100 zapomnianych piłkarzy na stulecie niepodległości #2

Czas czytania: 18 m.
0
(0)

Wielkimi krokami zbliża się setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. Z tej okazji postanowiliśmy przypomnieć sylwetki stu piłkarzy, którzy występowali w biało-czerwonych barwach. Nie będzie to jednak zestawienie najlepszych, czy najpopularniejszych zawodników, bo podobnych list jest multum. Skupiliśmy się na postaciach mniej znanych, czasem trochę zapomnianych, o których albo pisze się sporadycznie, albo wcale. Każdy z nich miał swój wkład w rozwój futbolu nad Wisłą, a stulecie naszej niepodległości to dobra okazja, żeby przypomnieć ich sylwetki szerszej publiczności. Oczywiście nie udało się zamknąć listy setką nazwisk, więc będzie ich troszkę więcej. Przed Wami druga część zestawienia.

facebook grupa

Piotr Czachowski

Kiedy był dzieckiem, ojciec zabierał go na mecze Gwardii. Jednak jako nastolatek wolał już chodzić na Legię i marzył, że kiedyś zagra w tej drużynie. Przygodę z piłką zaczynał w Okęciu Warszawa. Klub miał umowę z Gwardią, która zabierała do siebie najlepszych piłkarzy. Transfer Czachowskiego był już praktycznie sfinalizowany, ale w ostatniej chwili do akcji wkroczyła Stal Mielec i to tam ostatecznie trafił młody zawodnik. W mieleckim klubie nie brakowało trudnych momentów, ale Czachowski, kiedy trzeba było, to potrafił zacisnąć zęby i ciężko pracować. To tam ukształtował się jako piłkarz i zbudował sobie solidną markę. W Mielcu spędził sześć lat i rozegrał dla klubu 115 ligowych spotkań i strzelił dwie bramki.

W 1989 r. zadebiutował w reprezentacji w meczu z ZSRR (1:1). Dzięki dobrym występom w Stali zwrócił na siebie uwagę działaczy Legii. Wiosną 1991 r. trafił do stołecznego klubu na zasadzie wypożyczenia. Brał udział w pamiętnych meczach z Sampdorią Genua. Później przeniósł się do Zagłębia Lubin. W drużynie ówczesnych mistrzów Polski też za długo nie pograł, bo wkrótce został zawodnikiem Udinese. Zanim jednak wyjechał do Włoch, był bliski przejścia do londyńskiej Chelsea. Transfer przeprowadzał Włodzimierz Lubański, wszystko był już niemal dopięte, ale ostatecznie Czachowski oczekiwał zarobków na poziomie 1,5 tys. funtów tygodniowo, a Anglicy proponowali o 400 mniej. We Włoszech szybko dał się poznać z dobrej strony. Po starciu z Milanem, które zakończyło się bezbramkowym remisem, wybrano go zawodnikiem meczu. Ostatecznie jednak ograniczenia co do liczby obcokrajowców w składzie sprawiły, że musiał szukać nowego miejsca pracy. Jesienią 1993 r. wrócił do Legii i dzięki dwóm rozegranym wówczas meczom mógł się później cieszyć z mistrzostwa Polski. Potem próbował szczęścia w Szkocji, gdzie występował w Dundee, ale po niedługim pobycie wrócił do kraju. Reprezentował jeszcze barwy ŁKS-u, Aluminium Konin i Okęcia. Karierę kończył w KS Piaseczno. W 1991 r. został wybrany piłkarzem roku w plebiscycie Piłki Nożnej. Dzisiaj komentuje mecze Serie A.

Urodził się 7 listopada 1966 r. w Warszawie.

Reprezentacja: 45 meczów, 1 bramka

Henryk Czapczyk

Trzeci obok Teodora AniołyEdmunda Białasa członek poznańskiego tercetu ABC. Był najlepiej wyszkolony technicznie z całej trójki. Grał nieco cofnięty niż dwójka partnerów i częściej dogrywał piłki, niż sam strzelał. Dysponował świetnym przeglądem pola i bardzo dobrze czuł się w grze kombinacyjnej. Na poważnie piłką zajął się jeszcze przed wojną. W wieku 12 lat trafił do młodzieżowych drużyn HCP Poznań. Ze swoim zespołem awansował do ogólnopolskiej fazy mistrzostw Polski w 1939 r., ale zmagania sportowe przerwała wojna. Wraz z rodziną został wysiedlony na Kielecczyznę. Aktywnie działał w Polskim Państwie Podziemnym. Wstąpił najpierw do Związku Walki Zbrojnej, a od 1942 r. był członkiem Armii Krajowej. Brał udział w powstaniu warszawskim, gdzie dowodził plutonem szturmowym. Po upadku powstania trafił do niemieckiej niewoli. Po zakończeniu działań wojennych znalazł się Holandii, gdzie rozpoczął w Antwerpii studia ekonomiczne, ale wkrótce potem wrócił do kraju.

Związał się z Wartą Poznań. W 1946 r. był członkiem zespołu, który zajął drugie miejsce w kraju, ale już rok później jako kapitan poprowadził drużynę do zdobycia ostatniego jak dotąd mistrzostwa Polski. W 1949 r. przeniósł się do Lecha, ale kibice Warty nigdy nie pogodzili się z tą decyzją i nie patrzyli zbyt przychylnie na Czapczyka. Zawodnik jednak decyzji nie zmienił, a pytany o powody, wspominał o naciskach, jakie w Zakładach Naprawy Taboru Kolejowego próbowano wywierać na jego ojcu. Wielokrotnie dawano mu do zrozumienia, że lepiej by było, gdyby syn grał w Lechu. W kolejowym klubie spędził kolejnych pięć lat, w czasie których był bardzo ważnym ogniwem zespołu. Karierę zakończył w wieku 31 lat, a decyzję przyspieszyły problemy zdrowotne. Sam jednak później przyznawał, że trochę zbyt wcześnie zwiesił buty na kołku. Pracował jako trener z Polonią Nowy Tomyśl, Polonią Leszno, Ostrovią, Olimpią Poznań, którą w 1966 r. wprowadził do II ligi i oczywiście z Lechem. Nigdy nie zagrał w pierwszej reprezentacji.

