianą komórkę, piłka była jego jedyną pasją. Jego talent zauważył Józef Kryczek, który  Sosnowcu organizował turnieje dzikich drużyn.

Do Zagłębia trafił w wieku 14 lat. W pierwszej drużynie zadebiutował w ligowym meczu z Lechem Poznań 9 czerwca 1963 r. Sosnowiecki zespół wygrał aż 6:1, a Jarosik swój debiut uświetnił zdobyciem bramki. W kolejnym sezonie był już jednym z podstawowych zawodników. Szybko dał się poznać jako bardzo dobry napastnik. Był szybki i dobrze wyszkolony technicznie. Józef Gałeczka, były piłkarz Zagłębia, wspominał, że niepowodzenia szybko go deprymowały i był słaby psychicznie. W jednym z meczów, kiedy nie szło drużynie, trzeba go było namawiać, żeby wyszedł na drugą połowę. Niektórzy piłkarze za nim nie przepadali, bo nigdy nie chciał się z nimi napić.

To był samotnik, indywidualista. Trudno było się do niego zbliżyć. Gdy na obozie przygotowawczym biegaliśmy po lesie, on truchtał sto metrów przed grupą, albo sto za – mówił o nim Jan Liberda, który w 1974 r. był drugim trenerem Zagłębia.

W Sosnowcu spędził 17 lat. Łącznie dla klubu rozegrał 332 spotkania (265 w I lidze) i strzelił 148 bramek (113 w I lidze). Trzykrotnie kończył z zespołem rozgrywki na drugim miejscu w tabeli (1964, 1967, 1972), dwukrotnie byli trzeci (1963 i 1965), w 1963 r. zdobyli puchar Polski. Dwa razy był najlepszym strzelcem I ligi (1970 – 18 goli, 1971 – 13 goli), a w 1970 r. został laureatem nagrody Złote Buty w plebiscycie katowickiego Sportu. Po odejściu z Zagłębia wyjechał do Francji. Był zawodnikiem Racing Strasbourg i Sportingu Toulon. Jeszcze jak grał w Polsce, to interesował się nim Tottenham, ale klubowi działacze nie zgodzili się na transfer, o co Jarosik miał duży żal. We Francji różnie mu się wiodło. W 1979 r. doznał poważnej kontuzji, gdy w starciu z Mariusem Tresorem złamał nogę. Kontuzja była skomplikowana, a Jarosikowi pomogła żona i teściowie, którzy za własne pieniądze wysłali go na leczenie do Austrii. Po wielu operacjach stanął na nogi, ale kiedy dotarło do niego, że na boisko już nie wróci, załamał się i wpadł w depresję. Nie mógł patrzeć na piłkę, ale szczęśliwie wyszedł na prostą. W 1986 r. skończył studia elektroniczne, a potem pracował w firmie, która zajmuje się montażem sieci elektrycznych. Zarzekał się, że nie chce wracać do Polski.

Urodził się 26 listopada 1944 r. w Sosnowcu.

Reprezentacja: 25 meczów, 11 bramek

Zbigniew Kaczmarek

Zawodnik środka pola, wieloletni pomocnik Legii Warszawa (1982-1990) i klubów francuskich (1990-1997), 30-krotny reprezentant Polski, w tym 16 razy jako kapitan. Wychowanek Stoczniowca Gdańsk (obecnie Polonia), w 1980 r. był podstawowym zawodnikiem drużyny, która na Młodzieżowych Mistrzostwach Europy w NRD zajęła drugie miejsce (porażka w finale z Anglią 1:2). Dzięki dobrym występom w Gdańsku zapracował na transfer do Legii Warszawa (1982), gdzie trafił pod skrzydła legendarnego Kazimierza Górskiego. Posiadał świetny zmysł kombinacyjny i notował sporo asyst, jednak sam rzadko trafiał do siatki – w sumie przez osiem lat gry w ekstraklasie zdobył tylko 10 goli (i ani jednego w reprezentacji). Na swoim koncie ma dwa Puchary Polski (1989 i 1990) i Superpuchar Polski (1989), jednak zabrakło tytułu mistrzowskiego.

Dwa razy byłem wicemistrzem, ani razu mistrzem. I to jest tak: o braku mistrzostwa nie mogę zapomnieć, a o tych dwóch wicemistrzostwach nie chce pamiętać. Celem Legii jest zawsze tytuł, a nie drugie miejsce. Wicemistrzostwo to przegrana – wspominał Zbigniew Kaczmarek w wywiadzie dla strony klubowej Legii Warszawa w 2016 r.