Urodził się 27 sierpnia 1922 w Poznaniu, zmarł 30 sierpnia 2010 tamże.

Reprezentacja: bez występów

Więcej o Czapczyku pisaliśmy tutaj.

Roman Dąbrowski

Gdy na początku wieku, wielu kibiców piłki z pasją grało w kultowego Championship Managera, mógł ich zastanawiać pewien fakt. Kim u licha jest Kaan Dobra, który gra dla reprezentacji Polski? Czy to jakiś błąd producentów gry? Internet był wówczas dobrem luksusowym. Mało kto wiedział, że za tymi personaliami kryje się Roman Dąbrowski. Nad Bosfor wyjechał w wieku 22 lat. Wcześniej zaliczył cztery udane sezony w Ruchu Chorzów. Henryk Apostel dał mu nawet zadebiutować w pierwszej reprezentacji. Następnie na 20 lat zaszył się w krainie swetrów i dywanów. Przez osiem lat reprezentował Kocaelispor. Dostał propozycję przyjęcia obywatelstwa tureckiego. Zrobił to, jednak zastrzegł, że polskiego się nie zrzeknie i nie zmieni religii na islam. Musiał jednak zmienić imię i nazwisko. To właśnie wtedy przeistoczył się w Kaana Dobra. W Polsce zrobiło się o nim głośniej, gdy dobre występy w Kocaelisporze zaowocowały transferem do Besiktasu.

Przypomniano sobie także o nim, w kontekście reprezentacji. Po ponad ośmiu latach przerwy powołał go Zbigniew Boniek. Były to jednak tylko epizody w spotkaniach towarzyskich. Licznik zatrzymał się na skromnej liczbie pięciu gier.  Zdecydowanie lepiej wiodło mu się w jego drugiej ojczyźnie, gdzie zbudował sobie świetną renomę. W tureckiej Super Lig wystąpił ponad 300 razy. Strzelił 76 bramek. Zdobył mistrzostwo i puchar tego kraju. Był pierwszym polskim piłkarzem, który zdecydował się ubezpieczyć swoje nogi. Po zakończeniu kariery rozpoczął karierę trenerską. Pracował m.in. z juniorami Besiktasu.

Urodził się 14 marca 1972 r. w Głuchołazach.

Reprezentacja: 5 meczów

Ewald Dytko

Dorastał w Załężu, gdzie w miejscowym Naprzodzie zaczął pierwsze piłkarskie treningi. Miał tam zostać wyrzucony z drużyny po pierwszym meczu młodzików, ale nie jest to pewna informacja. W 1930 r. został zawodnikiem katowickiego Dębu, w którym grał aż do wybuchu wojny. Kiedy odbywał służbę wojskową w Tarnowie, to w 1937 r. zaliczył kilka występów w barwach miejscowego TS Mościska. Już jako 14-latek musiał podjąć pracę w hucie, a w wieku 16 lat w kopalni. Swoimi występami w barwach Dębu tak zaimponował Józefowi Kałuży, że mimo iż grał na zapleczu ekstraklasy, to ten powołał Ewalda na mecz z Jugosławią 18 sierpnia 1935 r. W tym samym sezonie wywalczył z kolegami awans do elity. W rozgrywkach 1936 r. był czołową postacią zespołu. To wokół niego organizowano grę i na nim opierała się siła drużyny. Robił wrażenie opanowaniem piłki, odpowiedzialnością i pracowitością. Miał niesamowitą wydolność.

Był ważną częścią reprezentacji podczas igrzysk olimpijskich w Berlinie. Trenerzy powierzali mu rolę zawodnika do zadań specjalnych i „plastra” dla rywali. Kiedy trzeba było ograniczyć walory któregoś z czołowych zawodników przeciwnika, Dytko spisywał się w tej roli bardzo dobrze. Był chyba pierwszym polskim piłkarzem, którego dzisiaj byśmy określili jako tego od czarnej roboty. Nie był finezyjny ani błyskotliwy, ale za to niezwykle pożyteczny dla drużyny. Jego klasę doceniano też za granicą. Miał propozycje z klubów angielskich, brazylijskich i francuskich. Wystąpił też w meczu z Brazylią w Strasbourgu na mistrzostwach świata w 1938 r. Ostatni mecz w kadrze zagrał tuż przed wybuchem wojny z Węgrami w Warszawie. Ambicja, ofiarność, pasja walki i skuteczność interwencji przysporzyła mu wielu sympatyków.

Podczas okupacji został włączony do klubu 1. FC Katowice, a jako żołnierz Wehrmachtu występował w zespole TuS Neuendorf koło Koblencji. Po powrocie do kraju został zmuszony przez bezpiekę do podpisania zgłoszenia do WMKS Katowice. Później przez pięć lat był zawodnikiem Baildonu Katowice. W 1950 r. związał się z Iskrą Pszczyna i w tym samym roku zakończył karierę. Zajął się pracą szkoleniową. Trenował m.in. Ruch Radzionków, CKS Czeladź, Baildon czy Górnika Sośnicę, gdzie pod jego okiem rozwijał się talent Florenskiego.

Urodził się 18 października 1914 r. w Załężu, zmarł 12 czerwca 1993 r. w Katowicach.

Reprezentacja: bez występów

Eugeniusz Faber

Jeden z najlepszych skrzydłowych w historii chorzowskiego Ruchu. Godny następca Gerarda Wodarza. W 1954 r. rozpoczął pracę w kopalni Prezydent i szybko został zawodnikiem zakładowego klubu. Swoją grą zrobił wrażenie na Erwinie Michalskim, który chętnie powoływał go do reprezentacji miasta. Kiedy Roman Lentner odniósł kontuzję, to właśnie Michalski optował za tym, żeby do reprezentacji Śląska powołać w jego miejsce Fabera. Ojga, jak mówili na niego koledzy, spisał się na tyle dobrze, że wkrótce ściągnął go do Ruch. W drużynie Niebieskich szybko się zaadaptował i od pierwszych meczów zrobił wrażenie na kibicach. Uwielbiali go nie tylko za wspaniałe umiejętności, szybkość i strzelecką precyzję, ale też za to, że zawsze grał czysto i fair. Raz tylko dał się sprowokować i uderzył rywala, za co został zawieszony na rok, ale po trzech miesiącach PZPN go ułaskawił. W Ruchu występował przez 12 lat i przez cały ten okres był jednym z najlepszych w zespole. Dwukrotnie sięgał po mistrzostwo kraju (1960 i 1968).

Reprezentacyjny debiut zaliczył w starciu z Finlandią  (wygrana 6:2) w ramach eliminacji do igrzysk w Rzymie. Jego głównym rywalem do gry na lewej flance był Roman Lentner, dlatego też Faber nieraz występował na prawym skrzydle, gdzie radził sobie równie dobrze. Pojechał na igrzyska, ale w samym turnieju nie zagrał. W reprezentacji występował przez 10 lat. Pożegnał się wygranym meczem z Holandią (2:1) 7 września 1969 r.

Z Ruchu odszedł niedługo po przyjściu trenera Vičana. Szkoleniowiec nie chciał mieć w zespole zbyt wielu starszych zawodników, a sam Faber nie miał już tyle sił, żeby wytrzymać ciężkie treningi nowego trenera. Wyjechał do Francji, gdzie został zawodnikiem Lens. W 1961 r. Ruch grał tam mecz towarzyski, a Faber swoim występem zrobił na tamtejszym prezesie duże wrażenie. O transferze nie mogło być wówczas mowy. Kiedy jednak Francuzi dowiedzieli się, że piłkarz może odejść z klubu, to z miejsca się po niego zgłosili i po paru dniach był już w Lens. Z klubem awansował do I ligi, grał w finale pucharu Francji. W końcu wrócił do Polski, gdzie prowadził zespoły trzecioligowe. 12 grudnia 1981 r. wyjechał do Francji na święta do znajomych. Kiedy wprowadzono stan wojenny, zdecydował się pozostać na emigracji.

Urodził się 6 kwietnia 1939 r. w Chorzowie.

Reprezentacja: 36 meczów, 11 bramek

Stefan Florenski

Prekursor gry wślizgami. Pochodził z Sośnicy ze śląskiej, górniczej rodziny, w której nie było tradycji sportowych. Tuż po wojnie zaczął treningi w miejscowym klubie. Grał jako napastnik i strzelał sporo bramek. W 1956 r. A-klasowa Sośnica przegrała z Górnikiem w sparingu 0:8, ale Florenski pokazał się z na tyle dobrej strony, że ówczesny trener zabrzan Augustyn Dziwisz chciał go mieć u siebie. Prezesem Sośnicy był wówczas Władysław Lubański – ojciec Włodka. Poradził młodemu chłopakowi, że lepiej, żeby przeszedł do drugoligowego Piasta, bo w Zabrzu może wpaść w nieodpowiednie towarzystwo. Florenski liczył się z jego zdaniem, bo prezes był też sztygarem w kopalni, w której pracował i dał mu na tyle lekką pracę, żeby mógł jednocześnie trenować i grać.

Ostatecznie jednak po długich namowach przeszedł do Górnika. Zadebiutował 3 lutego 1957 r. w drugiej rundzie Pucharu Sportu w meczu ze Stalą Huta Kościuszko. Górnik wygrał 4:1, a młody obrońca zebrał pochlebne recenzje. Jego kariera zaczęła przyspieszać. W tym samym sezonie świętował z zespołem pierwszy w historii mistrzowski tytuł. Zaliczył debiut w reprezentacji 29  września 1957 r. w meczu z Bułgarią, a już kilka tygodni później brał udział w pamiętnych bojach z ZSRR. Był w składzie na igrzyska olimpijskie w Rzymie, ale tuż przed turniejem, w jednym ze sparingów złamał nogę i całą imprezę przeleżał z nogą w gipsie w hotelowym pokoju.

Ostatni mecz w barwach Górnika zagrał miesiąc przed 37. urodzinami. W sumie dziewięciokrotnie (!) zdobył z zespołem mistrzostwo kraju (1957, 1959, 1961, 1963, 1964, 1965, 1966, 1967, 1971) i pięciokrotnie puchar Polski (1965, 1968, 1969, 1970, 1971). Grał w trzecim meczu z AS Romą i w finale z Pucharu Zdobywców Pucharów z Manchesterem City.

Urodził się 17 grudnia 1933 r. w Sośnicy.

Reprezentacja: 11 meczów

Antoni Franosz

Był piłkarskim symbolem defensywy Górnika z jego pionierskich czasów. Grać w piłkę zaczął już w Preußen, w którym zadebiutował w 1944 r. Po wojnie od początku istnienia klubu związany z Górnikiem. Wielu wspomina go jako jednego bardzo ambitnego i twardego człowieka. Zawsze rwał się do gry i nie przeszkadzały mu w tym nawet kontuzję. Owijał nogę jakimś bandażem i wracał na boisko.