Dużo lepiej na pewno wspomina mecze w europejskich pucharach, m.in. wyeliminowanie węgierskiego Videotonu, ukraińskiego Dnipro (Kaczmarek zanotował asystę w wygranym 1:0 rewanżu w Dniepropietrowsku), dwa nieznacznie przegrane boje z Interem i jeden z Barceloną (na Camp Nou asystował przy nieuznanej bramce Romana Koseckiego). W 1990 r. odszedł do AJ Auxerre, po dwóch latach przeszedł do En Avant Giungamp, a w 1994 r. jeszcze na trzy sezony do AC Ajaccio. Po powrocie do Polski w 1997 r. zaliczył dwa sezony dla macierzystej Polonii Gdańsk.

W drużynie narodowej zadebiutował 6 lutego 1985 r. w meczu z Bułgarią (2:2), jednak na finały MŚ w 1986 r. nie pojechał, a kolejny mecz rozegrał dokładnie trzy lata później, 6 lutego 1988 r. przeciwko Rumunii (2:2). Od tego momentu otrzymywał regularne powołania, jednak tylko sześć razy zagrał w meczu o stawkę (eliminacje MŚ 1990 i Euro 1992). Ostatni raz w koszulce z orzełkiem na piersi wystąpił 17 kwietnia 1991 r. przeciwko Turcji (3:0). Po zakończeniu kariery piłkarskiej zajął się trenerką, na początku prowadził mniejsze kluby z Pomorza, a potem na poziomie centralnym Arkę Gdynia, Wigry Suwałki (dwukrotnie) i Stomil Olsztyn. Nie osiągnął tam większych sukcesów, następnie trafił do Olimpii Zambrów, a w sezonie 2016/2017 prowadził IV-ligową Mławiankę Mława.

Urodził się 1 czerwca 1962 r. w Lęborku.

Reprezentacja: 30 meczów

Zdzisław Kapka

Legenda Wisły Kraków. Zawodnik należący obok Kazimierza Kmiecika i Marka Kusty do wiślackiego tercetu noszącego nazwę trzej panowie „K”. Reprezentował barwy klubu ze stolicy Małopolski przez 13 sezonów. W 1974 roku został królem strzelców rozgrywek ligowych, po czym z kadrą Kazimierza Górskiego pojechał na mistrzostwa świata w RFN. Reprezentacja Polski zajęła w tym turnieju trzecie miejsce, a Kapka wystąpił jedynie przez kilkanaście minut w jednym meczu – o trzecią pozycję z Brazylią.

Dwa lata wcześniej odniósł sukces z reprezentacją U-18, zdobywając w Hiszpanii brązowy medal mistrzostw Europy w tej kategorii wiekowej. W dorosłej reprezentacji wystąpił w czternastu meczach. Zdobył jedną bramkę. Miało to miejsce w towarzyskiej potyczce z Boliwią. W sezonie 1977/1978 sięgnął z Białą Gwiazdą po mistrzostwo Polski.  W latach 1983-1986 prezentował piłkarskie umiejętności w Stanach Zjednoczonych, grając dla futsalowego klubu Pittsburgh Spirit. W 1987 roku wrócił do macierzystego klubu. Zagrał w czterech meczach drugiej ligi, po czym zakończył zawodniczą karierę. Został działaczem i pełnił w Wiśle wiele funkcji.

Urodził się 7 grudnia 1954 r. w Krakowie.

Reprezentacja: 14 meczów, 1 bramka

Henryk Kempny

W latach 50. był czołowym strzelcem i prawdziwą gwiazdą polskiej ligi. Dorastał w Bytomiu w niemieckiej rodzinie. Kiedy na początku 1945 r. zbliżał się front, cała rodzina była już spakowana i gotowa do wyjazdu w głąb Niemiec. W ostatniej chwili będąc już na dworcu, jego rodzicie jednak zmienili zdanie. Zostali w Polsce, a młody Heniek już w 1948 r. zaczął chodzić na mecze Polonii. Wkrótce razem z dwoma kolegami postanowił spróbować swoich sił w klubie. Na ich talencie poznał się trener Józef Słonecki i chłopcy trafili do juniorskiego zespołu Polonii. W 1951 r. w jednym z meczów juniorów strzelił pięć bramek. Seniorski zespół miał wówczas problemy ze skutecznością, więc pod naciskiem prasy trener na kolejny mecz ligowy wystawił Kempnego w pierwszym składzie. Debiut zaliczył 23 września 1951 r. w przegranym 0:1 meczem z AKS-em Chorzów. Rok później w skróconym z powodu przygotowań do igrzysk w Helsinkach sezonie grał już we wszystkich spotkaniach. W 1954 r. swoimi 13 bramkami bardzo pomógł zespołowi w zdobyciu pierwszego w historii tytułu mistrza kraju. Sam zdobył wówczas koronę króla strzelców.