W Londynie, kiedy graliśmy z Tottenhamem, jeden z Anglików korkami rozwalił mu kolano. W przerwie kazał sobie to miejsce polać spirytusem, obwiązać i wyszedł na boisko – wspominał Roman Lentner.

Wyprzedził swoją epokę. Jako pierwszy zaczął atakować flanką. Chodził jak przy linii, jak skrzydłowy, a wówczas żaden obrońca tak nie grał. Wyglądał niepozornie, ale rywale bardzo szybko przekonywali się, że nie można go lekceważyć. Zawsze ciągnęło go do przodu. Był kapitanem Górnika praktycznie do końca kariery i bardzo chętnie dzielił się doświadczeniem i udzielał wskazówek młodszym kolegom.

W zabrzańskim zespole występował do 1961 r. Przeszedł w tym czasie drogę od występów w klasie A Śląska Opolskiego do gry w elicie i zdobycia trzech tytułów mistrza kraju (1957, 1959 i 1961). Zdążył też zagrać w europejskich pucharach. Dzięki swojemu niespożytemu zapałowi był ulubieńcem kibiców. Był znakomitym dyrygentem zespołu o niekwestionowanym autorytecie. Nigdy nie dostąpił zaszczytu gry w reprezentacji. Jako trener też związał się z Zabrzem. Pracował w Górniku, Pogoni i Gazobudowie, a także w Czarnych Pyskowice. W stanie wojennym wyjechał do Niemiec i osiadł w Kolonii.

Urodził się 9 lutego 1928 r. w Zabrzu, zmarł 21 października 2010 r. w Kolonii.

Reprezentacja: bez występów

Hubert Gad

Piłką zaczął interesować się jako nastolatek. Kiedy dołączył do zespołu Śląska Świętochłowice, miał 14 lat. Szybko dał się poznać jako skuteczny napastnik. W dużej mierze dzięki jego golom zespół zdołał wrócić do elity. W 1935 r. zajęli piąte miejsce, a Gad z 14 bramkami w 19 spotkaniach uplasował się w czołówce klasyfikacji strzelców. Również rok później był czołowym strzelcem drużyny, ale zespół zajął dziewiąte miejsce w tabeli i pożegnał się z ekstraklasą.

Umiejętności Gada zostały jednak zauważone już wcześniej i 16 lutego 1936 r. pierwszy raz zagrał w reprezentacji. Polacy wygrali na wyjeździe z Belgią 2:0, a Gad strzelił drugiego gola w tym spotkaniu w 76. minucie. W sierpniu był członkiem kadry olimpijskiej na igrzyskach w Berlinie, w której zajął miejsce zdyskwalifikowanego Ernesta Wilimowskiego. To Gad był pierwszym strzelcem gola dla Polski w dużej imprezie. W inauguracyjnym meczu z amatorską drużyną Węgier strzelił pierwsze dwie bramki, a kolejne dwa trafienia dorzucił w meczach z Wielka Brytanią i Austrią. Z kadrą pożegnał się w 1937 r. meczem z Łotwą (wygrana 2:1).

Był wspaniałym, bardzo utalentowanym zawodnikiem. Zginął tragicznie w wieku 25 lat. Chcąc się orzeźwić przed pracą, którą zaczynał o szóstej, postanowił się wykąpać w stawie koło szybu Oskar. Mimo towarzystwa czterech kolegów utonął, prawdopodobnie doznając zawału serca. Pochowano go w stroju olimpijskim.

Urodził się 15 sierpnia 1914 r. w Świętochłowicach, zmarł 3 lipca 1939 r. tamże.

Reprezentacja: 6 meczów, 2 bramki

Antoni Gałecki

Mimo niezbyt imponujących warunków fizycznych był znakomitym obrońcą. Potrafił wielokrotnie przewidywać zachowania rywala i był bardzo rozważny. Jako junior trenował w Harcerskim KS, ale pod koniec 1925 r. trafił do ŁKS-u, któremu był wierny aż do 1947 r. W 1928 r. dostał pierwsze powołanie do reprezentacji, mimo że ŁKS nie należał wówczas do ligowej czołówki. Zadebiutował 27 października w meczu z Czechosłowacją. Nie był jednak etatowym reprezentantem i kolejne występy w narodowych barwach zaliczał w odstępach dwuletnich.

Łódzkiej drużynie różnie się wiodło, zmieniali się szkoleniowcy, ale Gałecki zawsze był jednym z filarów zespołu. Zimą piłkarskie buty zamieniał na łyżwy i grał w hokeja. W 1934 r. przez pewien czas pełnił funkcję grającego trenera, ale później wolał się skupić tylko na grze. Wreszcie zaczął odgrywać ważniejszą rolę w reprezentacji. Pojechał na igrzyska olimpijskie do Berlina, gdzie jego partnerami w obronie byli Władysław Szczepaniak i Henryk Martyna. Ze Szczepaniakiem stworzyli znakomity duet, który w reprezentacyjnych barwach rozegrał wiele meczów, w tym pamiętne spotkanie z Brazylią. Ostatni raz wystąpił w narodowych barwach w przegranym 2:3 wyjazdowym meczu z Irlandią.

Kiedy wybuchła wojna, został zmobilizowany. Walczył w kampanii wrześniowej, później przedostał się na Węgry, gdzie wraz z ekipą Junaka Drohobycz został internowany w Egerze. W 1941 r. uciekł do Jugosławii. Tam przez pół roku występował w barwach akademickiego HASK Zagrzeb. Po agresji III Rzeszy przez Turcję trafił do Palestyny, gdzie wstąpił do II korpusu generała Andersa. Walczył pod Tobrukiem i Monte Cassino. Dosłużył się stopnia podporucznika, a pod koniec wojny przebywał w Anglii. Wrócił do kraju i wiosną 1947 r. rozegrał kilka meczów w ramach eliminacji do reaktywowanej ligi. Szybko jednak zmuszono go do zaprzestania gry, a także do rezygnacji z funkcji trenera ŁKS-u. Szkolił mniej znaczące kluby w okolicy. Zmarł kilka miesięcy po zdobyciu przez jego ukochany klub pierwszego w historii mistrzostwa Polski.

Urodził się 4 czerwca 1906 r. w Łodzi, zmarł 14 grudnia 1958 r. tamże.

Reprezentacja: 18 meczów

O Gałeckim więcej przeczytacie tutaj.

Ginter Gawlik

Dorastał w Biskupicach, które dzisiaj są dzielnicą Zabrza. Pierwsze piłkarskie nauki zaczął pobierać w czasie okupacji. Trenował w niemieckim kolejowym klubie Reichsbahn SV Borsigwerk. Po zakończeniu działań wojenny był zawodnikiem Górnika Biskupice, w którym spędził pięć lat. Talent młodego zawodnika został dostrzeżony przez działaczy Górnika Zabrze. Gawlik był już wówczas w kadrze Śląska Opolskiego i wydawało się, że wszystko jest już załatwione. Jedną z form ekwiwalentu za zmianę barw klubowych miał być towarzyski mecz pomiędzy obiema drużynami. Jednak w przerwie tego spotkania Gawlik oświadczył, że nigdzie się nie wybiera i że zostaje w Biskupicach. Podobno taka była wola jego ojca, któremu kibice mieli zrzucić się na butelkę czegoś mocniejszego. Zabrzanie nie wyszli na drugą połowę i doszło do przepychanek i awantur.

Ostatecznie jednak Gawlik zagrał w Górniku. W lidze zadebiutował w meczu z Odrą Opole. Przez kolejne lata był podstawowym zawodnikiem i razem z kolegami awansował do I ligi. W elicie występował przez dziewięć sezonów i w tym czasie pięciokrotnie cieszył się ze zdobycia mistrzostwa (1957, 1959, 1961, 1963, 1964). Karierę zaczynał jako prawy łącznik, ale trener Zoltán Opata przesunął go do pomocy. Był etatowym wykonawcą rzutów wolnych. Ze względu na świetną grę pozycyjną, bezbłędną grę głową, dalekie i celne podania, a także duże umiejętności strzeleckie nazywano go „polskim Bozsikiem”.

W reprezentacji debiutował w przegranym 0:3 meczu z ZSRR w Moskwie 23 czerwca 1957 r. Zaliczył tylko siedem występów, ale miał swój udział w chorzowskim zwycięstwie nad naszymi wschodnimi sąsiadami, będąc jednym z najlepszych na boisku. Po odejściu z Górnika w 1964 r. wybrał życie w dalekiej Australii, gdzie grał w Polonii Sydney, którą później też trenował. Po australijskiej przygodzie nie wrócił do Polski i osiadł w Niemczech.

Ginter potrafił znakomicie prowadzić piłkę. Swoją posturą wzbudzał respekt u rywali. Był znakomicie wyszkolony technicznie. Potrafił świetnie strzelać z dystansu – wspominał kolegę Stanisław Oślizło.

Urodził się 5 grudnia 1930 r, w Zabrzu-Biskupicach, zmarł 22 sierpnia 2005 r. w Würzburgu.

Reprezentacja: 7 meczów, 1 bramka

Tadeusz Gebethner

Nigdy nie zapomnimy Tadeusza Gebethnera, tego szlachetnego człowieka, który uratował życie moje i męża. Kto jeszcze okazał tak wiele serca, tak głębokiego człowieczeństwa, tyle dobrej woli i bezinteresowności? Kto bardziej niż on zasługuje na wieczną wdzięczność i drzewko w Alei Sprawiedliwych w Jerozolimie? – pytała wiele lat po wojnie ocalała Ludwika Abrahamer.

Działacz sportowy, biznesmen, polityk, patriota, drukarz, wydawca, żołnierz, członek konspiracji niepodległościowej, Sprawiedliwy wśród Narodów Świata – to wszystko odnosi się do Tadeusza Gebethnera. Mimo tak wielu aktywności znalazł także czas na całkiem imponującą karierę piłkarską. Pochodził ze znanej warszawskiej rodziny księgarzy, a sport był mu bliski od zawsze. Jako nastolatek grywał w klubie Stella Warszawa, działającym przy Warszawskim Kole Sportowym. 8 października 1915 r. w lokalu jego matki przy ul. Zgoda 12 w Warszawie razem z grupą kolegów ze Stelli (w tym z braćmi Janem i Wacławem) założył klub Polonia Warszawa i został jego pierwszym prezesem (miał wtedy niespełna 18 lat). Grę dla Czarnych Koszul godził z nauką w Wyższej Szkole Handlowej (dzisiejsza SGH).

W październiku 1918 r. rzucił to wszystko i został żołnierzem odradzającej się po 123 latach zaborów Polski. Walczył w 1920 r. z bolszewikami w słynnym 5. Pułku Ułanów Zasławskich. Do futbolu wrócił po wojnie, kiedy to ze swoją Polonią promował polskość na Górnym Śląsku, tuż przed ustanowionymi przez Ligę Narodów plebiscytami. Znalazł się w gronie założycieli Polonii Bytom, zyskał nawet miano jej honorowego prezesa. Podczas pierwszych pełnych rozgrywek o mistrzostwo Polski w piłce nożnej Polonia Warszawa zajęła drugie miejsce, a Tadeusz Gebethner był kapitanem drużyny wicemistrzów. Karierę piłkarską zakończył w 1925 r. w wieku 28 lat po 137 meczach dla Polonii. Od tej pory skupiał się na pracy w rodzinnym przedsiębiorstwie, jednak grywał od czasu do czasu w meczach oldboyów i działał na rzecz swojego ukochanego klubu.