Po utalentowanego snajpera sięgnęła warszawska Legia. Kiedy w listopadzie Kempny hucznie świętował z kolegami sukces, miał już w kieszeni bilet do wojska. Miał początkowo wątpliwości czy to dobry krok. Dodatkowo dyrektor kopalni Radzionków przekonywał go, żeby dołączył do jego zespołu, a on zapewni mu etat górnika, dzięki czemu uniknąłby wojska. Do Legii przekonała go jednak rozmowa z pułkownikiem Malczewskim, który obiecał mu, że po odbyciu służby będzie miał wolną rękę. W stołecznym klubie trafił pod opiekę trenera Steinera, który ustawiał go na skrzydle. Legia dzięki śląskiemu zaciągowi zdobyła pierwszy dublet, a Kempny odegrał w tym sukcesie ważną rolę. Rok później Koncewicz przesunął go na środek ataku, a zawodnik odwdzięczył się strzeleniem 21 bramek w 22 meczach i na koniec sezonu mógł świętować swoje trzecie z rzędu mistrzostwo Polski i dorzucił do tego kolejny triumf w pucharze Polski. W Warszawie został jeszcze rok, a później wrócił do Bytomia.

W Polonii grał do 1963 r. Pod koniec miał problemy z kontuzjami. W 1960 r. złamał nogę po raz pierwszy i z trudem doszedł do dawnej formy. Kiedy jednak w starciu z Jackiem Gmochem kości ponownie nie wytrzymały, wiedział, że jego kariera dobiega końca. Dla Polonii w lidze rozegrał 194 spotkania i strzelił 100 bramek. Był klasycznym środkowym napastnikiem, pewnym siebie, zdecydowanym i nadzwyczajnie skutecznym. Grał dynamicznie, elegancko i czarował techniką. Jako trener próbował swoich sił w Górniku Wałbrzych i CKS Czeladź, a także w ukochanej Polonii. W 1989 r. wyemigrował do Niemiec.

W reprezentacji grał tylko przez trzy lata. Zdążył w tym czasie rozegrać 16 spotkań i sześć razy trafić do siatki rywali. Brał udział w meczach z ZSRR w 1957 r. Pożegnał się z kadrą meczem z NRD w 1958 r., w którym strzelił bramkę.

Urodził się 24 stycznia 1934 r. w Bytomiu, zmarł 29 maja 2016 r. tamże.

Reprezentacja: 16 meczów, 6 bramek

Pozostałe części cyklu:

BARTOSZ BOLESŁAWSKI, BARTOSZ DWERNICKI, RAFAŁ GAŁĄZKA, BARTŁOMIEJ MATULEWICZ, GRZEGORZ ZIMNY

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Bartosz Dwernicki
Bartosz Dwernicki
Pierwsze piłkarskie wspomnienia to dla niego triumf Borussii Dortmund w Lidze Mistrzów i mecze francuskiego mundialu w 1998 r. Później przyszła fascynacja Raúlem i madryckim Realem. Z biegiem lat coraz bardziej jednak kibicuje konkretnym graczom niż klubom. Wielbiciel futbolu latynoskiego i afrykańskiego, gdzie szuka pozostałości futbolowego romantyzmu. Ciekawych historii poszukuje też w futbolu za żelazną kurtyną. Lubi podróże i górskie wędrówki.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” – recenzja

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” to pozycja znana dzięki wydawnictwu SQN na polskim rynku od kilku lat. Okazją do wznowienia publikacji było zwycięstwo...

GKS Katowice – historia na 60-lecie klubu

10 marca 2024 roku Retro Futbol gościło na Stadionie Miejskim w Rzeszowie, gdzie w meczu 23. kolejki Fortuna 1. Ligi Resovia podejmowała GKS Katowice....

„Semiologia życia codziennego” – recenzja

Eseje związane jakkolwiek z piłką nożna to rzadkość. Dlatego "Semiologia życia codziennego" to niezwykle interesująca lektura. Tym bardziej, że jej autorem jest słynny humanista,...