Jako ochotnik walczył w kampanii wrześniowej, a w czasie okupacji cały czas był aktywny w konspiracji. W swoim mieszkaniu przy ul. Śniadeckich 32 przez dwa lata ukrywał trzyosobową żydowską rodzinę Abrahamerów, która szczęśliwie doczekała końca wojny na Węgrzech (w 1981 r. dostał za to od Instytutu Jad Waszem w Jerozolimie medal Sprawiedliwego wśród Narodów Świata). Była to niestety nagroda wręczona pośmiertnie, ponieważ Tadeusz Gebethner zginął w Powstaniu Warszawskim. Jako zastępca dowódcy I kompanii 3. Batalionu Pancernego AK „Golski” (pseudonim „Gustaw”) 1 września 1944 r. został ciężko ranny, co skończyło się amputacją ręki i nogi. Po upadku Powstania trafił do Stalagu XI A 341 w Altengrabow niedaleko Magdeburga. Fatalne warunki sanitarne i brak odpowiednich lekarstw sprawiły, że Tadeusz Gebethner nie „wylizał” się ze swoich ciężkich ran i zmarł.

Urodził się 18 listopada 1897 r. w Warszawie, zmarł 14 października 1944 r. w Altengrabow, obecnie Dӧrnitz.

Reprezentacja: bez występów

Władysław Gędłek

Jeden z czołowych piłkarzy Cracovii po wojnie i filar jej defensywy. Był wychowankiem krakowskiego klubu Krowodrza. W czasie okupacji brał udział w konspiracyjnych rozgrywkach a terenie Krakowa. Po wojnie związał się z Cracovią, z którą w 1947 r. skutecznie walczył o prawo gry w ekstraklasie. W reaktywowanej lidze zgromadzili taką samą liczbę punktów, co Wisła, ale okazali się od nich lepsi w dodatkowym, decydującym o tytule meczu i mogli świętować mistrzostwo. Był to ostatni triumf krakowskiego klubu w lidze. Przez kolejne pięć sezonów był podstawowym zawodnikiem drużyny i jednym z najlepszych obrońców w kraju. Znakomicie radził sobie w grze w powietrzu i dysponował dobrym, długim wykopem. Dobrze spisywał się w sytuacjach podbramkowych i miał niezły start do piłki. Był świetnie wyszkolony technicznie i bardzo sprytnie potrafił się ustawiać. Już w tamtych latach zaczynał grać ofensywnie. Stworzył swój własny styl gry i trudno go było do kogokolwiek porównywać.

Pierwszy raz narodowe barwy reprezentował w wyjazdowym meczu z Rumunią (porażka 1:2) 8 maja 1949 r. Od tego czasu stał się podstawowym obrońcą i często występował razem z klubowym kolegą Tadeuszem Parpanem. To Gędłek trzymał w ryzach i kierował naszą defensywą na igrzyskach w Helsinkach. Mimo pechowego występu naszych reprezentantów, jego klasę doceniono za granicą. Był kandydatem do występu w drużynie „reszty świata” w 1953 r. Gędłek był osobą bardzo towarzyską, uśmiechniętą i lubianą przez wszystkich. Tym większym szokiem dla całego piłkarskiego środowiska była informacja o jego samobójczej śmierci. Odszedł 28 lutego 1954 r. ledwie kilka godzin po sparingowym meczu Cracovii.

Urodził się 15 czerwca 1920 r. w Krakowie, zmarł 28 lutego 1954 r. tamże.

Reprezentacja: 19 meczów

Edmund Giemsa

Pierwszym jego klubem był Naprzód Ruda. Jako młody chłopak został zawieszony za znieważenie sędziego na siedem tygodni, a później dodatkowo ukarano go trzytygodniowym wykluczeniem za niepodporządkowanie się poleceniom związku. Zaczynał jako napastnik i szybko zwrócił na siebie uwagę Ruchu. W Wielkich Hajdukach zaczął grać od 1932 r. Występy na boisku musiał łączyć z pracą, ale jako fryzjer miał problemy ze znalezieniem zatrudnienia. Wkrótce jednak został pracownikiem Huty Batory, gdzie był maszynistą hutniczym. Na premierowe trafienie w lidze musiał czekać do 1933 r., ale za to od razu ustrzelił hat-tricka. Dwa z  tych goli padły w odstępie kilkudziesięciu sekund. W całym sezonie zdobył 15 bramek i walnie przyczynił się do pierwszego w dziejach klubu mistrzowskiego tytułu.

Był bardzo ważnym ogniwem znakomitej drużyny z lat 30. Z Ruchem pięciokrotnie sięgał po prymat w kraju (1933, 1934, 1935, 1936, 1938). W 1936 r. zaczął być częściej ustawiany na pozycji obrońcy i w tej roli grał aż do wybuchu wojny. 4 czerwca 1933 r. zaliczył premierowy występ w reprezentacji w przegranym 0:1 meczu z Belgią w Warszawie. Wszedł na boisku w 32. minucie, zmieniając Michała Matyasa. Nie zadomowił się jednak w kadrze na stałe. Zabrakło go na igrzyskach w Berlinie, choć był w szerokiej kadrze, a nawet w imieniu śląskich sportowców składał olimpijską przysięgę. Na mistrzostwach świata we Francji był tylko rezerwowym, ale w trakcie meczu odegrał szczególną rolę. Sprawozdawca polskiego radia Michał Frank komentował mecz z dachu stadionu, a kiedy zaczął padać deszcz, to Giemsa trzymał nad nim parasol.

Ostatni raz wystąpił w reprezentacji w meczu z Węgrami na krótko przed wybuchem wojny. Podczas okupacji grywał w klubach niemieckich. Jako fryzjer zawsze miał przy sobie brzytwę. Gerard Cieślik wspominał, że przed jednym z meczów pociął niemieckie flagi ze swastykami, czym doprowadził Niemców do szału. Później został wcielony do Wehrmachtu, ale udało mu się uciec do partyzantki francuskiej, a potem dostał się do II korpusu generała Andersa we Włoszech. Po wojnie pozostał na Zachodzie i nigdy nie odwiedził kraju.

Urodził się 16 października 1912 r. w Rudzie Śląskiej, zmarł 30 września 1994 r. w Chinnor w Anglii.

Reprezentacja: 9 meczów

Ludwik Gintel

Początkowo grywał jako obrońca. Kiedy przeciwnik ruszał z piłką w jego kierunku, to nigdy nie atakował pierwszy. Wyczekiwał rywala i synchronizował swoje ruchy z jego sposobem poruszania. Dzięki temu praktycznie zawsze wychodził z tych pojedynków zwycięsko i często przerywał groźne akcje rywali. Karierę zaczynał w krakowskiej Jutrzence, a w 1916 r. dołączył do Cracovii. Pasom był wierny do końca kariery. Dwukrotnie świętował mistrzostwo kraju (1921 i 1930). Dla krakowskiego klubu rozegrał grubo ponad 300 meczów. Z czasem zaczął grywać coraz bardziej ofensywnie i chętnie zapuszczał się na połowę rywala.

Jego forma zawsze była bardzo stabilna, a Stanisław Mielech wspominał, że ulubionym treningiem, dzięki któremu utrzymywał się w odpowiedniej dyspozycji, była skakanka. Podobno nie miał sobie równych w tym ćwiczeniu. Znakomicie wyszkolony technicznie, co przydawało mu się podczas jego rajdów. Praktycznie całą karierę występował jako obrońca, ale w 1928 r. został przesunięty do ataku. To był strzał w dziesiątkę. Gintel wystąpił wówczas w 22 meczach, w których 28 razy pokonywał bramkarzy rywali, co zapewniło mu tytuł króla strzelców. Nikt w jednym sezonie nie strzelił dla Cracovii więcej goli niż on.

Z reprezentacją związany od początku. Wystąpił w pierwszym historycznym meczu z Węgrami i obok Leona Sperlinga i Mariana Einbachera był w tym meczu jednym z trzech polskich piłkarzy pochodzenia żydowskiego. W pierwszym spotkaniu rozgrywanym w Polsce, które Polacy przegrali 0:3, strzelił pierwszą w historii polskiej reprezentacji bramkę samobójczą. Na igrzyskach w Paryżu był rezerwowym. Ostatni raz wystąpił w przegranym 2:6 starciu ze Szwecją 1 listopada 1925 r. na stadionie Cracovii. Po wybuchu wojny przez Rumunię dostał się do Palestyny. Tam w wieku niespełna 74 lat, kiedy dowiedział się o śmiertelnej chorobie, zdecydował się wyskoczyć z trzeciego piętra i popełnić samobójstwo.

Urodził się 26 września 1899 r. w Krakowie, zmarł 11 lipca 1973 w Tel Awiw-Jafie.

Reprezentacja: 12 meczów

Jan Gomola

Od początku wiedział, że chce być bramkarzem. Wzorował się na starszym bracie, który też grał na tej pozycji. Pochodził z biednej rodziny, więc ojciec wolał, żeby syn zdobył jakiś konkretny zawód, zamiast uganiać się za piłką. Kiedy jednak Gomola zaczął występować w Górniku, ojciec przepraszał go, że na początku jego przygody z piłką trochę mu przeszkadzał. Zanim został zawodnikiem zabrzańskiego klubu, występował w Kuźni Ustroń. Kiedy miał 18 lat, zwrócił na siebie uwagę trenera Augustyna Dziwisza, ale do transferu jednak nie doszło. Do Górnika trafił dopiero kilka lat później. Wcześniej grał na wypożyczeniu w Unii Racibórz, która szukała następcy Huberta Kostki. Dla chłopaka był to jednak stracony okres, bo okręg śląski nie chciał dać mu zwolnienia na stałe do okręgu opolskie, pod który podlegała Unia. Chciały go jeszcze u siebie Szombierki, ale ostatecznie wrócił do Ustronia.

W listopadzie 1964 r. przypomniał sobie o nim Górnik. Zaproszono go na testy i przysłano po niego samochód. Dzięki swojemu zaangażowaniu i umiejętnościom zaprezentował się najlepiej spośród ośmiu testowanych bramkarzy. Rodzina była zachwycona, bo za przejście Janka dostała pralkę Franię. Przez cały okres pobytu w Górniku zawzięcie rywalizowali o miejsce między słupkami z Hubertem Kostką. Raz bronił jeden, raz drugi. Każdy z nich byłby niekwestionowanym numerem jeden w każdym polskim klubie. Rywalizacja między nimi była ostra, ale uczciwa. Jan Banaś wspominał, że Gomola był strasznie ambitnym człowiekiem i pracował dwa razy więcej od Kostki. Jego rozgrzewka często była bardziej intensywna niż cały trening innego bramkarza.

Gomola bronił bardzo odważnie, często wręcz brawurowo. W wyjazdowym meczu z LASK Linz po zderzeniu z rozpędzonym napastnikiem stracił przytomność na kilka minut. Na szczęście akurat wtedy z zespołem po raz pierwszy był lekarz i po chwili Gomola mógł kontynuować grę. Innym razem w meczu Pucharu Europy z Olympique Marsylia obrońca rywali trafił go kolanem w kark. Ból promieniował na całe ciało, ale bramkarz nie miał zamiaru się poddać. Mimo ostrzeliwania jego bramki dotrwał do końca, a zespół zremisował 1:1. Po pomeczowych badaniach okazało się, że Gomola ma pęknięty kręg szyjny. Miał ogromnego pecha, bo Kazimierz Górski chciał mu dać szansę występu z RFN w ramach eliminacji mistrzostw Europy, ale kontuzja pokrzyżowała te plany.

Znakomicie grał na przedpolu i bardzo dobrze piąstkował, co podpatrywał u Lwa Jaszyna. W Górniku spędził 10 sezonów i wystąpił w 117 ligowych spotkaniach. Pięć razy był mistrzem Polski (1965, 1966, 1967, 1971 i 1972) i cztery razy zdobywał puchar Polski (1968, 1969, 1970, 1971). W reprezentacji zagrał po raz pierwszy 18 maja 1966 r. w meczu ze Szwecją we Wrocławiu (1:1). Ogółem zaliczył tylko siedem występów. Po odejściu z Górnika jako pierwszy Polak występował w klubach meksykańskich.

Urodził się 5 sierpnia 1941 r. w Ustroniu.

Reprezentacja: 7 meczów, 11 straconych bramek

Emil Görlitz

Polski bramkarz pochodzenia niemieckiego o pseudonimie Schlosser, wychowanek Preußen 05 Kattowitz (pięciokrotny mistrz Górnego Śląska). Jako pierwszy niemiecki Ślązak dostał powołanie do reprezentacji Polski, w której zadebiutował 18 maja 1924 r. w przegranym 1:5 meczu ze Szwecją. W sumie zagrał osiem razy dla Polski, z kadrą pożegnał się 2 października 1925 r. w wygranym 2:1 meczu z Turcją. Był rezerwowym bramkarzem na igrzyskach olimpijskich w Paryżu w 1924 r. Lata 1924-1925 spędził w mistrzowskiej Pogoni Lwów i razem z Józefem Słoneckim stał się pierwszym polskim zawodowym futbolistą – trener Pogoniarzy Austriak Karl Fischer namówił obydwu na wyjazd do włoskiego Triestu. Przygoda z zawodowstwem okazała się niewypałem, więc na sezon 1927 Emil Görlitz wrócił do rodzinnych Katowic. 1. FC Katowice (kontynuator tradycji Preußen 05 Kattowitz) w pierwszym sezonie ligowym w 1927 r. prawie został mistrzem Polski, a o braku tytułu przesądziła porażka w meczu z Wisłą Kraków u siebie (Gӧrlitz był wtedy kapitanem swojej drużyny). Zapisał się w kronikach jako pierwszy bramkarz w historii ligi, który strzelił gola z rzutu karnego. Zespół z Katowic w kolejnych sezonach spisywał się coraz gorzej, więc Emil w 1934 r. zdecydował się na wyjazd do Niemiec.

Po wybuchu II wojny światowej wrócił do Katowic i został pracownikiem huty Ferrum. Nadejście Armii Czerwonej oznaczało dla niego zesłanie do obozu w Kłodzku, gdzie jednak ze względu na znajomość języka ukraińskiego (efekt dwuletniego pobytu w Pogoni Lwów) i przeszłość w reprezentacji Polski był traktowany bardzo przyzwoicie. Został zwolniony i trafił do Zgorzelca, skąd wspólnie z żoną wyjechał do Niemiec. Zmarł w wieku 84 lat, kilkakrotnie wracał do Katowic, gdzie wciąż mieszkała część jego rodziny.

Urodził się 1 czerwca 1903 r. w Katowicach, zmarł 31 maja 1987 r. w Altenburgu.

Reprezentacja: 8 meczów, 13 straconych bramek

Pozostałe części cyklu:

BARTOSZ BOLESŁAWSKI, BARTOSZ DWERNICKI, RAFAŁ GAŁĄZKA

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Bartosz Dwernicki
Bartosz Dwernicki
Pierwsze piłkarskie wspomnienia to dla niego triumf Borussii Dortmund w Lidze Mistrzów i mecze francuskiego mundialu w 1998 r. Później przyszła fascynacja Raúlem i madryckim Realem. Z biegiem lat coraz bardziej jednak kibicuje konkretnym graczom niż klubom. Wielbiciel futbolu latynoskiego i afrykańskiego, gdzie szuka pozostałości futbolowego romantyzmu. Ciekawych historii poszukuje też w futbolu za żelazną kurtyną. Lubi podróże i górskie wędrówki.

Więcej tego autora

Najnowsze

Walka w Pucharze Polski, przyjazd finalisty, piłkarskie losy Rafała Kurzawy – reminiscencje po meczu Stali Rzeszów z Pogonią Szczecin

Pierwsza runda Pucharu Polski przyniosła sporo emocji. Jednym z najciekawiej zapowiadających się meczów była rywalizacja pierwszoligowej Stali Rzeszów z występującą w rozgrywkach PKO BP...

„Igrzyska życia i śmierci. Sportowcy w powstaniu warszawskim” – recenzja

Powstanie Warszawskie to czas, gdy wielu Polaków zjednoczyło się w obronie stolicy Polski. O sportowych bohaterach walk zbrojnych przeczytacie poniżej. Autorka Agnieszka Cubała jest pasjonatką historii...

„Nadzieja FC. Futbol, ludzie, polityka”. Nowa książka Anity Werner i Michała Kołodziejczyka

Cztery lata po premierze niezwykle ciepło przyjętej książki „Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka”, Anita Werner i Michał Kołodziejczyk powracają z nowymi reportażami, w...